Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Środowisko

Czy żubr potrafi przeżywać żałobę? Przestańmy zadawać nieprawidłowe pytania

Pojedynczych obserwacji świadczących o tym, że zwierzęta cierpią po stracie bliskiego osobnika, jest wiele. Pora na to, by ta kwestia systemowo zagościła w naukach etologicznych.

12 listopada br. w miejscowości Stare Masiewo zginął młody żubr. Zabiła go wojskowa ciężarówka przejeżdżającą rankiem przez wieś. Bezwładne ciało zwierzęcia leżało na drodze, dopóki nie zorganizowano dla niego transportu. Przez cały ten czas nie opuszczał go inny osobnik – kilkuletni Poradek. To rozglądał się dookoła, to obwąchiwał zmarłego towarzysza. Kiedy kilkusetkilogramowe zwłoki ładowano na przyczepę, wkładał do niej głowę. Był w miejscu wypadku dopóty, dopóki pojazd nie odjechał.

W 2018 r. Center for Whale Research poinformowało, że orka Tahlequah (znana również jako J35) urodziła córkę. Niestety, noworodek wkrótce zmarł. Jego matka nie pozwoliła bezwładnemu ciału osunąć się w głębiny. Podtrzymywała je przy powierzchni niemal przez 3 tygodnie, nawet wtedy, gdy procesy rozkładu tkanek były już zaawansowane. Uczeni obserwowali, jak Tahlequah nie ustaje w staraniach: kiedy tylko ciało zmarłej córki zsuwało się z jej grzbietu, podpływała po nie i ponownie przytrzymywała je przy sobie i przy powierzchni. Zachowując się w ten sposób, pokonała łącznie ponad 1,5 tys. km.

Rok wcześniej na łamach „Scientific Reports” opisano zachowanie 33-letniej szympansicy Noel, która straciła adoptowanego syna, 9-letniego Thomasa (zmarł na infekcję płuc). Noel pozostawała przy nim przez długi czas, nawet wtedy, gdy inne osobniki ze stada oddaliły się na żerowanie. Oglądała jego ciało uważnie, ostrożnie dotykała i czyściła mu zęby zerwaną nieopodal trawą.

Antropomorfizacja niepożądana? Nie zawsze

Nie ulega wątpliwości, że Poradek, Tahlequah i Noel, a także setki innych zwierząt obserwowanych w podobnych okolicznościach, po śmierci bliskiego towarzysza zmieniły swój typowy behawior. Trwając przy zmarłym osobniku, przestały żerować, zmodyfikowały dobowe rytuały, odizolowały się od wcześniejszej grupy socjalnej. Tyle że przecież nie wiemy, co działo się w świecie wewnętrznym tych zwierząt. Przeżywały żałobę, czy były zdezorientowane? Ubolewały nad stratą bliskiego osobnika, czy nie wiedziały, jak zareagować na nieoczekiwaną zmianę warunków bytowych? Etologia jest nauką, która wystrzega się antropomorfizacji jak ognia. I często jest to uzasadniona asekuracja. Warunki dobrostanu wielu gatunków są drastycznie odmienne od ludzkich. Nie można zakładać, że potrącona sarna chce, aby ją przytulić, że delfin jest zadowolony, ponieważ ma „uśmiechnięty” pysk, a kura lubi nasze towarzystwo, bo jak ją złapiemy, to rozkłada skrzydła i zastyga w bezruchu. Takie projektowanie własnych reakcji na inne gatunki jest dla nich szkodliwe.

A jednak ostrożność w interpretowaniu zachowań zwierząt ma pewne granice. Bywa tak, że w „naukowe”, „obiektywne”, pozbawione antropomorfizacji opisanie behawioru trzeba włożyć tyle wysiłku, że zakrawa to na absurd. Wzbranianie się przed prostym stwierdzeniem, że zwierzę cierpi po utracie bliskiego osobnika, jest bezzasadne. Podobnie jak doszukiwanie się u szympansa, słonia czy żyrafy dystresu (negatywnej odpowiedź organizmu na stres) oraz reakcji adaptacyjnej, a odmawianie im zdolności do przeżywania żałoby. Pytanie o to, czy żubr Poradek „potrafi” przeżywać stratę bliskiego osobnika jest nie tylko nieprawidłowo skonstruowane, lecz także męcząco niepoprawne. Doszukiwanie się różnic jakościowych, a nie ilościowych pomiędzy tym, jak człowiek przeżywa emocje, a tym, jak czynią to zwierzęta, jest przestarzałe i było już wiele razy zbijane silnymi dowodami naukowymi.

Badania wystarczające? Niezupełnie

W 2009 r. na łamach „Neuropsychopharmacology” wykazano, że monogamicznym nornikom preriowym, które odizolowano od partnera na 5 dni, istotnie wzrastało stężenie hormonów stresu (kortykosteroidów) we krwi. Badania opublikowane rok później w „Journal of Neuroscience Research” dowiodło, że szczury pozbawione towarzystwa swojego stada wykazywały większą od grupy kontrolnej fragmentację DNA (negatywny proces mogący prowadzić do nowotworów, szybszej śmierci itp.). Krowy, którym uniemożliwiono kontakt z dotychczasowymi towarzyszkami, reagowały wzrostem stężenia adrenaliny we krwi (badanie z 2009 r., z „Journal of Animal Science”).

Podobnych badań są dziesiątki, ale – jak widać – większość z nich analizuje fizjologiczne reakcje zwierząt po tymczasowej utracie kontaktu z bliskim towarzyszem, a nie po jego śmierci. Wyjątki są nieliczne. Na przykład w 2006 r. uczeni z University of Pennsylvania opisali wyniki badań dotyczących poziomu hormonów stresu u pawianów, których bliscy zginęli podczas ataku drapieżnika. Stężenie glikokortykoidów było u nich istotnie wyższe niż u innych członków stada, a do normy wróciło dopiero po kilku miesiącach.

Pora na to, by takich danych pojawiło się więcej. Etologia potrzebuje bardziej systemowego podejścia do zwierzęcej reakcji na śmierć. Nie powielanej wciąż i wciąż na nowo wyliczanki pojedynczych obserwacji, które mają odpowiedzieć na pytanie, „czy” inne gatunki przeżywają żałobę, lecz nowej architektury pytań o to „w jaki sposób”.

Takie działania są powoli podejmowane – np. w 2018 r. czasopismo „Philosophical Transactions of the Royal Society B” wydało numer poświęcony tanatologii ewolucyjnej. Może już czas, by stała się ona nie tematem pojedynczego wydania, lecz znaną szerzej dziedziną naukową.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną