||| ||| Shutterstock
Struktura

Królestwo za jedwab, czyli historia i współczesność najdroższego materiału świata

Szlachetna nić miała swój początek w starożytnych Chinach. Wiła się przez Azję i Europę, budząc emocje i pożądanie. Dziś jej producentkom przyglądają się genetycy.

Początki hodowli jedwabnika osnute są gęstym woalem tajemnicy. Na pewno było to nad Żółtą Rzeką, gdzie rosną drzewa morwowe, na których żeruje niepozorna ćma o nazwie Bombyx mandaryna, której gąsienice tkają niezwykłą przędzę. Nić z jednego kokonu może mieć nawet 3 km długości, jest supercienka (0,02 mm), niezwykle mocna i zaskakująco trwała, a utkany z niej materiał nie tylko pieści i chłodzi skórę, ale też cieszy oko. Według najpopularniejszego chińskiego mitu to bogini Leizu, żona (lub córka) legendarnego Żółtego Cesarza, pierwsza nauczyła się rozwijać kokony i tkać z cieniutkiej przędzy delikatny materiał. Inne mówią o bogini z końską głową czy księżniczce Si Ling-chi. Może pojawiać się w nich motyw kokonu przypadkowo wpadającego do filiżanki gorącej herbaty (ciepła kąpiel faktycznie rozpuszcza serycynę, uwalniając nić), ale zawsze występują w nich kobiety. Jedwabnictwo było bowiem zwyczajowo ich zajęciem.

Chińska księżniczka przemycająca we włosach jajeczka jedwabników, scena z opuszczonego w VIII w. miasta Dandan Oilik.Getty ImagesChińska księżniczka przemycająca we włosach jajeczka jedwabników, scena z opuszczonego w VIII w. miasta Dandan Oilik.

To one dbały, by przechowywane w lęgarniach jajeczka nie zmarzły lub się nie przegrzały, a po wykluciu gąsienic karmiły je liśćmi morwy i chroniły przed zmianami temperatury, hałasem, a nawet brzydkimi zapachami. – Z ikonografii chińskiej wynika, że przy pozyskiwaniu, suszeniu i tkaniu przędzy pracowały obydwie płcie, ale zwyczajowo uważano, że z pielęgnacją nad jedwabnikami – wymagającą tej samej uwagi i czułości, co opieka nad dziećmi – najlepiej radzą sobie kobiety – mówi archeolożka prof. Małgorzata Grupa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Z tym że macierzyńskie instynkty nie mogły im przeszkadzać w duszeniu larw przed pełną metamorfozą, bo motyl, wydostając się z kokonu, przecinał przędzę, którą potem trzeba było skręcać, by uzyskać długą nić.
Surowe, zabarwione już czy wyhaftowane tkaniny trafiały oczywiście w ręce mężczyzn, którzy zajmowali się handlem nimi. Sprzedawali także wyrabiane z jedwabnych nici liny, struny czy bezdrzewny papier. Nie oni jednak i nie producenci przez setki lat czerpali z tego największe zyski. Głównie bogacili się cesarz i kilka rodzin książęcych, ci którzy mieli monopol na obrót tym pożądanym towarem.

Nigdy nie czuję się tak definitywnie kobietą, jak wtedy, gdy noszę jedwabną chustę.
Audrey Hepburn

Jedwab upowszechnił się za dynastii Han (202 r. p.n.e.–220 n.e.). – Według Sogdyjczyków, którzy żyli na trasie lądowego szlaku handlowego do Persji i pośredniczyli w handlu z Państwem Środka, w Chinach wszyscy chodzili w jedwabiach. Jednak chłopi nosili najgorsze, niebarwione materiały, ponieważ jakość tkaniny, jej kolor i utkany lub wyhaftowany wzór określały przynależność do grupy społecznej i były ściśle regulowane przez państwo. A to oznacza, że producenci najdelikatniejszych jedwabi nigdy ich nie nosili – podkreśla badaczka. Zaczął też służyć jako waluta, którą płacono żołnierzom i urzędnikom (choć już wcześniej wykorzystywano go jako dar dyplomatyczny).

Najstarsze ślady fibroiny, czyli białka stanowiącego główny budulec nici jedwabnika, znaleziono dzięki spektometrii masowej w glebie pobranej z mającego 8,5 tys. lat grobowca w Jiahu. Na to, że już wtedy wykorzystywano jedwabną przędzę, wskazywały znalezione tam narzędzia tkackie i kościane igły. Dwa tysiące lat młodsza jest znaleziona w 2019 r. w pobliskim Shicun wyrzeźbiona w kamieniu poczwarka jedwabnika. Natomiast najstarsze, mające ok. 5 tys. lat, materiały pochodzą z wykopalisk w Qingtai w prowincji Henan (gdzie użyto ich do owinięcia ciał dzieci), z osady w Qianshanyang (kawałki znaleziono w bambusowym koszyku) oraz z dolnego biegu Jangcy (kłębuszek nici).

Pierwsze prawdziwie królewskie jedwabie są znane z grobów władców dynastii Shang (1600–1046 r. p.n.e.), ale dopiero o tkaninach z czasów dynastii Han można mówić jako o technologicznym majstersztyku. Odkryta w grobie kobiety o imieniu Xinzuhi w Mawangdui Changsha (prowincja Huan) ponadmetrowej długości gaza ważyła zaledwie 48 g i można ją było schować do pudełka od zapałek. Od połowy I tys. p.n.e. motywy związane z jedwabnictwem gościły w ikonografii, literaturze i sztuce, a malarzom i kaligrafom jedwab zaczął służyć jako materiał.

Technologii produkcji jedwabiu w Chinach strzeżono jak oka w głowie. Nie dało się tak jednak w nieskończoność.

Tyś niedłużny robakowi za jedwab,
bydlęciu za skórę,
baranowi za wełnę,
a kotu za perfumy.
William Shakespeare

W Dolinie Indusu hodowano jedwabniki już w III tys. p.n.e. – uważa część badaczy. Ale tajniki produkcji jedwabiu znano tam z pewnością już w końcu I tys. p.n.e. W tym samym czasie hodowle istniały też w Korei i Japonii. To zresztą potwierdzają opublikowane kilka miesięcy temu w „Nature” badania chińskich naukowców z BGI Genomics w Shenzhen (patrz ramka), którzy wyróżnili 468 genów świadczących o udomowieniu ciem – chińskie i japońskie odmiany okazały się znacząco różnić. A to oznacza, że musiało dojść do niezależnej ewolucji hodowlanego owada.

Do Europy jedwab przywędrował dzięki Sogdyjczykom i Persom, którzy pławili się w orientalnych luksusach. Z tekstów wiemy, że jedwab znali zarówno Grecy, jak i Rzymianie. Aleksander Wielki zetknął się z nim w trakcie swej wyprawy na Wschód. Arystoteles o biologii niezwykłego motyla wiedział zadziwiająco wiele. Twierdził, że to kobiety potrafią rozwijać nić i tkać z delikatnej przędzy materiał, a „pierwszą była Pamfila na wyspie Kos”. Informację tę powtórzył potem Pliniusz. Umiejscowienie pierwszej produkcji jedwabiu na Kos wydaje się logiczne. Leży ona tuż przy wybrzeżu azjatyckim, a to na Bliskim Wschodzie najwcześniej musiały pojawić się hodowle nielegalnie wywożonych z Indii lub Państwa Środka jedwabników.

Niekoniecznie jednak były to jedwabniki, których gąsienice żerowały na morwie – raczej dzikie, żyjące na liściach innych drzew (np. dębu), które mogły być ściągnięte z Indii. Wytwarzany przez nie dziki jedwab nie ma pożądanego połysku, stąd może utyskiwania antycznych na jakość tkanin z Bliskiego Wschodu. Tym bardziej że mieli z czym porównywać, bo jedwab z Chin stale docierał do Persji i dalej, przez Palmyrę, do Aten i Rzymu. Na przełomie er doszło tam do takiego rozkwitu produkcji tego materiału, że nadwyżki wywożono na Zachód. Robiono to szlakami lądowymi (nazwanymi w XIX w. przez Ferdinanda von Richthofena jedwabnymi) i morskimi – choć te ostatnie nie sprawdzały się w przypadku tkanin, bo wilgoć ładowni statków nie bardzo im służyła.

Kobiety rozwijające kokony, brytyjska litografia z 1845 r.Getty ImagesKobiety rozwijające kokony, brytyjska litografia z 1845 r.

Materiał eksportowano, ale przemyt jajeczek motyli karano śmiercią. I tak jednak do niego dochodziło. Według legendy i w tym miały swój udział kobiety – jako skrytek używały klejnotów lub włosów. Tyle że efekt był zwykle mierny: motyle z trudem adaptowały się w nowym środowisku, nie umiano też o nie dbać. Najpopularniejsza legenda o przybyciu jedwabników do Bizancjum łączona jest jednak z mnichami, którzy za Justyniana Wielkiego ukryli cenną kontrabandę w laskach pątniczych. Święci mężowie musieli przełamać złą passę, bo europejska produkcja jedwabiu utrwaliła się w V w. i nie załamała pomimo przemarszów hord barbarzyńców niszczących wiele antycznych technologii i tradycji.

Od tego czasu decydujący wpływ na europejską modę miało właśnie Bizancjum: oferowało bowiem jedwab chiński, indyjski i własny, narzucając ornamentykę tkanin, w której mieszały się wpływy orientalne, hellenistyczne, chrześcijańskie, a po pojawieniu się Arabów również arabskie. – Europa oszalała na punkcie jedwabiu. Jego noszenie stanowiło dowód statusu i snobizmu, bo stać na niego było tylko najbogatszych – mówi prof. Grupa.

Seneka i Pliniusz krytykowali zamiłowanie Rzymian do chińskich jedwabi, na które wydawali ponoć nawet sto milionów sestercji (niemal połowa rocznej produkcji cesarskiej mennicy). W Bizancjum jedwab też stanowił szczyt luksusu. – W VI w. Grzegorz z Tour pisał, że dwucentymetrowa jedwabna wstążeczka w złotym oplocie, którą kobiety przepasały czoło, kosztowała tyle co żelazny hełm, kolczuga i długi miecz w opasaniu, czyli jedna dobra wioska. A to oznacza, że była najdroższym produktem świata – podkreśla prof. Grupa.

W naszej rodzinie nie używaliśmy jedwabnej pościeli.
Jimmy Hoffa

Najwcześniejsze jedwabie odnalezione w Europie pochodzą z zachodu – z cmentarzyska w Kencie z IV w. Natomiast najbogatsze znalezisko – z wikińskiego pochówku łodziowego z początku IX w. w Osebergu w Norwegii. Znaleziono tam aż 110 fragmentów wielokolorowej tkaniny tkanej typową dla Bizancjum techniką samitum (u nas zwaną śródziemnomorską), ze złotym oplotem oraz motywem ptaków w medalionach z pereł. Były tam także wąskie paski, którymi obszyto krawędzie gorzej zachowanej wełnianej i lnianej odzieży. Co ciekawe, z badań laboratoryjnych wynika, że wykonano je z przędzy jedwabników dzikich.

Lokalizacja tego wyjątkowego zbioru nie powinna dziwić, bo od VIII w. handlem jedwabiami zajęli się Skandynawowie. Za ich sprawą ten materiał trafił też nad Wisłę. Choć mieszkańcy naszych ziem chodzili głównie w lnianych i wełnianych ubraniach, to właśnie jedwabiu zachowało się stosunkowo najwięcej, bo jest zdecydowanie najtrwalszą z tkanin i w środowisku lekko kwaśnym i stabilnym ulega degradacji dużo wolniej niż inne tkaniny.

Cztery najstarsze fragmenty pochodzą z końca X w. Znacznie więcej, bo ok. 20, datowanych jest na XI w. Wtedy musiało prawdopodobnie dojść do zwiększenia aktywności handlowej Skandynawów i siły nabywczej lokalnych bogaczy, którzy płacili za towar niewolnikami, miodem i skórami. – Jedwabie szły na północ trasą z Konstantynopola przez Kijów do Nowogrodu – na niej archeolodzy znaleźli ok. 1000 fragmentów materiału. Jestem pewna, że i u nas było ich więcej niż te 30 odnotowanych. Problem w tym, że kiedyś archeolodzy w ogóle nie traktowali tkanin jako źródeł i ich nie badali, więc wszystkie znajdowane na czaszkach kobiet czółka opisywali jako lniane, chociaż ten materiał nie miał prawa przetrwać – mówi prof. Grupa.

Szlachetne tkaniny z Bizancjum do Europy docierały m.in. za sprawą wypraw krzyżowych, bo gdy krzyżowcy doszli do Konstantynopola, właśnie nimi wynagradzano im udział w wyprawie. Ale i nad Morzem Śródziemnym klimat sprzyjał hodowli owadów, więc prestiżowa produkcja jedwabiu przesunęła się na zachód. Co prawda w XI w. to Arabowie przynieśli ją na Sycylię, ale za ojca zachodnioeuropejskiego jedwabnictwa uważa się Rogera II. Ten normandzki hrabia w 1105 r. zajął wyspę, przejął tradycje rzemieślnicze, ściągnął z Grecji znawców uprawy i produkcji jedwabiu – i rozkręcił lukratywny biznes. Dopiero z Sycylii jedwabnictwo przeniosło się do Italii i Francji.

Francuski to rozkoszny język, zwłaszcza w przekleństwach.
Są jak razy wymierzane jedwabiem.
Oscar Wilde

W renesansie do hodowli ciem zaczęto podchodzić bardzo profesjonalnie. Pisano na ten temat uczone traktaty, które stały się inspiracjami, a nawet podręcznikami produkcji jedwabiu dla kolejnych władców. Próby podejmowano niemal wszędzie. Nie zawsze z powodzeniem, głównie z powodu niesprzyjającego klimatu. Nie udało się np. benedyktynkom w Żarnowcu ani początkującym hodowcom w okolicach Gdańska, gdzie próbowano hodować gąsienice na liściach dębu. Zupełnie nie zdały egzaminu siłowe metody książąt bawarskich, którzy przymuszali chłopów pod groźbą kar do sadzania morw i próbowali hodować jedwabniki (co barwnie opisuje w „Pierścieniach Saturna” W.G. Sebald). Więcej szczęścia przyniosły tkalnie stawiane przez cesarza Maksymiliana II Habsburga (1527–76), króla Francji Henryka IV Burbona (1589–1610) i króla Anglii Jakuba I Stuarta (1566–1625).

Ten jedwabny boom wiąże się z pewnym problemem dla badaczy tekstyliów. Co prawda prof. Małgorzata Grupa w kryptach kościołów w Polsce znalazła na ciałach zmarłych aż 5 tys. różnych gatunków jedwabiu datowanych od XVI do XIX w., jednocześnie nie jest jej łatwo stwierdzić, czy są one chińskie, bizantyńskie, francuskie, włoskie czy hiszpańskie. Pewność dają dopiero skomplikowane badania technologiczne i laboratoryjne. – We wczesnym okresie w określaniu pochodzenia tkaniny nie pomagają motywy dekoracyjne, bo na Zachodzie wraz z technologią produkcji przejęto całe wzornictwo orientalne, do tego stopnia, że na włoskich tkaninach pojawiły się litery arabskie. Zachodnie wzory pojawiły się w renesansie, gdy właściciele manufaktur do ich projektowania zaczęli zatrudniać malarzy, a ponieważ wiemy, gdzie ci działali, możemy wskazywać, skąd pochodzi dana tkanina. Ale i to nie jest do końca pewne, bo tkacze, np. francuscy hugenoci, stale przenosili się z kraju do kraju ze względu na przepisy fiskalne i kłopoty polityczne – tłumaczy prof. Grupa.
Zanim w XX w. doszło do ustandaryzowania hodowli i produkcji, jakość jedwabi nie była stabilna i to nawet w najlepszych manufakturach. – Wpływ miało wszystko – klimat, zarazy, które mogły wybić całe pokolenie jedwabników, ale przede wszystkim czynnik ludzki, o którym się zapomina. Wystarczyło, że zostali wygnani lub wymarli wszyscy znający się na fachu rzemieślnicy, i kończyła się wyjątkowa jakość produktu – podkreśla badaczka.

Dziś potrafimy wytwarzać syntetyczne tkaniny o właściwościach jedwabiu (próby znalezienia zamiennika podjęto już w XVII w., ale produkcja sztucznych jedwabi na bazie celulozy to koniec XIX w. – próbę czasu przetrwała wynaleziona w 1891 r. w Anglii wiskoza produkowana z ksantogenianu celulozy). Mimo to te autentyczne nadal uchodzą za najszlachetniejsze. I choć nie są już dziś towarem tak ekskluzywnym jak przed wiekami, apaszka od Hermèsa kosztuje 2 tys. zł. A chińscy badacze BGI Genomics w Shenzhen chcą teraz metodami inżynierii genetycznej uzyskać motyla, którego nić będzie jeszcze dłuższa, jeszcze cieńsza i jeszcze trwalsza.

Dowiedz się więcej

Badania archeologiczne czy historyczne nie odpowiadają na pytanie o moment udomowienia cennej ćmy, bo przecież zanim człowiek zaczął ją hodować, mógł pozyskiwać przędzę, zbierając kokony z drzew. Dlatego tak ważnym wydarzeniem było stworzenie pangenomu jedwabnika, co udało się badaczom z BGI Genomics w Shenzhen. Dzięki zsekwencjonowaniu DNA 1078 gatunków jedwabników uzyskali pełen zestaw ich stałych i zmiennych genów. Okazało się, że do udomowienia doszło ok. 5 tys. lat temu. Wtedy to człowiek wyhodował z endemicznej dla dolnego i środkowego biegu Żółtej Rzeki ćmy udomowionego Bombyx mori.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną