Biologie fantastyczne. „Predator: Strefa zagrożenia”: przemiana drapieżnika romantycznego
„Predator: Strefa zagrożenia” to siódmy (nie licząc dwóch crossoverów z Obcym) film z serii dotyczącej Yautja, czyli drapieżnych istot, z którymi ziemscy widzowie zapoznali się po raz pierwszy w produkcji z 1987 r. z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli Dutcha. Jest to zarazem pierwszy odcinek franczyzy, w którym tytułowy bohater został protagonistą. Najnowsza produkcja różni się od pozostałych części również stylem (więcej przygodówki, nieco niższa półka wiekowa odbiorców), wnikliwszą analizą psychiki i dość schematyczną fabułą. Pojawia się tu za to niemało nawiązań do kultury ludu Yautja. Ta z kolei jest nierozerwalnie związana z ich biologią.
Drapieżnictwo: dieta i trofea
Predatory są obligatoryjnymi mięsożercami. To oznacza, że choć w ich diecie mogą się pojawiać elementy roślinne, żywią się przede wszystkim tkankami pochodzenia zwierzęcego. Najchętniej spożywają surowe mięśnie szkieletowe oraz wnętrzności swoich ofiar, w tym ludzi. Okazjonalnie zdarzają im się również akty kanibalistyczne. Nie oznacza to bynajmniej, że polują wyłącznie po to, by się posilić. Przeciwnie, łowiectwo jest dla Yautja świętym rytuałem i główną filozofią życiową. Chwytając swoje ofiary i kolekcjonując pochodzące z ich ciał „pamiątki” – takie jak czaszki z wyrwanymi w całości kręgosłupami – dowodzą męstwa, dojrzałości i rytualnej gotowości do wejścia w kolejny etap życia, np. w stadium rozrodcze.
Takie zachowania nie są u ziemskich gatunków powszechne. Jedynym zwierzęciem, co do którego wiadomo, że kolekcjonuje trofea łowieckie, jest człowiek. W 2022 r. na łamach „Primates” udokumentowano wprawdzie behawior szympansów, które używały kości innych małp do wygrywania dźwięków (zachowanie przypominające „granie na perkusji”). Były to jednak szczątki przypadkowo znalezione, a nie selektywnie zbierane po polowaniu. Sam akt przywodził na myśl zachowanie rytualne, ale brak podstaw, by sądzić, że istotnie nim był.
Drapieżnictwo: rozród i hierarchia
U Predatorów umiejętności łowieckie podlegają tzw. doborowi płciowemu, czyli selekcji związanej z płcią (sexual selection). To oznacza, że zdolność do pokonania i pochwycenia trudnej ofiary działa na płeć przeciwną tak, jak zdobny ogon na samice pawia czy rozłożyste poroże byków na łanie. Tylko najlepsi łowcy przystępują do reprodukcji i w ten sposób przekazują swój materiał genetyczny następnym pokoleniom.
Wiele wskazuje na to, że u Predatorów występuje zarówno poligamia, jak i poliandria – partnerzy dobierają się na czas godów, ale nie tworzą trwałych relacji. Potomstwem zajmują się na pierwszym etapie życia kobiety Yautja (które, tak na marginesie, są większe od przedstawicieli płci męskiej, ale zajmują się zwykle polityką, a nie walką czy polowaniem), a na kolejnych – mężczyźni. To oni śledzą proces dorastania, nadzorują przebieg szkolenia, decydują o pozycji społecznej potomków.
Ten właśnie etap został uchwycony w filmie „Predator: Strefa zagrożenia”. Protagonista tej produkcji, Dek, to młody mężczyzna Yautja, który musi udowodnić ojcu, że jest już dorosły i godny swojego klanu. Aby dowieść, że zasługuje na otrzymanie rytualnego odzienia, a także na to, by żyć (jeśli nie podoła zadaniu, zostanie zabity przez własnych pobratymców), musi dostarczyć nestorowi rodu godne trofeum.
Taki system behawioralno-rozrodczy tylko pozornie jest egzotyczny. Uzależnienie agresji i siły fizycznej od dostępu do rozrodu jest powszechnym zjawiskiem u wielu ziemskich gatunków. W przypadku hien (poprawniej: krokut) tylko najaktywniejsze samce mają prawo kopulować z samicą – największą i najbardziej waleczną, a więc stojącą na szczycie hierarchii całego stada. Z badań, które ukazały się w ostatnich latach w „Behavioral Ecology” i „Behavioral Ecology and Sociobiology” wynika, że nawet młode urodzone przez dominujące samice muszą się ze sobą ścierać o zasoby od chwili narodzin, a jeśli nie są wystarczająco zaciekłe w walce o dostęp do mleka matki, umierają z głodu i/lub giną z „rąk” rodzeństwa.
Skłonność do rywalizacji i dominacji stanowi o dopuszczeniu do rozrodu nawet u takich gatunków, które nie są powszechnie kojarzone z przemocą, jak kangury czy surykatki. W przypadku tych pierwszych o sukcesie reprodukcyjnym decyduje liczba podjętych i wygranych przez samca „rytualnych” walk – wykazały badania z 2022 r. opublikowane w „Behavioral Ecology and Sociobiology”. U surykatek natomiast, kluczowa w rozrodzie jest zdolność do odpowiadania przemocą na przemoc. Jak dowodzą prace, które ukazały się w 2019 r. na łamach „Behavioral Ecology” i w 2022 r. w „Hormones and Behavior”, nierzadko bywa tak, że samica, która uzna swoją wyższość, usiłuje zabić potomstwo podporządkowanej osobniczki. Jeśli tamta nie wybroni młodych, straci cały miot, a razem z nim – dotychczasową pozycję w grupie.
Drapieżnictwo: agresja i morfotypy
U niektórych ziemskich organizmów struktura hierarchiczno-rozrodcza jest równie skomplikowana, co u Yautja, a towarzyszy jej podobny, złożony system bio-oznaczeń, czyli typów morfologicznych (istnieje wiele podklas Predatorów: od osesków, przez Classic Yautja po Super Yautja). Na przykład, jak wynika z badań prowadzonych w 2005 r. przez uczonych z University of California, samce jaszczurek z gatunku Uta stansburiana mogą przybierać aż trzy różne morfotypy.
Osobniki, które wybarwiają swoje podgardla na kolor pomarańczowy, są najbardziej agresywne. Ta jaskrawa barwa daje im prawo dostępu do dużej liczby samic, z którymi mogą dowolnie kopulować. Aby jednak utrzymać swój status, nie mogą spocząć na laurach. Muszą podejmować liczne walki i bronić dużego terytorium – na tyle pokaźnego, by samice były w stanie się na nim utrzymać: zapewnić sobie pożywienie, schronienie itp.
Samce o podgardlach niebieskich dysponują znacznie mniejszymi terenami i bronią zwykle tylko jednej samicy, z którą kopulują dopóty, dopóki będą w stanie skutecznie strzec granic terytorium łowieckiego.
Najmniej agresywne i waleczne są samce o żółtych barwach. Nie „zarządzają” one żadnym stałym obszarem, są wygnańcami i nie mają „prawa” do samic. Potrafią jednak zakradać się na tereny rywali i urządzać potajemne schadzki z tymi osobniczkami, którym zbrzydnie już skromna pula genetyczna oferowana przez porywczych i terytorialnych partnerów.
Klan: siła i wrażliwość
Jak dowiadujemy się z początkowych scen filmu, w klanie głównego bohatera sprawy zaczynają się nieco komplikować, gdy ojciec protagonisty stwierdza, że Dek jest najsłabszym osobnikiem w rodzie i w zasadzie nie ma co u niego testować męstwa, lepiej go po prostu zabić. Zleca jego bratu, Kweiowi, uśmiercenie cherlawego (a w rzeczywistości mierzącego powyżej 2 m) rodzeństwa. Ten jednak postanawia sprzeciwić się rozkazowi troszczącego się o „dobrą krew klanu” taty i ratuje Deka, poświęcając tym samym swoje własne życie. Ta scena przygotowuje zarówno samego głównego bohatera, jak i widzów filmu, do aktu drugiego, w którym niewrażliwe serca miękną, a gruczoły łzowe rozpoczynają produkcję płynów.
Tuż przed śmiercią Kwei zdąża aktywować start statku kosmicznego Deka. Dzięki temu główny bohater dociera na planetę Genna, z której miał uzyskać trofeum łowcy, zanim jego ojciec stwierdził, że to daremny wysiłek. Okazuje się, że docelowy glob jest światem pełnym drapieżnych organizmów, gdzie każdy zdaje się czyhać na życie każdego (metafora relacji rodzinnych w klanie Yautja – przypadek?). Zabójcze „liany” polują tu na ofiary, czając się na nie w koronach drzew, toksyczne gąsienice aktywują ładunki wybuchowe, gdy tylko się ich dotknie, eksplodujące kwiaty strzelają kolcami zawierającymi paraliżujący jad. A na szczycie tego ekosystemu znajduje się super predator – Kalisk, czyli jedyny gatunek, którego, wedle podań, boi się Njohrr – przywódca klanu Yautja i zarazem ojciec Deka. To właśnie tego szczytowego drapieżnika zamierza upolować główny bohater.
Klan: walka i współpraca
Szybko okazuje się, że w pojedynkę w zasadzie nie da się przeżyć na Gennie – nie wystarczy być bowiem silnym i wytrzymałym, jak typowy Predator. Trzeba orientować się w złożonych zależnościach zachodzących między lokalnymi organizmami. Dobrze się więc składa, że Dek przypadkowo trafia na Thię – syntetyczną androidkę, która została powołana do „życia” po to, aby poznać i zrozumieć gatunki żyjące na tej planecie.
Thia jest własnością korporacji Weyland‑Yutani (znanej również z filmów i uniwersum „Obcego” – to mrugnięcie oczkiem do co wnikliwszych widzów), która pozyskuje „okazy” drapieżników po to, by realizować swoje mroczne cele. Androidka nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować, ponieważ po nieudanej misji traci ciało od pasa w dół. Choć nie odczuwa cierpienia, ciężko jej się samodzielnie przemieszczać. Z pomocą przychodzi jej (początkowo niechętny) Dek.
To właśnie na tym etapie zaczynamy jako widzowie, obserwować formowanie się typowej dla filmów przygodowych chosen family, czyli zbieraniny pozornie niepasujących do siebie postaci, które ostatecznie łączy bardzo silna, rodzinna wręcz więź. W skład „wybranej rodziny” wchodzi więc pozornie pozbawiony uczuć Predator, robotyczna postać będąca narzędziem bezdusznej korporacji. A także Bud – uroczy, zabawny stworek będący podręcznikowym przykładem postaci typu comic relief, czyli komicznego bohatera, który rozładowuje napięcie w ważnych scenach. To właśnie on okazuje się kluczem do zrozumienia tego, jak funkcjonuje Genna, a także – jak powinien od tej pory postępować Dek. To również on otwiera ostatni akt filmu i oferuje rozwiązanie najważniejszych konfliktów nakreślonych w tej produkcji.
Klan: kooperacja i korzyści
Nietypową, nierzadko międzygatunkową współpracę można obserwować również wśród ziemskich organizmów. Wystarczy spojrzeć na zwierzęta słynące z samotniczych praktyk łowieckich (jak Yautja), okazjonalnego kanibalizmu (jak Yautja) oraz agresywnego terytorializmu (zgadnijcie – również tak, jak Yautja). Czyli ośmiornice. Te inteligentne głowonogi są, podobnie jak Predatorzy, bezwzględnymi mięsożercami i świetnymi łowcami. Do niedawna sądzono, że polują zawsze w pojedynkę (taką praktyką szczycił się również Dek, opowiadający Thii o obyczajach swojego ludu). W ostatnich latach coraz częściej jednak pojawiały się doniesienia świadczące o tym, że ośmiornice są również mistrzyniami tzw. kooperatywnego polowania.
W 2024 r. na łamach „Nature Ecology and Evolution” omówiono praktykę łowiecką stosowaną przez grupy składające się z (zawsze jednej) ośmiornicy oraz różnych gatunków ryb, najczęściej należących do rzędu okoniokształtnych. Strategia tych nietypowych „stad”? Ryby pełniły rolę poszukiwaczy, sprawdzały szczeliny skalne czy dziury w koralowcach, w których ukrywały się ofiary. Ośmiornica podążała za ich wskazówkami, ale to ona decydowała, kiedy nastąpi atak, w jaki sposób zostanie on przeprowadzony i które z „zaproponowanych” przez towarzyszki miejsc wybrać do łowów. W kluczowym momencie to właśnie elastyczny głowonóg chwytał ofiarę, ponieważ to on był w stanie dotrzeć swoimi ramionami do trudno dostępnych miejsc. Ryby najprawdopodobniej były w stanie wyczuć swoimi zmysłami obecność zdobyczy, ale nie potrafiły po nie sięgnąć.
Ostatecznie ośmiornice dzieliły się posiłkiem z towarzyszami obławy, ale tylko z tymi, którzy brali aktywny udział w polowaniu. Autorzy tego badania zauważyli, że jeśli któryś osobnik tylko pozorował łowy, a potem próbował dobrać się do łupu, otrzymywał od głowonoga mocnego kuksańca. Dosłownie. Badacze określili to zachowanie jako punching, czyli uderzanie i zdefiniowali je w taki sposób: „Uderzenie to taki gwałtowny ruch jednego ramienia ośmiornicy, który jest skierowany w stronę konkretnego partnera w polowaniu i aktywnie przemieszcza go na zewnątrz grupy, tymczasowo lub trwale”.
Klan: symbioza i obyczaje
W tym roku w „Current Zoology” opisano też przypadek polowania kooperatywnego, które połączyło w sposób spontaniczny delfiny oraz ludzi. Na tej współpracy korzystają oba gatunki: wodne ssaki naganiają ryby do sieci, a rybacy odcinają ofiarom drogę. Z obliczeń uczonych wynika, że dzięki temu rozwiązaniu jedna i druga strona kończy z obfitszym łupem, niż gdyby polowała samodzielnie.
Pod koniec filmu również Dek przekonuje się, że pozornie nieprzyjazna Genna bazuje na bardzo ścisłych zależnościach symbiotycznych. Sposobem na przetrwanie na tej planecie nie jest więc znalezienie słabych punktów swoich rywali (jak w pierwszym „Predatorze”, gdzie Dutch babra się w błocie, by stać się „niewidzialnym” dla wroga). Jest nim odkrycie preferencji i pragnień innych organizmów, a następnie zaspokajanie ich w umiejętny sposób. Tę właśnie koncepcję próbuje Dekowi naświetlić Thia, gdy opowiada, jak udobruchać węgorzokształtne organizmy żyjące w pobliżu wodospadów. Zwierzęta te, nazywane spitterami, plują żrącą wydzieliną i trudno je pokonać, łatwo natomiast przekupić smakołykami („zwabisz więcej much na miód niż na ocet” – wyjaśnia Thia).
Podobne prawa zdają się dotyczyć samego Kaliska. Okazuje się, że uroczy Bud to w istocie młodociana postać tego super drapieżcy. Dek z niedowierzaniem odkrywa, że gatunek ten przyjmuje do stada każdego, kto okaże się godny zaufania. Aby na zawsze oznaczyć go jako członka swojej rodziny, pokrywa go własnymi płynami ustrojowymi. Dokładniej – pluje na niego. (Widać, że twórcy filmu zbudowali wokół śliny dużą część fabuły.)
Ostatecznie główny bohater musi zrozumieć, że prawdziwy osobnik alfa wyróżnia się nie tym, jak wiele ofiar upolował, lecz tym, jak zaciekle broni „swoich”. Ta wzruszająca reguła nie odnosi się jednak do wszystkich i nie przewiduje szansy na odkupienie. Jeśli ktoś raz podpadł, nie uzyska przebaczenia. Przekonuje się o tym nie tylko cała załoga Weyland‑Yutani, lecz także ojciec protagonisty, który w finałowej scenie ginie w paszczy Kaliska. Teraz bowiem to ten ostatni należy do klanu Deka i wyznacza w nim nowe obyczaje.