„Wędrówki z dinozaurami” po 25 latach – suplement: Bliskie spotkanie z królem Tyranozaurem, a konkretnie z królową
Aby spotkać Sue, trzeba się wybrać do Field Museum w Chicago. Przejść przez Genius Hall of Dinosaurs i skręcić w prawo zaraz za triceratopsem. Właśnie tam, w galerii Griffin Halls of Evolving Planet, stoi ona: najsłynniejszy Tyrannosaurus rex, jakiego kiedykolwiek odnaleziono. Ta jedna skamieniałość, odkryta dokładnie 35 lat temu, zrewolucjonizowała wiedzę o całym gatunku. Jej historia to opowieść złożona. O naukowych przełomach oczywiście. Również jednak o dramatycznych bataliach prawnych oraz o aukcjach, podczas których cenne znaleziska paleontologiczne osiągają astronomiczne sumy. I o uczonych niemających pewności, czy będą mogli badać sprzedane okazy.
Owocne cięcie
Sue nie jest zwykłą skamieniałością. W Field Museum stoi potężny szkielet – o długości ponad 12 m i wysokości 4 m. Masywna czaszka waży ok. 270 kg. Spoczywa w specjalnej gablocie – jest zbyt ciężka, by można ją zawiesić na końcu szyjnego odcinka kręgosłupa, dlatego zastąpiono ją gipsowym odlewem. Poza tym naukowcy chcieli mieć łatwy dostęp do oryginału, bo wciąż pojawiają się nowe techniki i metody, dzięki którym można jeszcze szerzej uchylić okno do przeszłości – tej sprzed 67 mln lat, tuż przed dramatycznym końcem ery mezozoicznej, której kres położył najprawdopodobniej upadek wielkiego meteorytu.
Sue to największy dotychczas odkryty okaz należący do tego gatunku. I najbardziej kompletny, bo zachowany w 90 proc. – składający się z ponad 250 kości (na ok. 380 znanych). Wcześniej badacze rekonstruowali wygląd i inne cechy gatunku T. rex na podstawie fragmentów wielu różnych osobników. Kiedy tylko Sue stanęła w Field Museum, pojawił się tam Greg Erickson, obecnie profesor Florida State University. W szkielecie zauważył linie wzrostu, na podstawie których można ustalić wiek osobnika. Zapytał dyrekcję placówki, czy będzie mógł przeciąć na pół kość bezcennego dinozaura. Po długich naradach otrzymał zgodę.
Dinozaury wykluwały się z jaj – zadziwiająco małych, jak na późniejsze rozmiary dorosłych osobników. Jeśli zaczynasz jako malec, ale kończysz jako olbrzym, to musisz albo bardzo długo żyć, albo bardzo szybko rosnąć. Ericksona ta zagadka fascynowała. Przecinając kość Sue i licząc zachowane w niej pierścienie, wykazał, że błyskawicznie przeobrażała się z noworodka o masie paru kilogramów w dorosłą bestię o masie sześciu ton. Przestała rosnąć dopiero po osiągnięciu 20. roku życia, przy czym kulminacja wzrostu następowała w wieku 14–18 lat – wtedy mogła przybierać na wadze nawet pół tony w ciągu roku. Zmarła około trzydziestki, co czyni ją jednym z najdłużej żyjących znanych tyranozaurów.
Inni naukowcy liczyli na to, że dzięki Sue dowiedzą się, jak poruszały się te wielkie drapieżniki. Z jaką prędkością biegały, jak szybko się rozpędzały, czy były zwinne i zręczne, jaką postawę przyjmowały podczas biegu czy też wtedy, kiedy stały? To dość szczegółowe pytania, na które nie ma jeszcze dokładnej odpowiedzi. Niemniej eksperci od biomechaniki, tacy jak John Hutchinson, profesor Royal Veterinary College, przez wiele tygodni mierzyli proporcje ciała Sue, dokładnie przyglądając się każdemu śladowi po przyczepie mięśni na jej kościach, oglądając jej stawy. Takie informacje można wykorzystać do oszacowania siły muskulatury całej kończyny czy też sposobu poruszania się zwierzęcia.
Wszystko to Hutchinson starał się uwzględnić w swoich modelach komputerowych, a z tych wynikało, że T. rex raczej nie biegał, lecz poruszał się z prędkością nie większą niż 15–25 km/godz., a niewykluczone, że dwa razy mniejszą. Sadził czterometrowe susy, zawsze jednak jedna z nóg dotykała ziemi. Czy tak rzeczywiście było? Różne modele biomechaniczne sugerują różne wartości, a zagadka nie jest jeszcze do końca rozwiązana. W każdym razie pod wpływem takich badań rekonstrukcja szkieletu Sue była modyfikowana. Zmieniano ułożenie głowy, bioder i maleńkich rąk, by były zgodne z wynikami analiz biomechanicznych.
Wyjątkowe pęknięcie
Dziesiątki razy mierzono także czaszkę, by ocenić jej elastyczność umożliwiającą pochłanianie gigantycznych porcji mięsa oraz wyliczyć siłę szczęk. Emily Rayfield wykazała, że ta siła była skoncentrowana z przodu paszczy, co może sugerować, że Sue zabijała ofiarę potężnym kłapnięciem szczęk, a następnie wyrywała z niej kawały mięsa, odciągając głowę do tyłu.
Kości Sue opowiedziały też badaczom dramatyczną historię jej życia wypełnionego walką o przetrwanie. Zrośnięte po złamaniach żebra, naderwane ścięgna, uszkodzona łopatka i zapalenie stawów świadczyły o urazach, które musiały utrudniać codzienne życie. W żuchwie odkryto ślady pasożytniczej infekcji. Mogła powodować bolesne obrzęki i problemy z jedzeniem, co groziło śmiercią głodową. Z powodu infekcji w nodze jedna z kości była dwukrotnie powiększona. Jakim cudem zwierzę w takim stanie przeżyło tak długo? Odpowiedź, choć niepewna, doprowadziła badaczy do rewolucyjnego wniosku: być może T. rex nie był samotnym łowcą, lecz zwierzęciem zdolnym do życia w grupie, a nawet do opieki nad rannymi.
Odkrycie tego najsłynniejszego tyranozaura było dziełem przypadku. W samochodzie terenowym, którym ekipa poszukiwaczy skamieniałości podróżowała 12 sierpnia 1990 r. po bezdrożach zachodniej części amerykańskiego stanu Dakota Południowa, pękła opona. Podczas gdy inni uczestnicy eskapady zajmowali się jej wymianą, Sue Hendrickson wybrała się na samotną wędrówkę po okolicy. W pewnym momencie jej wzrok przykuły trzy ogromne kości wystające z kilkunastometrowego klifu. Serce zabiło jej szybciej. Natychmiast zgłosiła znalezisko swojemu pracodawcy Peterowi Larsonowi, prezesowi Black Hills Institute of Geological Research.
Następnego dnia zaczęło się żmudne wydobywanie szkieletu. Sześć osób zajmowało się tym od świtu do zmierzchu przez 17 dni. A kiedy praca dobiegła końca, paleontolodzy amatorzy zrozumieli, że trzymają w rękach coś wyjątkowego. Znalezisko nazwano Sue, na cześć odkrywczyni, choć płci zwierzęcia nie udało się ustalić do dziś. Badacze używają zaimka „ono”.
Szybko pojawiły się wątpliwości, do kogo należy znalezisko. Instytut Black Hills zapłacił 5 tys. dol. właścicielowi terenu, którym był Maurice Williams z plemienia Cheyenne River Sioux. Władze transakcję jednak zakwestionowały, twierdząc, że ziemia w teorii należąca do Williamsa została powierzona państwu, a zatem skamieniałość jest dobrem publicznym. Do instytutu wkroczyli agenci FBI i skonfiskowali Sue. Rozpoczął się wieloletni spór prawny oraz polityczny thriller. Ostatecznie sąd uznał, że Sue jest własnością Williamsa, a ten błyskawicznie wystawił znalezisko na aukcję w Sotheby’s. Odbyła się ona w 1997 r., trwała osiem minut i zakończyła wylicytowaniem rekordowej wówczas kwoty 8,36 mln dol. Nabywcą było Field Museum, które zdobyło środki dzięki sponsorom, m.in. takim jak Disney i McDonald’s.
Sue – skatalogowana jako okaz FMNH PR 2081 – znalazła bezpieczny dom w instytucji publicznej. W maju 2020 r. po dokładnym oczyszczeniu i zmontowaniu wszystkich kości – co 12-osobowemu zespołowi zajęło trzy lata – została zaprezentowana publicznie. Paleontologom towarzyszyła jednak obawa. „Co by się stało, gdyby Sue trafiła do prywatnego kolekcjonera? Dziś moglibyśmy oglądać ją tylko na zdjęciach z katalogu aukcyjnego. Nauka straciłaby dostęp do bezcennego źródła wiedzy” – ostrzegała Rayfield, która przez długi czas pełniła funkcję prezeski Society of Vertebrate Paleontology, organizacji zrzeszającej ponad 2 tys. badaczy skamieniałości kręgowców, w tym dinozaurów. Stowarzyszenie to wielokrotnie protestowało przeciwko sprzedawaniu cennych okazów paleontologicznych na aukcjach.
Szczęśliwe zakończenia
Tak było również w przypadku transakcji, której bohaterem został T. rex znany jako Stan. Jest o pół metra krótszy i o 30 cm niższy od Sue, a także mniej kompletny. Za to jego czaszka zachowała się w stanie niemal idealnym. Przez ćwierć wieku przebywał w Black Hills Institute, gdzie paleontolodzy mieli do niego stały dostęp, co zaowocowało lawiną publikacji naukowych. I oto niespodziewanie w październiku 2020 r. trafił na aukcję w Christie’s, gdzie w ciągu paru minut został wylicytowany za zawrotną kwotę 31,8 mln dol. Tyle zapłacił anonimowy nabywca. „To katastrofa dla nauki” – stwierdziła wówczas Lindsay Zanno, ekspertka od tyranozaurów z North Carolina Museum of Natural Sciences, która poświęciła Stanowi wiele publikacji.
Miesiąc później jej placówka odkupiła od prywatnego znalazcy inną niezwykłą skamieniałość – The Dueling Dinosaurs, składającą się ze szkieletów dwóch wielkich gadów. T. rex i triceratops prawdopodobnie zwarły się w boju, który dla obu okazał się ostatnim. Znalezisko jest w doskonałym stanie. Tyranozaur, ochrzczony Bloody Mary, choć płci nie ustalono, prawdopodobnie zachował się w 98 proc., co oznaczałoby, że jest bardziej kompletny niż Sue. Ten skarb, za który zapłacono 6 mln dol. dzięki publicznej zbiórce, wcześniej przez kilkanaście lat pokrywał się kurzem w magazynie, a naukowcy nie mieli do niego dostępu. „To okropne, gdy takie wspaniałe okazy znikają w prywatnych kolekcjach” – podkreślała Zanno, inicjatorka tej transakcji.
Na szczęście Stan odnalazł się dwa lata później. Do jego posiadania przyznało się Muzeum Historii Naturalnej w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Organizująca się dopiero placówka od kilku lat kompletuje swoją kolekcję, skupuje cenne eksponaty na całym świecie, nie szczędząc funduszy. Ma zostać otwarta dla publiczności pod koniec tego roku. Dla Stana przygotowano w niej specjalną salę. Paleontolodzy odetchnęli z ulgą. Wygląda na to, że znów będą mogli go badać. Podobnie jak Sue.