Reklama
Shutterstock
Środowisko

Generatory huraganów i tajfunów pracują na pełnych obrotach

Osuwisko tuż za domem
Środowisko

Osuwisko tuż za domem

W miarę jak zmiany klimatu przynoszą w góry coraz gwałtowniejsze deszcze, rośnie zagrożenie niebezpiecznymi spływami rumowisk

Skala siły cyklonów tropikalnych, opracowana na początku lat 70. XX wieku przez amerykańskich badaczy Herberta Saffira i Roberta Simpsona, dzieli najpotężniejsze wiry atmosferyczne na Ziemi na pięć kategorii. Wygląda na to, że dziś to za mało.

Najwyższa kategoria jest otwarta i obejmuje wszystkie zjawiska, w których prędkość wiatru przekracza 137 węzłów (252 km/h). Coraz częściej jednak meteorolodzy podnoszą argument, że potrzebna jest kategoria szósta – dla cyklonów, w których wiatr osiąga prędkości powyżej 160 węzłów (296 km/h). Powód jest prosty: w ostatnich dekadach wyraźnie wzrosła częstotliwość występowania tych monstrualnych spiral powietrznych o ogromnym potencjale destrukcji.

Gdzie rodzą się takie „szóstki”? Choć formalnie kategoria ta nie została jeszcze wyodrębniona, źródeł najpotężniejszych wirów postanowili poszukać naukowcy z Tajwanu – ci sami, którzy ponad dekadę temu, po przejściu przez Filipiny w 2013 r. tragicznego w skutkach tajfunu Haiyan (który pochłonął ponad 9 tysięcy ofiar), jako pierwsi zaproponowali rozszerzenie skali Saffira–Simpsona. Haiyan osiągał maksymalną prędkość wiatru 315 km/h. Dwa lata później, na północno-wschodnim Pacyfiku, w pobliżu Meksyku, pojawił się cyklon Patricia, w którym zmierzono rekordową w historii tych zjawisk prędkość wiatru – 345 km/h.

Tajwańscy badacze zaczęli od bilansu. W okresie od 1982 do 2011 roku zidentyfikowali zaledwie osiem takich „szóstek”. Tymczasem w ciągu jednej dekady, w latach 2013–2023, doliczyli się już dziesięciu. „Wyraźnie widać, że zjawisko nabiera intensywności. Generatory ekstremalnych wirów działają coraz wydajniej” – relacjonowała główna autorka badań, I-I Lin, podczas dorocznej konferencji Amerykańskiej Unii Geofizycznej, która odbyła się w połowie grudnia w Nowym Orleanie.

Dalsze analizy zespołu Lin wykazały, że najsilniejsze cyklony tropikalne można powiązać z konkretnymi obszarami oceanów, w których dochodzi do ich gwałtownego wzmocnienia. Badaczka określa te rejony mianem „gorących punktów” światowego oceanu. Jeden z nich znajduje się na Pacyfiku, na wschód od Filipin i wyspy Borneo, drugi – na Atlantyku, na wschód od Kuby, Haiti i Florydy. W tych miejscach zachodzi gigantyczny transfer energii z hydrosfery do atmosfery, a pomiary temperatury wody na różnych głębokościach wskazują, że zasób tej energii szybko rośnie. W efekcie „gorące punkty” nie tylko stają się coraz cieplejsze, lecz także gwałtownie rozszerzają się zarówno wszerz, jak i w głąb oceanu. Według tajwańskich naukowców działalność człowieka odpowiada za ten proces w 60–70 proc., a pozostała część wynika z czynników naturalnych.

|/||


Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Reklama