BE&W
Środowisko

Gaz z Nord Stream: nie ma powodu do niepokoju o atmosferę

Ile metanu trafiło z uszkodzonych rurociągów do atmosfery? Bardzo dużo jak na jeden epizod, ale niewiele w porównaniu z rocznymi emisjami tego gazu na całym globie.

Biegnące po dnie Bałtyku rurociągi Nord Stream 1 i 2 zostały uszkodzone w ostatnich dniach września. W momencie wybuchu obie instalacje były nieczynne, ale wciąż znajdował się w nich gaz ziemny. Wkrótce po detonacji zaczął się z nich wydobywać – część rozpuszczała się w wodzie, a reszta umykała do atmosfery. Z każdą godziną od zdarzenia ich przybywało – po kilkunastu godzinach strefa ucieczki lotnych związków miała średnicę kilometra.

Wśród tych związków dominował metan, który jest głównym składnikiem gazu ziemnego (stanowi ok. 90 proc., reszta przypada na inne węglowodory nasycone). To potężny gaz cieplarnianym, znacznie silniejszy od dwutlenku węgla. Dlatego wśród badaczy atmosfery i ziemskiego klimatu natychmiast pojawiły się obawy, czy tak duża – choć jednostkowa – iniekcja metanu do atmosfery może wzmocnić efekt cieplarniany w skali całego globu. Do takiej oceny potrzebne są jednak wiarygodne dane, o które – jak się okazało – nie jest wcale łatwo. Na razie trzeba się zdać na szacunki.

Do atmosfery mogło trafić finalnie ok. 115 tys. ton metanu – określił na podstawie rozmiarów rurociągów, głębokości morza i innych czynników Andrew Baxter, geochemik z Environmental Defense Fund. Zastrzegł jednak, że na dokładny wynik, który może się znacznie różnić od podanej przez niego wartości, trzeba będzie poczekać do czasu wykonania dokładnych analiz i serii modelowań matematycznych.

Niestety, z powodu silnego zachmurzenia nad Bałtykiem niewiele pomóc mogły satelity. Wzrost poziomu gazu w atmosferze zarejestrowały zaś niektóre stacje naziemne należące do europejskiego systemu obserwacyjnego ICOS (ang. Integrated Carbon Observation System). Tak było m.in. w południowej Szwecji, Norwegii i Anglii oraz na północnych krańcach Francji. Gaz powędrował w ich stronę wraz ze wschodnim wiatrem. Na początku października francuscy badacze po przeanalizowaniu danych ze stacji ICOS ocenili, że z rur Nord Stream mogło uciec ok. 70 tys. ton metanu. I oni jednak zastrzegli, że na dokładniejsze wyniki trzeba będzie poczekać co najmniej kilka tygodni. „Taka ilość metanu odpowiada całorocznej emisji związków węgla przez aglomerację taką jak Paryż. To była zatem bardzo duża, jedna z większych w historii, jednostkowa ucieczka tego gazu” – stwierdził główny autor tych wyliczeń Philippe Ciais, geochemik z Laboratoire des Sciences du Climat et de l'Environnement pod Paryżem, cytowany przez AFP.

Jednakże wpływ tego, co wydarzyło się na Bałtyku, na klimat planety będzie raczej znikomy. Rzecz w tym, że ludzkość już od dawna dogrzewa atmosferę coraz większymi ilościami metanu. Jego antropogeniczne emisje szybko rosną – przewyższyły emisje naturalne pochodzące głównie z terenów podmokłych. Według ocen grupy badawczej Global Carbon Project, w 2017 r. do atmosfery trafiło ok. 600 mln ton metanu, z czego 360 mln ton było naszym dziełem. Oczywiście natura nie próżnuje. Rodniki OH wysoko w atmosferze oraz bakterie w glebie usuwają większość tego metanu, ale ponieważ nie nadążają z jego przerobem, nadwyżka gazu zwiększa się co roku. Na początku XIX w. było go w ziemskiej atmosferze ok. 2 mld ton, dziś jest jakieś 5 mld ton. A przypomnijmy: mówimy o związku chemicznym mającym znacznie większy potencjał ogrzewania atmosfery niż dwutlenek węgla. To prawda, że tego drugiego gazu emitujemy rocznie ok. stu razy więcej, ale dopóki cząsteczka metanu pozostaje w atmosferze, co trwa zwykle 9–10 lat, pochłania ciepło ok. 84 razy efektywniej niż cząsteczka dwutlenku węgla.

Dwie trzecie metanu emitowanego przez nas przypada na rolnictwo, a reszta głównie na wydobycie i transport paliw kopalnych, w tym gazu ziemnego. Ten ostatni zyskał opinię bardziej przyjaznego dla klimatu w porównaniu z węglem kamiennym i ropą naftową, ale wycieki metanu z kopalń i rurociągów dość skutecznie niwelują jego przewagę. Skala tych wycieków może być olbrzymia, ale kłopot polega na tym, że trudno jest je wszystkie wytropić. Akurat wyciek z rur Nord Stream był tak spektakularny, że nie dało się go nie zauważyć, ale stanowił – jeśli wstępne dane się potwierdzą – jedynie 0,02–0,03 proc. tego, co emitujemy co roku z wszystkich źródeł (i ok. 0,1 proc. emisji z sektora paliw kopalnych, przy założeniu, że rocznie wynoszą one ok. 120 mln ton).

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną