Shutterstock
Środowisko

Populacje śledzia bałtyckiego zmniejszamy od ponad tysiąca lat

Wyciągnijmy wnioski z przeszłości – apelują naukowcy. Inaczej los tej ryby będzie przesądzony.

Śledź miał ogromny wpływ na historię Europy. Losy wielu państw zależały od dostępu do tej ryby i handlu nią – była one bowiem jednym z najważniejszych produktów żywnościowych. Większe znaczenie w diecie zyskał w Średniowieczu, co wiązało się z rozwojem miast, w których – z powodu postów narzucanych przez Kościół – rosło zapotrzebowania na białko rybne. Jest tłusty, więc nadaje się do konserwacji przez zasolenie, w dodatku łatwo go schwytać, bo pływa w ogromnych ławicach.

W końcu I tysiąclecia najważniejszym łowiskiem śledzi były zachodnie wybrzeża Bałtyku od Rugii po Cieśninę Sund. Stamtąd beczki z solonymi rybami trafiały do Włoch i północnej Norwegii oraz na tereny ziem polskich. Od XIII do XVI w. kontrolę nad tym miała Hanza. Szacuje się, że łowiono rocznie nawet 50 tys. ton (teraz jest to ok. 20 tys. ton). Z tekstów wiadomo, że śledzie łowiono podczas jesiennego tarła, kiedy ryby są największe. W XVI w. przeniesiono się jednak na pełne morze, a później do zatok. Od 150 lat rybołówstwo skupia się zaś na populacjach mających tarła wiosną.

Naukowcy postanowili sprawdzić te informacje. Przeprowadzili badania DNA 40 szczątków znalezionych na 7 stanowiskach z okresu od 750 do 1600 r. w Polsce, Danii i Estonii (publikacja w PNAS). Rzeczywiście – wszystkie pochodziły od śledzi bałtyckich (Clupea harengus membras), z połowów jesiennych. Co ciekawe, osobniki przystosowane do wyższego zasolenia, czyli wyłowione z Cieśniny Kattegat i Sund stwierdzono na najstarszym stanowisku z Polski – w Janowie Pomorskim koło Elbląga, gdzie w IX w. znajdowała się duńska faktoria handlowa Truso. Jej mieszkańcy nie korzystali zatem z lokalnych łowisk tylko sprowadzali beczki z solonymi śledziami z zachodu. To z kolei oznacza, że już w okresie wikińskim handlowano tymi rybami na duża skalę. Na młodszych stanowiskach śledzie nie były już przystosowane do życia w tak słonych wodach, czyli łowiska stopniowo przesuwały się na wschód. Ani to, ani łowienie wiosną nie stało się jednak – jak wcześniej przypuszczano – na skutek zmian klimatycznych i „małej epoki lodowcowej”, tylko przetrzebienia kolejnych populacji śledzi w zachodnim Bałtyku.

Autorzy artykułu apelują, by wyciągnąć wnioski z przeszłości. Dziś śledzie są bowiem coraz bardziej zagrożone nie tylko z powodu przełowienia, lecz także wzrostu temperatury wody, konkurencji ze strony powiększających się ilości szprotów i stałego rozcieńczania Bałtyku słodką wodą. Mimo to połowy są kontynuowane, więc populacja śledzia nie ma szans na odbudowanie się. Jeśli nie zmieni się polityki związanej z jego eksploatacją, jego los będzie przesądzony.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną