Pulsar - portal popularnonaukowy Pulsar - portal popularnonaukowy Shutterstock
Środowisko

Dziwna gorączka oceanów. Chwilowa anomalia czy preludium do potężnego kryzysu?

Od półtora miesiąca wierzchnie warstwy oceanów są o wiele cieplejsze od normy – informują satelity. Naukowcy nie potrafią podać przyczyny.

Od połowy marca 2023 r. z ziemskimi oceanami dzieją się rzeczy bezprecedensowe i niepokojące. Zdaniem badaczy może to być pierwszy poważny sygnał, że szybko ogrzewające się oceany tracą zdolność do łagodzenia zmian klimatycznych.

Średnia temperatura wierzchniej warstwy ziemskich oceanów wykazuje niewielkie wahania w ciągu roku. Maksimum przypada na marzec. Średnia takich marcowych maksimów wyliczona z lat 1982–2011 wynosi 20,4 st. C, ale na przykład w 2016 r. pierwszy raz w historii pomiarów przekroczyła 21 st. C. Wtedy jednak, jak zwykle w kwietniu, szybko zjechała w dół. Inaczej jest w tym roku.

Najpierw w marcu pobity został rekord z 2016 r., ale najdziwniejsze stało się później – temperatura, zamiast spaść, pozostała na niezmienionym poziomie aż do dziś – wynika z danych satelitarnych przekazanych przez amerykańską Narodową Agencję Oceanów i Atmosfery. Wygląda na to, że kwietniowe normy wieloletnie zostaną przekroczone niemal od 1°C. Biorąc pod uwagę powierzchnię oceanów i objętość ich wierzchniej warstwy, przekłada się to na gigantyczną nadwyżkę energii cieplnej, w porównaniu z poprzednimi kwietniami.

Jaka może być tego przyczyna? Zacznijmy od tego, że temperatura górnych warstw oceanów rośnie od co najmniej dwóch dekad. Nic dziwnego – to one odbierają od atmosfery większość dodatkowego ciepła, które gromadzi się w niej za sprawą gazów cieplarnianych emitowanych przez ludzkość w dziesiątkach miliardów ton rocznie. Szybko ogrzewa się Ocean Indyjski, południowy i tropikalny Atlantyk, większość południowego i tropikalnego Pacyfiku, a na północy – jego zachodnia część. Impuls cieplny dociera coraz głębiej.

Oceany do tej pory łagodziły wzrosty temperatur powietrza, ale same stopniowo zmieniały się w olbrzymi kaloryfer, który – jak podejrzewa cześć badaczy – właśnie zaczyna być rozkręcany na naszych oczach.

Czytajcie w pulsarze:

La Niña jest pełna wigoru i miesza w pogodzie na Ziemi

Ocean Indyjski od paru lat zachowuje się tak, jakby obraził się na Afrykę. Za pogodową arytmię odpowiadają potężne siły natury sprowokowane przez człowieka.

„Nie wiemy jeszcze, czy obecna anomalia jest zapowiedzią czegoś bardzo poważnego i groźnego. Jednak sam fakt, że się pojawiła, może oznaczać, że w tej chwili wypływamy na jakieś nieznane wody i zmierzamy w stronę poważnego kryzysu, który może nas zaskoczyć” – mówi Matthew England, klimatolog z University of New South Wales w Sydney, w wypowiedzi dla „Guardiana”. Inni cytowani przez tę gazetę naukowcy zwracają uwagę, że w ciągu trzech poprzednich lat na Pacyfiku królowała La Niña, która schładzała tropikalne oceany, a pośrednio cały glob. Wraz z jej odejściem ciepło powróciło z impetem, a jeśli rzeczywiście – jak prognozuje wiele ośrodków synoptycznych – za chwilę na Oceanie Spokojnym zamelduje się El Niño, który z kolei podgrzewa planetę, wówczas kwietniowa anomalia może się okazać preludium do znacznie potężniejszych ekstremów temperaturowych.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną