Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Mirosław Gryń / pulsar
Struktura

Kliodynamika, czyli jak matematyka pomaga w badaniach historii. A co mówi o przyszłości?

Wybory, negocjacje: co robić, żeby były sprawiedliwe? Matematyka może pomóc
Struktura

Wybory, negocjacje: co robić, żeby były sprawiedliwe? Matematyka może pomóc

Wybory albo negocjacje – jak zadbać o to, by były sprawiedliwe? Odpowiedzi szuka dr hab. Piotr Skowron, laureat Nagrody Naukowej POLITYKI w kategorii Nauki ścisłe.

Dzieje ludzkości nie są jedynie zbiorem wydarzeń. Być może rządzą nimi prawa, które pozwalają jednocześnie wyjaśniać przeszłość i prognozować przyszłość. Tak sądzą twórcy kliodynamiki, dyscypliny łączącej historię z matematyką i nauką o złożoności.

„Nadchodząca dekada będzie czasem rosnącej niestabilności politycznej w Stanach Zjednoczonych i zachodniej Europie” – napisał na początku 2010 r. w magazynie naukowym „Nature” Peter Turchin. W krótkim artykule dodawał, że maksymalnego natężenia turbulencji społeczno-politycznych należy spodziewać się ok. 2020 r. Nie przewidział, że w 2016 r. wydarzy się brexit i do władzy w USA dojdzie Donald Trump. Nie prognozował też, że prezydentura Trumpa zakończy się atakiem na Kapitol w styczniu 2021 r. i nie zapowiadał powstania żółtych kamizelek we Francji lub ruchu Black Lives Matters w Stanach Zjednoczonych. Z dużym przekonaniem twierdził jednak, że powstają warunki, które takie wydarzenia umożliwią.

Urodzony w Związku Radzieckim naukowiec – dziś pracujący głównie w Complexity Science Hub w Wiedniu – zrobił karierę, zajmując się ekologią i biologią ewolucyjną. Gdy stwierdził, że nic już więcej ważnego w tej dziedzinie nie wymyśli, postanowił wykorzystać swoją znajomość systemów złożonych i matematyki do analizy społeczeństw ludzkich.

Punkt kulminacyjny

W 2010 r. obserwował to samo, co badacze społeczni zajmujący się nierównościami społeczno-dochodowymi, ewolucją systemów politycznych, życiem elit. Nie on pierwszy więc dostrzegł, że w 1970 r. w Stanach Zjednoczonych i większości krajów Zachodu załamał się trwający od zakończenia wojny trend wzrostu realnych płac. Gospodarka dalej rosła, jednak pracownicy coraz mniej z tego mieli. Ktoś tracił, więc ktoś musiał zyskiwać – owoce gospodarczego wzrostu w coraz większym stopniu zasilały konta polityczno-ekonomicznej elity. W 1983 r. w USA liczba gospodarstw domowych o majątku przekraczającym 10 mln dol. osiągnęła 66 tys., w 2019 r. liczba dekamilionerów wzrosła do 693 tys., a ich odsetek w całej amerykańskiej populacji powiększył się z 0,08 do 0,54 proc.

Turchin zamiast biadać nad rosnącymi nierównościami, pokazał, że na tej nierównowadze cierpią zarówno ci, co biednieją, jak i ci, co się bogacą. Bo wraz ze wzrostem zamożności w grupie najbogatszych rośnie ich apetyt na większy wpływ na społeczeństwo i politykę. Coraz więcej osób chciałoby wejść do elity, a najlepszą przepustką do tego byłoby wyższe wykształcenie, zwłaszcza prawnicze, bo ono najłatwiej otwiera drogę do stanowisk w korporacjach oraz instytucjach publicznych i politycznych.

Liczba studentów prawa w USA w okresie 1955–70 potroiła się i nadal rośnie. Wolniej przybywa stanowisk dla nowych prawników, więc następuje rozjazd płacowy między jedną piątą szczęśliwców, którym się udało wdrapać na górne szczeble awansu, i resztą. W 1991 r. owi szczęśliwcy zarabiali przeciętnie 90 tys. dol. rocznie, średnia dla pozostałych oscylowała wokół 30 tys. W 2020 r. najlepsi dostawali przeciętnie 190 tys., inni między 45 a 75 tys. dol., a ponad połowa z nich wchodziła w życie zawodowe z długiem zaciągniętym na coraz droższe studia (160–200 tys. dol.). Podobne tendencje widać i w innych zawodach, bo wszędzie przybywa ludzi z wyższym wykształceniem, które tym samym się dewaluuje.

Gęsto robi się też w polityce. W 2000 r. w wyborach do obu izb Kongresu wystartowało 19 osób, które wydały na kampanię milion dolarów lub więcej osobistego majątku. W 2020 r. ich liczba wzrosła dwukrotnie. Jednocześnie zwiększyły się wpłaty na innych kandydatów – w 1990 r. miejsce w Senacie „kosztowało” przeciętnie 3,9 mln dol., w ostatnich wyborach już 27 mln.

W tym oszałamiającym wzroście kosztów Turchin dopatrzył się symptomu nadprodukcji elit w Stanach Zjednoczonych – i rosnącej konkurencji. Coraz więcej chętnych aspiruje do ograniczonej liczby stanowisk. W 2016 r. o nominację Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich ubiegała się rekordowa liczba 17 osób. Dotychczasowe reguły kampanijnej gry przestały obowiązywać. Z tłumu kandydatów „poważnych” w tradycyjnym znaczeniu i przypadkowych wybił się Donald Trump, postać bez politycznej przeszłości i państwowego doświadczenia. To jednak on potrafił najlepiej wykorzystać narastający konflikt wśród elity i równie szybko rosnące społeczne niezadowolenie biedniejącego elektoratu.

Nic w tym dziwnego w historii Stanów Zjednoczonych – przekonuje Peter Turchin. Do podobnego nałożenia się rosnącej pauperyzacji mas i rozrostu elit doszło w połowie XIX w. Skończyło się wyborem na prezydenta kandydata równie mało prawdopodobnego jak Donald Trump w 2016 r., a mianowicie Abrahama Lincolna. Dziś wymieniany jako jeden z najwybitniejszych amerykańskich przywódców, w swoim czasie był znienawidzony przez elity całego politycznego spektrum.

Zdaniem historyka Stephena Oatesa Lincoln był jednym z najmniej za życia popularnych prezydentów USA. Polityczne turbulencje, których wyrazem była rosnąca liczba krwawych buntów miejskiej biedoty – w latach 1855–60 naliczono ich 38 – osiągnęły punkt kulminacyjny w postaci wojny secesyjnej, która wybuchła po objęciu przez niego prezydentury.

Niedorzeczne uproszczenie

Podobne wzory społeczno-cywilizacyjnego rozwoju, a później regresu i narastania napięć prowadzących do politycznych turbulencji i kryzysu można wskazać we wszystkich miejscach świata i w bardzo długiej perspektywie historycznej. Czy jednak stoją za tym podobne lub wręcz takie same mechanizmy? Dla większości historyków myśl, że historię można by zredukować do prostych reguł wyjaśniających rozwój dziejowy, jest niedorzeczna. Podobnie zresztą jak dla przedstawicieli nauk społecznych. Owszem, byli tacy, którzy próbowali dowodzić historycznego determinizmu i na tej podstawie projektować przyszłość. Zazwyczaj kończyło się – jak w przypadku komunizmu – katastrofą.

Peter Turchin przyjmuje tę krytykę, bo wynika ona dokładnie z tych samych przesłanek, które go zachęcają do szukania prawidłowości i reguł. To prawda, że społeczeństwa są strukturami niezwykle złożonymi i niepowtarzalnymi. O ich rozwoju decydują procesy tak nieprzewidywalne, jak choćby odkrycia naukowe i innowacje techniczne. Nie sposób ich ani przewidzieć, ani zaplanować. Nieprawdą jest jednak, że nie można analizować procesu akumulacji wiedzy i technologicznej ewolucji. Ta bowiem odbywa się w określonym kontekście społeczno-kulturowym. Dziś jesteśmy zdumieni skutkami rozwoju sztucznej inteligencji, ale przecież fantazjujemy o jej nadejściu od ponad pół stulecia, a od wielu lat wdrażamy „inteligentne rozwiązania” w informatyce, przemyśle, systemach przetwarzania wiedzy.

Owszem, nie sposób przewidzieć dynamiki procesów politycznych oraz wpływu na rzeczywistość niezwykłych, zaskakujących wydarzeń, jak katastrofy naturalne, lub roli wyjątkowych osób, jak Napoleon, Lenin czy Hitler. Nie oznacza to jednak, że nie można próbować badać warunków, jakie umożliwiły takim ludziom dojście do władzy. Systemowa złożoność takich struktur jak społeczeństwa nie oznacza, że w ich funkcjonowaniu nie można wskazać prawidłowości. I tak niezależnie od epoki i rozwoju technologicznego można się spodziewać, że gdy ilość rąk do pracy jest mniejsza niż potrzeby, to wynagrodzenia będą rosnąć, podobnie jak polityczna siła świadczących pracę.

Ukryta prawidłowość

Turchin nie jest pierwszym, który próbował wykorzystać matematykę do badań historycznych – w najnowszej swojej książce „End Times. Elites, Counter-elites and the Path of Political Disintegration” (Czasy ostateczne. Elity, kontr-elity i polityczna dezintegracja) wymienia wcześniejsze raczej mniej udane próby, które słusznie irytowały historyków.

Drogę do narodzin kliodynamiki otworzyły na początku obecnego stulecia dwa rewolucyjne zjawiska. Pierwsze to upowszechnienie się komputera osobistego, które dało wielkie moce obliczeniowe zwykłym ludziom i szerokim rzeszom badaczy. Drugie to cyfryzacja zasobów wiedzy – archiwów, bibliotek i coraz łatwiejszy dostęp do danych w formie umożliwiającej analizę za pomocą komputerów, co doprowadziło do powstania cyfrowej humanistyki.

Podstawą kliodynamiki, czyli historii matematycznej, jest zainicjowana w 2011 r. baza danych globalnej historii o nazwie Seshat. Współtworzą ją zespoły badawcze z całego świata, zasilając danymi z badań archeologicznych, ksiąg parafialnych i rachunkowych, archiwów, pomiarów ekologicznych, a także analizy prasy czy prywatnej lub publicznej korespondencji. Im więcej danych, tym łatwiej wychwytywać wzory dynamiki społecznej. Jednocześnie dostarczają one konkretnych informacji pozwalających zrozumieć, dlaczego podobne czynniki zewnętrzne, np. zmiany klimatu lub epidemie, doprowadziły do upadku jednych cywilizacji, nie niszcząc jednak innych.

Peter Turchin przekonuje historyków sceptycznych wobec kliodynamiki, że historia matematyczna nie ma zastąpić tradycyjnej historii i powierzyć badań historycznych sztucznej inteligencji. Przeciwnie, praca historyków jest i będzie niezbędna. Doskonale pokazuje to jedna z najnowszych prac kliodynamicznych ogłoszona we wrześniu w renomowanym piśmie naukowym „Philosophical Transaction B” brytyjskiego Royal Society: „Navigating polycrisis: long-run socio-cultural factors shape response to changing climate” (Wobec polikryzysu: długofalowe czynniki socjokulturowe kształtują odpowiedź na zmieniający się klimat).

Wykorzystując dane Seshat, uczeni – wśród których był także Peter Turchin – porównali, jak sobie radziły z kryzysami ekologicznymi Chiny (podczas rządów dynastii Qing), Imperium Otomańskie i Zapotekowie w Monte Albán. O sposobie i jakości reakcji decydowały czynniki społeczno-kulturowe. Nie odkryto „uniwersalnego prawa” mówiącego, że kiedy jest susza i pojawia się głód, ludzie zaczynają myśleć tylko o sobie i grabić dostępne pożywienie na własne potrzeby. W zależności od istniejącego ładu kryzys może wzmocnić zachowania oparte na solidarności i współpracy. Może też, jeśli społeczność znajduje się w fazie politycznych turbulencji wynikających z opisanych wcześniej procesów pauperyzacji i walki wewnątrz elit, wzmocnić napięcia i przyspieszyć rozpad.

Doskonale ilustruje to historia dynastii Qing. O ile w początkowym okresie jej konsolidacji w XVII w. ówczesny kryzys wywołany Małą Epoką Lodowcową uruchomił mechanizmy współdziałania, by wszystkim zapewnić dostęp do żywności, o tyle analogiczne bodźce płynące ze środowiska w XIX w. trafiły na społeczeństwo w stanie politycznych turbulencji. Ich konsekwencją była niezwykle krwawa wojna domowa, która przeszła do historii pod nazwą powstania tajpingów.

Autorzy artykułu przekonują, że głównym źródłem kryzysu politycznego była pauperyzacja związana ze wzrostem ludności, co w społeczeństwie rolniczym oznaczało malejący areał ziem uprawnych na głowę. Jednocześnie nadprodukcja elit przy systemie ścisłej reglamentacji posad w strukturze instytucjonalnej państwa wypchnęła aspirujące jednostki na margines, zachęcając do tworzenia kontrelit. Jedną z takich osób był Hong Xiuquan, lider rebelii.

Odwrócona pompa

Turchin w swej książce przekonuje, że dziś – dzięki coraz większym zbiorom historycznych danych, które da się przetwarzać komputerowo, jak i rozwojowi nauk o systemach złożonych – można nie tylko lepiej wyjaśniać przeszłość, ale także formułować prognozy. Opisuje tzw. metodę prognozowania wielościeżkowego umożliwiającą określenie kondycji danego społeczeństwa. Punktem wyjścia jest analiza „pompy zamożności”, czyli skuteczności systemu dystrybucji i redystrybucji majątku. W tym celu bada się m.in. relacje między liczbą osób poszukujących pracy i liczbą ofert na rynku pracy, dynamikę zmian wynagrodzeń i ich rozkład.

Stąd właśnie wiedzie droga do badania radykalizacji nastrojów społecznych na skutek pauperyzacji oraz nadprodukcji elit i wynikających z nich napięć politycznych – mierzonych za pomocą wskaźnika PSI (political stress index). Wyznacza on poziom ryzyka jednoczesnego zajścia dwóch procesów: radykalizacji w warstwach spauperyzowanych i wykształcenia się zainteresowanych wykorzystaniem ludowego gniewu kontrelit chcących przebić się przez zastały establishment – i uzyskać wpływ na rzeczywistość. Tak właśnie uczynił Hong w Chinach w połowie XIX w. i Donald Trump w 2016 r. w USA.

Dane zgromadzone w Seshat sugerują, że droga do rozładowania społeczno-politycznych napięć wiedzie przez odwrócenie „pompy zamożności” oraz zmniejszenie nadmiaru osób aspirujących do elity. W 75 proc. z badanych przypadków historycznych przywracanie równowagi odbywało się poprzez rewolucje i wojny domowe, w 20 proc. – konflikty wewnętrzne powtarzały się cyklicznie nawet przez ponad sto lat. W 40 proc. zaś przywódcy polityczni tracili życie, w co szóstej historii dochodziło do eksterminacji całych grup tworzących elitę.

Nieoczywisty scenariusz

Turchin przywołuje te liczby, żeby uzmysłowić, że w przypadku USA ani wybór Donalda Trumpa, ani jego odsunięcie od władzy nie zmieniło strukturalnych powodów politycznych turbulencji. „Pompa zamożności” ciągle zabiera biednym i wzmacnia najbogatszych, a walka polityczna wciąż ma charakter wewnętrzny i jej celem nie jest poprawa sytuacji społecznej, tylko zachowanie wpływów elit. Sytuacja przypomina okres z połowy XIX w. tuż przed wybuchem amerykańskiej wojny domowej.

Turchin zastrzega, że podobieństwo nie oznacza nieuchronności realizacji najgorszego scenariusza. Wiedząc o zagrożeniu, można mu przeciwdziałać. Celem kliodynamiki i opartego na niej prognozowania nie jest wieszczenie, jak będzie, tylko analiza stanu społeczeństwa, kierunku jego rozwoju i wykorzystanie wiedzy historycznej do wskazywania możliwych scenariuszy.

To, że pewne wzory rozwoju i regresu powtarzają się, nie oznacza, że historia jest zdeterminowana. Nic nas nie zmusza do powtarzania tych samych błędów, które popełniały wcześniejsze pokolenia. Choć prawdopodobieństwo tego zdarzenia jest niestety niepokojąco duże.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną