Miecz bez przeszłości, czyli jaki prezent dostał Tadeusz Rydzyk
9 lipca na Jasnej Górze Jacek Sasin przekazał Tadeuszowi Rydzykowi miecz, który ma trafić do nieistniejącego jeszcze Muzeum Pamięci i Tożsamości im. Jana Pawła II w Toruniu. Miecz jest ponoć z czasów Mieszka I i doskonale pasuje do tego obiektu, ma bowiem złote zdobienie – chrześcijański znak ryby i dwa równoramienne krzyże a z drugiej strony skrzydło z kolejnymi dwoma krzyżami.
Wiadomo, że broń została znaleziona przez Fundację Tożsamość w polskim antykwariacie (co jest już informacją tajemniczą). Wiadomo, że niebagatelną sumę 250 tys. zł wyłożyła Fundacja Enea. Wzburzyło to polityków opozycji, którzy o prezencie dyskutowali nawet w sejmie. Powody do niepokoju są przynajmniej dwa. Po pierwsze, miecze z X-XI w. na oficjalnych aukcjach wyceniane są na kilkanaście tysięcy euro, zatem suma, za jaką „eksponat” został kupiony, jest znacznie zawyżona. Po drugie, miecz wygląda na tyle podejrzanie, że wątpliwości co do jego autentyczności są uzasadnione.
Na pytanie dziennikarzy, czy „zabytek” był badany przez specjalistów, grupa Enea ma chyba przygotowany jeden rozsyłany do wszystkich wzorzec, z którego nie wynika nic konkretnego. Rzeczniczka Prasowa Berenike Ratajczak podkreśla w nim, że przed przekazaniem środków na zakup miecza przez Fundację Enea „zostały sporządzone ekspertyzy, które zostały opracowane przez niezależnych specjalistów, którzy mają wiedzę z zakresu historii sztuki i bronioznawstwa. Ekspertyzy zawierają nie tylko opis techniczny danego obiektu (np. wymiary, waga, materiał, z którego jest wykonany), ale również jego charakterystykę oraz opis określający jego proweniencję i datowanie. Przy takiej analizie porównuje się eksponat z obiektami, które są dostępne w zbiorach, a ich datowanie zostało już określone. Opracowania zawierają również m.in. ogólną ocenę zabytku pod kątem stanu zachowania”.
W e-mailu od pani rzecznik pojawiła się informacja, która ma uspakajać i pokazać profesjonalizm rzeczoznawców, a mianowicie, że „niezależni specjaliści” przy datowaniu miecza posłużyli się typologią Ewarta Oakeshotta i „w swoich ekspertyzach uwzględnili również polską modyfikację tejże typologii opracowaną przez prof. Mariana Głoska”. W sieci znalazłam także informację, że innych dziennikarzy pani Ratajczak poinformowała jeszcze, że „wg ekspertyz pochodzenie obiektu to Europa Środkowa, a jego datowanie określane jest na X/XI wiek”.
Z maila z Enei nie wynika też, żeby „niezależni eksperci” wykonali w jakimś laboratorium badania fizykochemiczne, potwierdzające, że to jest oryginał, choć dziś to jest już standard. – Jeśli mam coś kupić do muzeum lub ktoś mi chce dać jakiś obiekt w prezencie, to zgodnie z Kodeksem Etyki ICOM dla Muzeów muszę sprawdzić, czy nie jest on dotknięty wadą prawną. Czyli czy nie jest to falsyfikat, nie pochodzi z przestępstwa albo nie jest stratą wojenną – wyjaśnia prof. Maciej Trzciński, kierownik Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu. – Bardzo jestem ciekawy kto i czy w ogóle w przypadku tego miecza wykonał ten bazowy research muzealniczy.
czytajcie w pulsarze:
Biała broń: od kiedy i jak człowiek posługuje się mieczem
Przedmiot magiczny, wierny towarzysz noszący nawet własne imię. Nie było drugiego tak potężnego i wszechstronnego oręża. Oto historia tej białej broni.
Poprosiłam panią Ratajczak o nazwisko „niezależnego eksperta”, który dokonał oględzin miecza, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Z moich poszukiwań wynika, że ekspertem tym na pewno nie był ani prof. Marian Głosek, na którego typologię się powoływano, ani żaden z innych czołowych bronioznawców specjalizujących się w broni średniowiecznej. Prof. Głosek zobaczył miecz jedynie na ekranie telewizora i wzbudził on jego wątpliwości, ale oczywiście, jeśli nie weźmie go do ręki, nie będzie mógł wydać żadnej ekspertyzy.
Pytanie tylko, czy obecny właściciel miecza „z czasów X/XI w. z Europy Środkowej” z 250 tys. zł, chciałby poznać zdanie specjalisty.