Wizja artystyczna zapylonego układu TYC 8241 2652, który mógł tak wyglądać, kiedy emitował duże ilości promieniowania podczerwonego. Wizja artystyczna zapylonego układu TYC 8241 2652, który mógł tak wyglądać, kiedy emitował duże ilości promieniowania podczerwonego. Lynette Cook/Gemini Observatory/AURA / Archiwum
Środowisko

Woda na Ziemi zbierała się kropla po kropli

Do tej pory uważano, że H2O dotarła na nasz glob dzięki planetoidom powstałym za linią śniegu. Wydaje się, że ta hipoteza właśnie upadła.

H2O jest jedną z najpopularniejszych molekuł w kosmosie, ale jej obecność na Ziemi nie jest prosta do wyjaśnienia. To dlatego, że jest dość ulotna.

Cofnijmy się o 4,5 miliarda lat. W Układzie Słonecznym, gdzieś poza dzisiejszą orbitą Saturna, było wówczas całkiem zimno. Wiele składników chemicznych gazu, w tym woda, zamarzało i osiadało na ziarnkach pyłu tworząc warstwę kosmicznego lodu. Granica pomiędzy obszarem dysku protoplanetarnego, gdzie większość wody jest zamrożona a obszarem, gdzie głównie istnieje jako para wodna astronomowie nazywają „linią śniegu”.

Słońce było wtedy młodą protogwiazdą i otaczał je dysk, w którym drobne ziarna pyłu powoli zlepiały się w coraz to większe kamyki. Bliżej tej naszej macierzystej gwiazdy, w miejscu, gdzie powstawała Ziemia, zdecydowana większość H2O było parą wodną. Skoro pył, z którego ulepiła się Ziemia był suchy, to jakim cudem naszą planetę pokrywają w 70 proc. oceany? Jedną z najpopularniejszych hipotez jest dostarczenie wody przez planetoidy krążące w Układzie Słonecznym. Szczególnie dobrymi kandydatami wydawały się te powstałe za linią śniegu.

Badania dr Megan Newcombe z University of Maryland opublikowane w „Nature”, sugerują, że to nie takie proste. Otóż, jeśli ziarna pyłu połączą się w wystarczająco duży kosmiczny głaz, dochodzi w nim do segregacji: rozpad promieniotwórczych pierwiastków wewnątrz rozgrzewa je, sprawiając, że lotne składniki – w tym woda – wyparowują.

Geolożka wraz ze współpracownikami przeanalizowała próbki meteorytów z takich chemicznie posegregowanych obiektów. Okazuje się, że niezależnie od pochodzenia (przed lub za linią śniegu) zawartość wody w nich to tylko 0.0002% ich masy. To najbardziej suche pozaziemskie obiekty, jakie kiedykolwiek zbadano! Gdyby to one miały zapełnić oceany, potrzebowalibyśmy planetoid ważących tyle, co 120 Ziem.

Najprawdopodobniej woda przyszła więc do nas w niewielkich porcjach z małych obiektów, które nie uległy chemicznej segregacji. Kropla po kropli, przez miliardy lat, spadające śnieżne kule konsekwentnie zapełniały oceany.


To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Jeśli z niej korzystasz, powołaj się na źródło, czyli na www.projektpulsar.pl. Dziękujemy.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną