Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Gabriel Piętka dla Fundacji ENEA / Archiwum
Struktura

Afera z „mieczem Rydzyka”: ciąg dalszy nastąpił

Miecz bez przeszłości, czyli jaki prezent dostał Tadeusz Rydzyk
Człowiek

Miecz bez przeszłości, czyli jaki prezent dostał Tadeusz Rydzyk

Wiadomo, kto kupił „zabytek” z X/XI w. i za ile. Szkoda tylko, że nie wiadomo czy obiekt jest autentyczny.

Ostre fałszowanie, czyli krótka opowieść o mieczach z historią i bez niej
Człowiek

Ostre fałszowanie, czyli krótka opowieść o mieczach z historią i bez niej

Czy prezent dla Rydzyka naprawdę ma tysiąc lat? Jak odróżnić oryginał od repliki? Dlaczego muszą to robić specjaliści? Tłumaczą prof. Marian Głosek i dr hab. Marcin Biborski.

Grupa polskich bronioznawców formułuje swoje zarzuty co do rzetelności ekspertyzy miecza podarowanego o. Tadeuszowi Rydzykowi. Wylicza wątpliwości i apeluje, by poddać go kolejnym badaniom.

9 lipca 2023 r. na Jasnej Górze poseł Jacek Sasin wręczył o. Tadeuszowi Rydzykowi zabytkowy miecz „z czasów początków polskiej państwowości”. Ma się on stać chlubą zbiorów powstającego w Toruniu Muzeum Pamięci i Tożsamości. 250 tys. zł, które Grupa Enea zapłaciła za miecz, było sumą szokująca tym bardziej że polscy eksperci od średniowiecznej broni od razu mieli wątpliwości co do takiej datacji, a nawet oryginalności tego drogiego prezentu. Firma energetyczna udostępniła kilka zdjęć zabytku, a 30 sierpnia w „Fakcie” pojawiła się przełożona na polski ekspertyza „niemieckiego antykwariusza”, która ma być dowodem autentyczności miecza. W polskich bronioznawcach wzbudziło to tylko dodatkowe podejrzenia.

Żaden oczywiście nie miał w ręku miecza, więc nie są w stanie dokonać stuprocentowo rzetelnej oceny. Postanowili jednak sformułować swoje zastrzeżenia na podstawie zdjęć dostępnych w sieci oraz przyjrzeć się ekspertyzie. W efekcie z inicjatywy znawcy średniowiecznych mieczy z Uniwersytetu im. Jana Długosza w Częstochowie dr hab. Grzegorza Żabińskiego powstał artykuł-apel, który podpisało jeszcze pięciu innych wybitnych bronioznawców – prof. Marian Głosek z Uniwersytetu Łódzkiego, dr hab. Marcin Biborski z Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr hab. Andrzej Janowski z Polskiej Akademii Nauk, dr hab. Piotr Strzyż z Uniwersytetu Łódzkiego oraz dr Piotr N. Kotowicz.

Dr hab. Żabiński ustalił, że autorem ekspertyzy jest Jürgen H. Fricker, zaprzysiężony biegły, a jednocześnie handlarz zabytkową bronią. Badacze uważają, że jego opinia jest zdecydowanie zbyt lakoniczna (ekspertyza ma raptem dwie strony, a profesjonalne analizy broni mają ich zazwyczaj znacznie więcej i są zdecydowanie dokładniejsze). Nie wyjaśnia np., z jakiej „arystokratycznej, niemieckiej kolekcji” pochodzi miecz, choć widać, że do trzonu rękojeści przymocowana jest blaszka, być może z numerem inwentarzowym, a przede wszystkim brakuje w niej dokumentacji fotograficznej. „Jest w naszym przekonaniu rzeczą trudno wyobrażalną, aby jakakolwiek instytucja muzealna miała zdecydować się na zakup wartościowego zabytku nieposiadającego takiej dokumentacji, będącej integralną częścią ekspertyzy autentyczności” – piszą sygnatariusze listu.

Podkreślają, że potwierdzenie autentyczności miecza wymaga wykonania analizy traseologicznej (śladów związanych z produkcją i użytkowaniem) i badań metaloznawczych, których Fricker oczywiście nie zrobił. Zauważają, że miecz jest w bardzo dobrym stanie, co nie zdarza się często w przypadku mieczy liczących 1000 lat.

Konkretnie w swoim artykule piszą m.in.:

  • omawiany miecz niemal na pewno nie jest zabytkiem pochodzącym z okresu ok. 950 – 1050 r. Nawet jeśli przyjąć by tak wczesne datowanie dla głowni wyłącznie na podstawie jej formy, to takiej chronologii zabytku przeczą zdobienia głowni, wykonane z metalu nieżelaznego koloru żółtego;
  • nie ma póki co absolutnie żadnych przesłanek dla sugerowania proweniencji miecza z obszaru Europy Wschodniej. Danych takich mogłoby dostarczyć prześledzenie jego historii, gdyby np. udało się wyjaśnić sprawę jego pochodzenia „z arystokratycznej, niemieckiej kolekcji”. Nie ma także żadnych podstaw, by określać miecz mianem „książęcego”;
  • głowica miecza na pewno nie jest głowicą średniowieczną, lecz znacznie późniejszym dodatkiem, a poważne wątpliwości budzi także jelec;
  • ostrożnie można by przyjąć średniowieczną metrykę głowni, acz jej najwcześniejszą chronologią byłaby zapewne II połowa XI w., co można stwierdzić głównie na podstawie połączenia formy głowni i rodzaju metalu inskrypcji. Pewniejszym jednak byłoby przyjąć chronologię XII- lub XIII-wieczną;
  • w takim przypadku można by założyć, że odnaleziony np. w środowisku wodno-bagiennym miecz mógł być niekompletny, tj. pozbawiony głowicy i zapewne jelca. Brakujące elementy mogły zostać dorobione, naśladując (w przypadku głowicy – dość nieudolnie) oryginalne części średniowiecznych mieczów6.nie można także wykluczyć, że cały miecz jest wyrobem znacznie późniejszym, pochodzącym np. z drugiej połowy XIX w. lub późniejszego okresu. Celowo nie używamy tu pojęcia „falsyfikat”, pod tym pojęciem rozumiemy bowiem przedmiot rozmyślnie wytwarzany celem wprowadzenia w błąd. Zwracamy uwagę tutaj, iż w XIX i początkach XX w. dość powszechnym było zjawisko wytwarzania mniej lub bardziej udanych replik uzbrojenia historycznego, zarówno dla celów ceremonialno-paradnych, jak i na potrzeby uzupełniania kolekcji uzbrojenia. Wytwórstwem takim trudniły się także muzea, dostarczając niejednokrotnie bardzo wiernych kopii oryginalnych zabytków. […] Z drugiej strony, istnieje oczywiście możliwość, że omawiany miecz został celowo wykonany z intencją wprowadzenia go na rynek antykwaryczny jako zabytek oryginalny i uzyskania zań odpowiednio wysokiej ceny, spełniałby zatem kryteria falsyfikatu. Z uwagi na wskazane wyżej cechy głowicy, nie byłby to jednak falsyfikat zupełnie współczesny.

Dr hab. Grzegorz Żabiński poprosił o opinię także zewnętrznych ekspertów. Z powodu braku dostępu do miecza nie wyrazili oni jednoznacznej opinii o autentyczności przedmiotu. Jednak jeden z nich – dr Sixt Wetzler, dyrektor Deutsches Klingenmuseum (Niemieckiego Muzeum Głowni) w Solingen – napisał: „Niestety, rynek historycznej broni białej jest zalany falsyfikatami, w części bardzo dobrymi. Nawet specjalistom nie jest łatwo bez bardzo dokładnego badania odróżnić oryginały od falsyfikatów. Szczególnie w przypadku ważnego i kosztownego zakupu, pochodzenie zabytku, jego materiał oraz obróbka powinny były zostać dokładnie zbadane przez niezależnych specjalistów. Niemieckie Muzeum Głowni w Solingen np. od dłuższego czasu nie kupuje przedmiotów, których pochodzenie nie jest dokładnie wykazane. Przedmiot, którego autentyczność może zostać udowodniona bez wątpliwości, jest zatem tym cenniejszym skarbem!”. Nic dziwnego, że badacze apelują, aby zanim miecz zostanie umieszczony w gablocie muzealnej, poddać go ponownej analizie.

W końcowej części artykułu polscy badacze odnoszą się też do zdecydowanie zbyt zawyżonej ceny miecza. Jürgen H. Fricker w liście do dr. Żabińskiego podał jako przykład XIV-wieczny miecz europejski, sprzedany 28 września 2012 r. przez dom aukcyjny Bonhams za 163 250 funtów (po dzisiejszym kursie to ponad 850 tys. zł). Polscy specjaliści twierdzą, że to wyjątkowo nietrafione porównanie, ponieważ ta bogato zdobiona i doskonale zachowana broń ma jednocześnie wyjątkowo dobrze zbadane pochodzenie, czego w żadnym wypadku nie można powiedzieć o mieczu ofiarowanym o. Rydzykowi. „Sądzimy, że suma ok. 20 tys. GPB (czyli ok. 106 tys. zł) byłaby absolutnie maksymalną wartością rynkową omawianego miecza, naturalnie pod warunkiem jego pełnej autentyczności, a bardziej adekwatną kwotą byłaby zapewne połowa tej sumy”.