Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Mirosław Gryń / pulsar
Struktura

Romeo i Natura, czyli czy kiedy pisarze zaczęli myśleć ekologicznie

Szekspir zatroskany o los zagrożonej przez machinę kapitalizmu przyrody? Platon snujący utopie wegańskie? Badacze poddają dawną literaturę ekokrytyce.

Wszystko jest nawzajem powiązane, a węzeł to święty. A zgoła nic nie ma, co by nawzajem było sobie obce. Ułożone to bowiem zostało we wspólny ład i współtworzy porządek w porządku tego samego świata. Jeden bowiem jest świat, a składa się nań wszystko, i bóg jeden we wszystkim, i jedna istota, i jedno prawo, jeden rozum wspólny wszystkich stworzeń rozumnych i prawda jedna. I jeden wreszcie ideał doskonałości stworzeń o wspólnym pochodzeniu i wspólnym rozumie”. Tak w drugiej połowie II w. Marek Aureliusz widział świat i człowieka – jako system splątany na wszelkich możliwych poziomach. Nic dziwnego, że passus cesarza-filozofa z jego „Rozmyślań” (tu w tłumaczeniu Mariana Reitera) został wykorzystany jako motto badaczy świadomości ekologicznej naszych przodków.

Ten zwrot, polegający na odkrywaniu zależności między człowiekiem a otaczającą go naturą, należy do popularnych dziś w humanistyce nurtów badawczych. W literaturoznawstwie oznacza analizę relacji pomiędzy przedstawianymi w niej istotami ludzkimi a ich środowiskiem naturalnym – i samych sposobów ich przedstawienia.

Ekokrytyka pojawiła się w latach 60. XX w. i pierwotnie skupiała na badaniu momentu w dziejach literatury, gdy natura stała się podmiotem, a nie tylko tłem. Pierwsi badacze wzięli się zatem do tekstów, w których przyroda grała pierwsze skrzypce – czyli do poezji epoki romantyzmu. Później zainteresowali się literaturą współczesną, a stosunkowo niedawno zaczęli cofać się w czasie.

Todd Borlik, literaturoznawca z University of Huddersfield, we właśnie wydanej przez Oxford książce „Shakespeare Beyond the Green World. Drama and Ecopolitics in Jacobean Britain” („Szekspir poza zielonym światem. Dramat i ekopolityka w jakobińskiej Brytanii”) sugeruje, że ten wielki angielski dramaturg i jemu współcześni wygłaszali śmiałe tezy o naturze już u świtu nowożytności. Krytykowali związane z wczesnym kapitalizmem nadmierne wydobycie surowców, wyrąb lasów pod przemysł, przełowienia rzek, grodzenie gruntów rolnych i wynikające z tego wszystkiego zanieczyszczenie środowiska.

Suche sutki karmicielki

Według Borlika proekologiczne wątki pojawiają się w literaturze renesansowej w różnej formie. W poemacie pasterskim „Shepherd’s Calendar” z 1579 r. Edmund Spenser wychwala życie w zgodzie z naturą. W monumentalnym poemacie topograficznym „Poly-Olbion” Michaela Draytona z 1612 r. wyspa jest jednym wielkim organizmem, w obrębie którego poeta ukazuje spersonifikowane miejsca – rzeki, drzewa, jaskinie.

To musiał być popularny zabieg literacki – zauważa prof. Małgorzata Grzegorzewska, anglistka i szekspirolożka z Artes Liberales na Uniwersytecie Warszawskim. – Gdy poeta Georg Herbert (1593–1633) napisał w 1619 r. list do sekretarza króla Jakuba I w podzięce za powstrzymanie osuszania mokradeł wokół przepływającej przez Cambridge rzeki Cam, porównał ją do matki karmicielki. Zauważał, że „nikt nie może bez niepokoju i przygnębienia patrzeć, jak wysychają sutki i więdną piersi tego szlachetnego rodzica”. Takie silnie antropocentryczne uosabianie, nawiązujące do pogańskich religii pełnych nadprzyrodzonych opiekunów rzek czy drzew, miało działać na wyobraźnię i wzbudzać szacunek dla przyrody.

Pelasgowie (...) piękny tam święty gaj założyli,
z drzew gęstwiną tak wielką, że z trudem się strzała przebije.
Rosły tam sosny i wiązy ogromne,
były też grusze,
były o słodkich owocach jabłonie
a woda jak bursztyn biegła kanałem.
Bogini szalenie kochała to miejsce.

„Hymn do Demeter” Kallimacha a Homer (fragment)
przekład: Janina Ławińska-Tyszkowska i Agnieszka Kotlińska-Toma

Krytyka nadużyć wobec natury pojawia się w późnych sztukach Williama Szekspira – twierdzi Borlik. Sugeruje, że na spojrzenie ekologiczne (termin oczywiście w ówczesnej epoce nieznany) mogła mieć u dramaturga wpływ koronacja wspomnianego Jakuba I w 1603 r. Podczas tej uroczystości hołd monarsze składały personifikacje różnych miejsc w Anglii. Na przykład Tamizę uosabiał ubrany na niebiesko aktor siedzący na wielkiej misie z rybami.

Podoba mi się, jak Borlik zwraca uwagę na estetykę sztuk Shakespeare’a i zauważa, że podczas gdy początkowo jego twórczość pełna była opisów soczystej zieloności brytyjskich lasów, łąk i pól, później uwaga poety wykracza poza Wyspę, sięgając po najdalsze krańce świata, aż do nowo poznanych kontynentów. Zieleń późniejszych sztuk jest opalizująca; migocą one wszystkimi kolorami tęczy. Niezwykle plastyczne opisy natury, w tym szczegółowe katalogi nazw zwierząt, ptaków czy kwiatów, miały pomóc widzowi zobaczyć złożoność i piękno krajobrazu „oczyma umysłu” – zwraca uwagę anglistka.

Borlik podkreśla, że dramaturga poruszało wszechobecne cierpienie zwierząt „prawdziwych puszczy obywateli” – jak mówi bohater komedii „Jak wam się podoba”. Nie zgadza się na to, że dzikie zwierzęta służą pustej rozrywce zarówno podczas polowań, gdy bogacze zabijają je dla sportu, jak i podczas seansów dla gawiedzi, gdy przywiązanego do pala niedźwiedzia szczuto psami. Często cierpienie osaczonej zwierzyny służy dramaturgowi do wzbudzenia empatii wobec ludzi. Na przykład w „Tytusie Andronikusie” niegodziwi synowie Tamory biorą za cel Lawinię – łanię, i jej męża Bassianusa – lamparta.

Imię Hermiony z „Opowieści zimowej” odnosi się do gronostaja (ang. ermine), a sama ta bohaterka, podobnie jak ten mały ssak zabijany dla pięknego futra, pada ofiarą zazdrości i chciwości. Całość można zresztą przeczytać jako bajkę zwierzęcą – mężem Hermiony jest król lew Leontes.

Szekspir i Herbert byli mieszczanami, a to była najbardziej „ekologiczna” warstwa społeczna. Chociażby dlatego, że zaczynała się dusić w zadymionych i brudnych miastach – przekonuje prof. Grzegorzewska. – Jednak stosunek dramaturga do przyrody był nadal bardzo średniowieczny: stanowiła ona dla niego klucz do zrozumienia Boga i człowieka. Co więcej, interesowało go odwzorowanie natury w języku, jakby był Adamem, który nadaje imię każdemu gatunkowi – co jest podejściem antropocentrycznym i logocentrycznym, przez co bardzo dalekim od ducha współczesnego ekologizmu.

Senat w roli żołądka

Przełom XVI i XVII w. to w Anglii początki kapitalizmu, szalejący kolonializm, rozwój nauki, co miało przemożny wpływ na środowisko. Jednocześnie w Europie był to środek „małej epoki lodowcowej”. Mocno odczuwano powodujące nieurodzaj zmiany klimatyczne, co bezpośrednio przekładało się na perturbacje polityczne, które także odnotowano w sztuce. – Przykładem jest „Koriolan”, w którym niebagatelną rolę odgrywa motyw wywołanych głodem zamieszek. Znajdziemy w tej tragedii bardzo ciekawe porównanie państwa do żywego organizmu, w którym senat pełni rolę żołądka rozprowadzającego pokarm po wszystkich członkach. Fascynujące jest to, że tekst ten można czytać jako gloryfikację autorytaryzmu albo odnaleźć w nim rys demokratyzujący – podkreśla prof. Grzegorzewska.

Uprawiana przez Szekspira i innych intelektualistów na przełomie XVI i XVII w. krytyka nadużywania natury nie wpłynęła jednak na zmianę stosunku do przyrody większości Brytyjczyków na tyle, by przestali ją eksploatować – dla zysku lub przyjemności. Dowodów dostarczają badania przedstawicieli nauk ścisłych i biologicznych potwierdzające niszczący wpływ człowieka na środowisko we wczesnej nowożytności.

Zapis paleobotaniczny z terenów Anglii sugeruje, że w wyniku samej tylko działalności metalurgicznej już w połowie I tysiąclecia na Wyspie znikło ok. 50 proc. pierwotnego lasu. Zalesione tereny w zasadzie przestały istnieć, gdy w czasach Tudorów wydobycie i produkcja żelaza wzrosły na skutek innowacji przemysłowych (np. wprowadzenie wielkich pieców) oraz presji, jaką była wojna z Hiszpanią.

Tam właśnie jeleń samotny, przez strzelca
Ciężko raniony przywlókł biedne ciało
I śmierci czekał; a prawdziwie, książę,
Z bólu tak ciężkie wydawał westchnienia,
Że wzdęta skóra na jego się bokach
Pękać zdawała; łzy wielkie, okrągłe,
Kropla za kroplą, po niewinnym pysku
Smutnie ściekały; kosmate głupiątko.

„Jak wam się podoba” William Szekspir (akt II, scena I)
przekład Leon Urlich

Porady o życiu z naturą

Podczas gdy Borlik szuka wątków świadomości ekologicznej we wczesnej nowożytności w Anglii, MD Uscher, emerytowany filolog klasyczny z University of Vermont, dostrzega je już w tekstach antycznych myślicieli. Na motto swej wydanej w 2020 r. książki „Plato’s Pigs and Other Ruminations: Ancient Guides to Living with Nature” („Świnie Platona i inne przemyślenia: Antyczne porady o życiu z naturą”) wybrał wspomniane we wstępie tego tekstu słowa Marka Aureliusza o splataniu wszechświata.

Stanowią one zgrabne podsumowanie wniosków, do jakich doszli żyjący wcześniej greccy myśliciele – filozofowie przyrody. Jak chociażby Anaksymander z jego koncepcją porządku wyłaniającego się z chaosu bez interwencji ze strony bóstw czy Heraklit z pomysłem wszechświata, w którym wszystko płynie.

Usher przypomina, że w literaturze antycznej wrażliwość na piękno natury najlepiej widoczna jest w poezji pasterskiej. Grecy i Rzymianie darzyli prawdziwym szacunkiem i podziwem zarówno groźne zwierzęta, jak i te znacznie mniej imponujące, jak pszczoła, świerszcz, kuropatwa czy wróbel. O uczuciach świadczą przepełnione bólem i tęsknotą po stracie inskrypcje na nagrobkach psów nazwanych Muchą czy Perełką. Jednak najbardziej oryginalna u Ushera jest próba pokazania, że antyczni byli orędownikami zrównoważonego życia. Odwołuje się do stoików i ich nawoływania do funkcjonowania zgodnego z naturą. A także do mitu o Erysichtonie. Ten arogancki książę tesalski, chcąc wznieść dom biesiadny, ściął drzewa w świętym gaju Demeter, za co bogini ukarała go niemożnością zaspokojenia głodu i pragnienia. Według Ushera pobrzmiewa tu przekonanie, że człowiek zaciąga dług wobec natury za każdym razem, gdy zabija żywą istotę. Musi więc szanować i dobrze traktować każde stworzenie, bo tylko wtedy nie obrazi bogów.

Najlepszą fikcyjną ilustracją takiej postawy jest „Państwo” Platona, będące fantastyczną wizją ekozrównoważonej społeczności wegetariańskiej. Co prawda uczestnik dialogu – Glaukon – wyśmiewa ją jako utopijne „miasto świń”, ale Sokrates chwali, mówiąc, że „jest jakby ktoś zdrowy”. Realnymi zaś przykładami wcielania w życie pewnych form zrównoważonego rolnictwa był podział ziemi według reformy Klejstenesa z końca VI w. p.n.e. czy ekologiczne posiadłości ziemskie z czasów republiki w Rzymie. A w końcu wczesnochrześcijański monastycyzm reguły św. Benedykta, którego sensem była wspólna praca mnichów na roli.

Według Ushera sięgnięcie po dawne wzorce może być remedium na dzisiejsze kryzysy. Jest to jednak stwierdzenie dość naiwne. W starożytności namysł nad przyrodą był bowiem głównie teoretyczny i rzadko wychodził poza aspekt religijno-mityczny. A poszukiwania miejsca człowieka w przyrodzie i pojedyncze próby życia w zgodzie z nią nie zmieniają faktu, że antyczni bez pardonu ją eksploatowali. Wydobywali metale i rudy, zatruwali środowisko, wycinali lasy, zabijali i wykorzystywali zwierzęta i ludzi. Poza tym ówczesny kontekst był tak odmienny, że nie może dziś służyć jako punkt odniesienia.

Ziemia czyniona poddaną

Prawda jest taka, że o wiele większe zrozumienie dla natury mieli pierwotni mieszkańcy Nowego Świata, których biali koloniści wywłaszczali z ich ziem z biblijnym hasłem na ustach „czynienia sobie ziemi poddanej” – mówi prof. Adam Izdebski, historyk i badacz powiązań człowieka ze środowiskiem z Instytutu Maxa Plancka w Jenie. – Argument ten służył im jako podstawa prawno-moralna do „cywilizowania” i zabierania tubylcom ziemi, która rzekomo leżała odłogiem. Dopiero teraz badania bioarcheologów dowodzą, że wiele ludów, np. Indianie kanadyjscy w Kolumbii Brytyjskiej, uprawiając swoje poletka, też modyfikowali ekosystem, ale go nie niszczyli, dzięki czemu ich rolnictwo można nazwać zrównoważonym.

Prawda to, moi współwcieleni bracia,
Że ja karm wspólną nam pierwszy odbieram.
I słusznie, bom ja spichrz, bom ja magazyn
Całego ciała. Pomnijcie atoli,
Że ją strumieńmi krwi waszej posyłam
Do dworu, w serce; do stolicy, mózgu;
I że rozliczną drogą różnych funkcyj
Najtęższe nerwy i najmniejsze żyłki
Biorą ode mnie swój dział pożywienia.
(…) Skoro zaś wszyscy razem nie możecie
Widzieć naocznie, czego wam dostarczam,
Mogę wam moje rachunki pokazać,
Z których poznacie, że wszyscy ode mnie
Otrzymujecie sam ekstrakt wszystkiego,
Mnie zaś zostają gręzy.

„Koriolan” (akt I, scena I) William Szekspir
przekład Józef Paszkowski

David Graeber i David Wengrow w rewolucyjnej książce „Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości” zwracają uwagę, że biali koloniści, zupełnie głusi na potrzeby przyrody, nie korzystali z doświadczeń wrażliwych na naturę ludów tubylczych, tylko wprowadzali rolnictwo znacznie bardziej ekspansywne. – Refleksja nad wpływem białego człowieka na przyrodę pierwszy raz pojawiła się w epoce kolonialnej, bo w przeciągu kilku pokoleń doszło do zniszczenia przez niego wielu rajskich wysp – podsumowuje prof. Izdebski.

W tym kontekście teza Todda Borlika o zalążkach świadomości ekologicznej w epoce Szekspira mogłaby się bronić. W końcu dramaturg tworzył w epoce rozbuchanego kolonializmu brytyjskiego nastawionego właśnie na rolnictwo. Dziś mieszkańcy Wysp, na których nie ostał się żaden dziki las, potrzebę kontaktu z przyrodą lokują głównie w przydomowych ogrodach. Te jednak, choć udają naturę, są pod ścisłą kontrolą człowieka.

Dowiedz się więcej

Temu artykułowi towarzyszy podkast z prof. Małgorzatą Grzegorzewską. Znajdziecie go na kanałach pulsar nadaje (Spotify, iTunes, Google, YouTube) oraz pod adresem: www.projektpulsar.pl/podkast

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną