Gdyby nie uderzenia, Ziemia byłaby martwa
Skąd wzięło się życie na naszej planecie? Przybyło z kosmosu, czy też jest rdzennie ziemskie? A może z zewnątrz dotarły surowce i półprodukty, a Ziemia okazała się dla życia idealną montownią? Debata na ten temat trwa od dawna. Wśród tych, którzy uważają, że generalnie jesteśmy „tutejsi” i wyłoniliśmy się z miejscowej martwej materii, ścierają się dwie główne koncepcje. Według pierwszej życie wystartowało u wylotu gorących źródeł bijących na dnie głębin oceanicznych. Druga wskazuje na odmienne środowisko: płytkie, ciepłe i nasłonecznione zbiorniki wodne – „zupę pierwotną”, jak to w 1924 r., a więc dokładnie sto lat temu, określił Aleksander Oparin. Prawie trzy dekady później, w 1952 r., Stanley Miller i Harold Urey przeprowadzili słynny eksperyment laboratoryjny, podczas którego w zamkniętym naczyniu wypełnionym kilkoma nieorganicznymi związkami – wodoru, metanu, amoniaku i wody – inicjowali wyładowania elektryczne, uzyskując wiele związków organicznych, w tym aminokwasów, obecnych w żywych organizmach.
Sięgnij do źródeł
Badania naukowe: Mimicking lightning-induced electrochemistry on the early Earth
Od tego czasu przeprowadzono dziesiątki eksperymentów mających na celu stworzenie – mówiąc skrótowo – „życia w próbówce”. Najnowszy przeprowadzili naukowcy z Harvard University (zespołem kierował George Whitesides, jeden z najwybitniejszych współczesnych chemików, który do współpracy zaprosił kilkunastu badaczy próbujących od lat rozgryźć zagadkę życia w projekcie Origin of Life Initiative). Tym razem eksperymentatorzy wprost nawiązali do doświadczenia Millera i Ureya. W laboratorium inicjowali wyładowania elektryczne w naczyniu wypełnionym mieszaniną gazów, w której znajdowały się związki węgla i azotu. Iskry trafiały w płytki pojemnik z gorącym roztworem wodnym zawierającym rozmaite związki nieorganiczne.
W ten sposób badacze zamierzali zweryfikować scenariusz narodzin ziemskiego życia w płytkich akwenach morskich podgrzewanych przez wyziewy wulkaniczne wydostające się z wnętrza skorupy ziemskiej oraz bombardowanych przez wyładowania atmosferyczne. I faktycznie uzyskali mnóstwo związków organicznych będących, jak to określili, „podstawowymi cegiełkami życia”. Szczególnie obfity plon zebrali po dodaniu minerałów siarczkowych często występujących w gorących źródłach wulkanicznych.
W konkluzji artykułu opisującego eksperyment jego autorzy stwierdzają: „Wyładowania elektryczne sprawiły, że węgiel i azot z powietrza zostały przeobrażone w użyteczne biologicznie molekuły, które akumulowały się w roztworze wodnym”. Komentując wyniki badań, Whitesides stwierdził, że „na wczesnej Ziemi pioruny mogły uruchamiać ciąg reakcji elektrochemicznych obejmujących atmosferę, oceany i skały w strefach aktywnego wulkanizmu, stwarzając lokalne warunki do powstania i przetrwania życia”.
Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.