Shutterstock
Środowisko

Ile parków narodowych powinniśmy mieć w Polsce?

Odpowiedzi w najnowszym raporcie udziela Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze.

Parki narodowe zajmują przeciętnie 2,55 proc. terytorium Unii Europejskiej, na całym kontynencie 1,62 proc., a w pozarosyjskiej części Europy: 3,85 proc.

Autorem zestawienia jest Piotr Klub, miłośnik przyrody i wykształcony leśnik. Dokonał przeglądu propozycji uzupełnienia sieci, które zgłasza środowisko naukowe oraz społecznicy, organizacje ekologiczne, krajoznawcy i pracownicy samych parków. Na tej podstawie postuluje utworzenie 25 nowych, obejmujących łącznie 486 tys. ha i rozszerzenie niemal wszystkich istniejących o kolejne 142 tys. ha. Co w sumie da 955 tys. ha – ponad 3 proc. powierzchni kraju, trzykrotnie więcej niż dziś. To dużo czy mało?

Na tle Europy to poziom dość przeciętny. Większą część swojego terytorium chroni w parkach 29 państw o – co ważne – różnym stopniu zamożności, klimacie, rzeźbie terenu, gęstości zaludniania, innych tradycjach ochroniarskich i społecznym stosunku do przyrody. Rekordzistką jest Norwegia: 17 proc. jej terytorium to parki. I jeszcze kilka przykładów: Albania i Czarnogóra to po przeszło 7 proc., Grecja i Włochy po ok. 5 proc., Słowacja – 6 proc., Holandia prawie 4 proc., podobnie jest we Francji. Mniejszą powierzchnię niż Polska chroni u siebie tylko ósemka krajów: tabelę zamyka Belgia (0,19 proc.), jako przedostatnia zaskakuje Szwajcaria (0,42 proc.), niewiele lepiej jest w Portugalii (0,76 proc.). Wyżej pojawiają się słynąca z polowań na ptaki Malta (0,79 proc.), Rosja (0,83 proc.), Irlandia oraz Bośnia i Hercegowina (po 0,92 proc.) i Hiszpania (0,97 proc.), Mołdawia (1 proc.). Polska może się w tej chwili pochwalić 1,05 proc.

Przyspieszenie i hamowanie

Pierwsze polskie parki narodowe powstały w 1932 r. w Puszczy Białowieskiej i w Pieninach, ostatni w 2001 r. był Park Narodowy „Ujście Warty”. Od ponad 20 lat nie założono żadnego nowego. To efekt zmiany atmosfery. W pierwszej dekadzie transformacji powoływano sporą liczbę m.in. rezerwatów i np. zaostrzano ochronę gatunkową. Z czasem jednak przepisy łagodzono, wprowadzając m.in. konieczność uzyskania zgody na powołanie parku zainteresowanych gmin. Paradoksalnie zapał ochroniarski stępiło wejście do Unii Europejskiej i ustalenie przy okazji unijnego systemu ochrony Natura 2000: jak się okazuje ułomnego, w każdym razie niewspółmiernego do skali obecnych wyzwań. Zmieniły się bowiem okoliczności, więcej wiadomo o zmianach klimatu i kryzysie biosfery. Wzrosło zainteresowanie obywateli stanem ochrony przyrody, zwłaszcza lasów, ponownie odkrytych w dobie pandemii, ale dziś rekordowo eksploatowanych. Z kolei wielki pożar nad Biebrzą zwrócił uwagę na kondycję mokradeł, a zatrucie Odry na formę rzek.

Równolegle od dekad – a wielu przypadkach jeszcze dłużej – zgłaszane są propozycje tworzenia nowych parków i rozszerzenia już założonych. Symbolem jest rozciągnięcie takiego statusu na całą Puszczę Białowieską. Tej niemożności (powiększenie Białowieskiego Parku Narodowego z 1996 r. było zabiegiem kosmetycznym) nie umiały albo nie chciały przełamać wszystkie kolejne polskie rządy i właśnie sytuacja BPN od ponad 80 lat pozostaje dobrą wskazówką kondycji całej sieci w Polsce.

Obawy i dyskusje

Jej poprawie nie pomaga powszechne przekonanie, że park narodowy chroni miejsca wyjątkowe, bardzo cenne przyrodniczo, o dużym stopniu naturalności. I robi to ortodoksyjnie, skrupulatnie odcinając publiczność od dostępu na swój teren, izolując się także od swoich ludzkich sąsiadów. Tak jednak nie jest. W parkach wycina się drzewa i wyjeżdża z nich całkiem sporo drewna. Można żeglować po Wigrach. W maleńkich Tatrach co roku wędruje kilka milionów osób. Itd. Owszem, obowiązują w parkach jakieś zasady – jest choćby wymóg poruszania się po szlakach, jak np. w części BPN, którą można penetrować bez przewodnika. Zresztą szereg wiele funkcjonuje jak podmiejskie tereny rekreacyjne – tak dzieje się pod Warszawą i Poznaniem.

Nowe parki – i rozszerzenia istniejących – objęłyby przede wszystkim tereny, gdzie najłatwiej odtworzyć zniekształcone ekosystemy i przywrócić ich utracone walory przyrodnicze. Stąd pomysł na parki w dolnym biegu Odry, na Wiśle między Płockiem i Warszawą czy wręcz w miejscach stworzonych ręką ludzką w drodze zrujnowania naturalnego krajobrazu, jak na stawach rybnych pod Miliczem czy w kopalni soli w Wieliczce. Podobnie bardzo silnie przeobrażone jest przecież Ujście Warty. Bagna Biebrzańskie też regulowano, a sporą część lasów w obecnych parkach posadzono. Niemniej w wielu przypadkach – m.in. w postulowanym (już w 1938 r.) Turnickim Parku Narodowym, Knyszyńskim czy powiększonym Białowieskim – można by ocalić siedliska wyjątkowo cenne i o dużym stopniu naturalności, ale poddawane stałej presji lub niszczone, przede wszystkim ze strony gospodarki leśnej.

Jednocześnie propozycje powiększania parków idą w parze z postulatami liberalizowania przepisów o ich dostępności, w tym zgodzie na zbiór runa leśnego, biwakowanie, łowienie ryb czy poruszanie się poza szlakami. Trwa intensywna debata, jak parki finansować (można oddawać im stałą część przychodów, które Lasy Państwowe uzyskują ze sprzedaży drewna). Również po to, by park nie był dopustem bożym dla lokalnych społeczności, ale zasobem, który na miejscowy dobrobyt przekładałby się w wyższym stopniu niż prosta wycinka.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną