Atlantyda: mit, który nie tonie
„Atlantyda odnaleziona!” – krzyczały nagłówki internetowych portali w lipcu 2025 r. po wystąpieniu Michaela Donnellana. Amerykański badacz i dokumentalista podzielił się tą sensacyjną wiadomością podczas konferencji Cosmic Summit, zorganizowanej w Karolinie Północnej. Jak twierdził, na ślady mitycznej cywilizacji natrafił w pobliżu Kadyksu w południowej Hiszpanii. Jego zdaniem zatopione pod wodą tajemnicze struktury mają idealnie pasować do antycznego opisu tego miejsca. „To było jak objawienie” – nie krył emocji. Używając zaawansowanego sprzętu do skanowania dna morskiego, badacz uzyskał obraz równomiernie rozmieszczonych okrągłych murów. Niektóre miały nawet 7,5 m wysokości, co świadczyłoby o tym, że stanowiły część większej struktury. Entuzjazm odkrywcy jest ogromny. Donnellan wierzy, że jego praca może na nowo rozpalić naukową dyskusję nad tym, czy Atlantyda naprawdę istniała. Jak czas pokazał – nie rozpaliła.
Naukowcy nie mają wątpliwości, że Atlantyda taka, jaką ją sobie wyobrażamy, nigdy nie istniała i właściwie nie miała prawa istnieć. Donnellan szybko został wrzucony do worka razem z innymi „odkrywcami” tego mitycznego lądu. Badaczowi wytknięto chęć wypromowania tanim kosztem swojego filmu dokumentalnego „Atlantica”, w którym ukazuje poszukiwania. Rzekome dowody, które przedstawił, też nikogo nie porwały. Zresztą sam fakt, że ujawnił je podczas festiwalu poświęconego archeologii alternatywnej, nie pozwala traktować ich poważnie.
I choć wydawałoby się, że mit Atlantydy nie ma prawa się potwierdzić, nie zniechęca to eksploratorów, którzy od setek lat rzucają się w wir poszukiwań tej legendarnej krainy. Z Troją miało być podobnie – tłumaczą – a jednak w XIX w. Heinrich Schliemann utarł nosa niedowiarkom.
Autorski koncept
Historia Atlantydy zaczyna się od filozofa. To Platon pierwszy opisał zaginiony kontynent w dialogach „Timajos” i „Kritias” (ok. 360 r. p.n.e.). Wspomina w nich o potężnym państwie leżącym „za Słupami Heraklesa”, czyli poza Cieśniną Gibraltarską, które w ciągu jednego dnia i jednej nocy ponoć zniknęło w morskich odmętach. Źródłem opowieści miał być egipski kapłan, który według filozofa przekazał ją ateńskiemu prawodawcy Solonowi, a ten swoim potomkom. Cała historia miała się wydarzyć ok. 11 tys. lat temu. Brzmi nieprawdopodobnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że najstarsze cywilizacje znane ludzkości – a więc sumeryjska i egipska – datowane są na 4000–3500 r. p.n.e.
W „Timajosie” Platon wprowadza opowieść o Atlantydzie jako ilustrację moralnego i politycznego przesłania. Potężna cywilizacja miała urosnąć w siłę, podbić znaczną część znanego świata i wystąpić przeciw Atenom. Ateńczycy, kierując się cnotą i umiarkowaniem, zdołali ją powstrzymać, po czym Atlantyda – winna pychy i niesprawiedliwości – została zniszczona przez bogów. W jego opowieści bogowie karzą cywilizację, która zboczyła z drogi cnoty, i niszczą ją kataklizmem. Od momentu popularyzacji „Timajosa” Atlantyda stała się jednym z najbardziej trwałych mitów zachodniej kultury, opowieścią o utopii, hybris i katastrofie. Z kolei w „Kritiasie” Platon uszczegółowił jej opis. Atlantyda miała być zorganizowanym państwem wyspiarskim, podzielonym na dziesięć królestw, z bogatą stolicą otoczoną pierścieniami kanałów i murów. Wzbogaciła się dzięki zasobom naturalnym, zwłaszcza metalom – w tym tajemniczemu orichalcum, błyszczącemu jak ogień. Opis ten, zdaniem filologów klasycznych, jest narracyjnie spójny, ale pozbawiony jakichkolwiek cech przekazu historycznego.
Badacze antyku od dawna zastanawiają się, czy Platon opierał się na jakimś micie. Historię miał mu przekazać Solon, jeden z mędrców ateńskich, który rzekomo usłyszał ją od kapłanów egipskich z Sais. Nie ma jednak żadnych śladów takiego przekazu w źródłach egipskich, a żaden inny autor starożytny nie potwierdza istnienia podobnej legendy. Nie wspominają o niej ani Herodot, ani Arystoteles, który zresztą – jak zanotował rzymski pisarz Strabon – miał mówić, że „Platon wymyślił Atlantydę, a także ją zniszczył”. Większość naukowców uznaje, że opowieść ta była filozoficzną alegorią – sposobem, w jaki Platon chciał przedstawić upadek idealnego państwa, opartego na rozumie i harmonii, które sprzeniewierzyło się cnotom. Filolog Pierre Vidal-Naquet w artykule „Atlantis and the Nations” (1992) podkreślał, że Platon nie miał intencji historyka: Atlantyda była dla niego miastem negatywem – przeciwieństwem idealnych Aten, które opisywał w „Państwie”. Filozof stworzył ją jako przestrogę moralną, by pokazać, że nawet najbardziej rozwinięta cywilizacja może ulec zepsuciu, jeśli zatraci swoje wartości.
A jednak przez ponad 2 tys. lat mit nie zatonął. Od czasów renesansu uczeni, podróżnicy i mistycy próbowali znaleźć jej ślady. W XVIII w. zaczęli robić to pierwsi geolodzy i archeolodzy, przekonani, że w każdym micie zawiera się ziarenko prawdy. W XX i XXI w. poszukiwania przeniosły się z kart ksiąg na dno oceanów i korzystały z danych satelitarnych. Choć nie znaleziono żadnego potwierdzenia istnienia Atlantydy jako realnego miejsca, temat regularnie powracał w raportach naukowych, filmach dokumentalnych i popkulturze.
Nauka kontra legenda
Analiza naukowych hipotez prowadzi nas do najbardziej prawdopodobnych kandydatów na pierwowzór mitycznej Atlantydy. Wszystkie te propozycje łączy jedno: żaden z dotychczasowych dowodów nie potwierdził istnienia wyspy czy cywilizacji, która idealnie odpowiadałaby opisowi Platona. W XIX w. amerykański polityk i pisarz Ignatius Donnelly opublikował książkę „Atlantis: The Antediluvian World”, która stała się kamieniem węgielnym wszystkich późniejszych teorii pseudonaukowych o Atlantydzie. Donnelly twierdził, że tajemniczy ląd istniał na środku Atlantyku, pochodził jeszcze sprzed biblijnego potopu i był kolebką wszystkich starożytnych cywilizacji – i zainspirował tym samym liczne poszukiwania w rejonie Azorów i Karaibów. Współczesne badania oceanograficzne całkowicie wykluczają istnienie zaginionego lądu w basenie Oceanu Atlantyckiego.
Jedna z najbardziej uznanych naukowo hipotez wiąże historię Atlantydy z katastrofą wulkaniczną na wyspie Thira (dzisiejszy Santoryn), która ok. 1600 r. p.n.e. doprowadziła do upadku części kultury minojskiej. Już w 1939 r. grecki archeolog Spiridon Marinatos zasugerował, że źródłem mitu o zatopionej wyspie mogła być właśnie erupcja wulkanu. Jego teza zyskała na wiarygodności po rozpoczęciu w latach 60. wykopalisk w Akrotiri, na południu Santorynu. Naukowcy odkryli doskonale zachowane domy, freski i ceramikę, przykryte popiołem niczym w Pompejach. Datowanie radiowęglowe i analizy popiołów, prowadzone m.in. przez zespół z Aarhus Universitet, potwierdziły, że wybuch był jednym z największych w dziejach, a jego skutki odczuła nawet Kreta. Zniszczenia i tsunami mogły znacząco osłabić państwo minojskie, którego potęga opierała się na żegludze i handlu. Wielu archeologów jednak wskazuje, że choć Thira dostarcza przekonującego obrazu nagłej katastrofy, Platon pisał o wydarzeniach wcześniejszych o tysiące lat. Ponadto Atlantyda miała znajdować się za Słupami Heraklesa, a nie na Morzu Egejskim. Te różnice czasowe i geograficzne podważają teorię egejską.
Atlantyda jako metafora cywilizacji
Starożytni interpretatorzy Platona dostrzegali w opowieści o Atlantydzie element dydaktyczny – dotyczyła społeczeństwa, które zdradziło ideał harmonii. W tej interpretacji zagłada cywilizacji nie zawsze była karą boską w sensie religijnym, ale symbolicznym skutkiem moralnego upadku, utraty cnót, które miały wzmacniać człowieka w walce z własnymi namiętnościami. Dla myślicieli renesansu i oświecenia nie była przestrogą, lecz inspiracją. Filozof Francis Bacon w dziele „The New Atlantis” stworzył obraz idealnego społeczeństwa opierającego się na nauce, racjonalności i etyce – wyspy, na której wiedza ma służyć dobru wspólnemu. Bacon nie twierdził, że jego Atlantyda istniała naprawdę. Wykorzystał ją jako symbol odrodzenia cywilizacji dzięki rozumowi i nauce. W podobny sposób Atlantydę rozumieli autorzy oświeceniowi, romantyczni i modernistyczni: od Jules’a Micheleta, który widział w niej alegorię utraconego złotego wieku, po Jules’a Verne’a i jego wizję podwodnego świata w „Dwudziestu tysiącach mil podmorskiej żeglugi”. W tych interpretacjach upadek Atlantydy przestał być karą za pychę. Jej historia stała się projekcją ludzkiej tęsknoty za doskonałością, której nigdy nie udało się osiągnąć. Atlantyda zaczęła więc funkcjonować w kulturze jako zwierciadło cywilizacji. W XX w. nawiązywali do niej artyści, filozofowie i reżyserzy, szukając w niej metafory ludzkich błędów i ambicji. Dla jednych była ostrzeżeniem przed katastrofą ekologiczną, dla innych – przed dominacją technologii lub imperialnych ideologii.
Inny kierunek poszukiwań prowadzi na zachód, w okolice Cieśniny Gibraltarskiej. W 2001 r. francuski geolog Jacques Collina-Girard w artykule opublikowanym w prestiżowym „Comptes Rendus de l’Académie des Sciences” zaproponował hipotezę, jakoby Atlantyda mogła mieć coś wspólnego z wyspami leżącymi pod wodą u wybrzeży Maroka. Badacz oparł się na analizach batymetrycznych (ukształtowania dna zbiorników wodnych), wskazując istnienie płytkich podmorskich struktur w rejonie tzw. przylądka Spartel. Na ich podstawie doszedł do wniosku, że zatopiony obszar lądowy, znajdujący się na głębokości 60 m, mógł w przeszłości tworzyć archipelag. Teoria zyskała na znaczeniu dzięki badaniom paleogeograficznym, które wykazały, że płaskowyż leżał powyżej poziomu morza w okresie ostatniego zlodowacenia i na początku holocenu. Naukowiec nie wykluczył, że mogła to być wyspa o imponujących rozmiarach, połączona z kontynentem afrykańskim. Jej zatopienie miało nastąpić szybko wskutek gwałtownego podniesienia poziomu oceanu po zakończeniu epoki lodowcowej mniej więcej 12 tys. lat temu.
Archeolog Anton Mifsud w pracy „Malta. Echoes of Plato’s Island” mityczną Atlantydę łączy z kolei z Wyspami Maltańskimi. Chociaż brakuje tu dowodów na nagłe katastrofalne zatonięcie na skalę kontynentalną, to geologiczne i archeologiczne dane wskazują na istnienie prehistorycznej cywilizacji na tym obszarze. Maltę zamieszkiwała zaawansowana cywilizacja epoki kamienia, która pozostawiła po sobie imponujące struktury datowane na 3600–2500 r. p.n.e. (znacznie późniejsze niż u Platona, ale nadal bardzo starożytne). Choć Malta nie jest dosłowną Atlantydą, to jej zatopione struktury i bliskość innych zatopionych lądów w rejonie Morza Śródziemnego mogły zainspirować Platona. Odnalezienie na dnie morskim w pobliżu brzegu zatopionych dróg i murów sugeruje, że część prehistorycznej architektury Malty została pochłonięta przez morze, co mogło przyczynić się do powstania lokalnych mitów o utraconym lądzie.
Temat poszukiwań Atlantydy odżył wreszcie kolejny raz dzięki ekspedycji kierowanej przez Richarda Freunda, archeologa z University of Hartford, który w 2011 r. ogłosił, że w okolicach Parku Narodowego Dońana w południowej Hiszpanii mogą istnieć ślady zatopionego miasta. Teren ten został zalany przez tsunami między 800 a 500 r. p.n.e. Znaleziska, głównie formacje geologiczne o regularnym kształcie, finalnie zostały jednak zinterpretowane przez geologów jako naturalne struktury bagienne, a nie pozostałości po ludzkiej zabudowie. Freund przyznał, że choć brak jednoznacznych dowodów, które pozwoliłyby łączyć odkrycie z Atlantydą, to pewnych podobieństw nie sposób zignorować.
Wyniki wszystkich tych badań prowadzą do jednego wniosku: Atlantyda nie istniała jako realne miejsce. Ale poszukiwania – od Akrotiri po przylądek Spartel – pokazują, że mit może inspirować naukę. Wulkanolodzy, archeolodzy i oceanografowie, próbując rozwikłać zagadkę Platona, odkryli wiele faktów o pradawnych erupcjach, zmianach klimatycznych i migracjach kultur. Nie szukali Atlantydy jako miejsca, lecz badali, skąd wzięły się same legendy o zatopionych lądach. Projekty oceanograficzne w rejonie Morza Czarnego czy Morza Północnego (m.in. dotyczące Doggerlandu) pokazują, że w ciągu tysiącleci rzeczywiście dochodziło do zatopień obszarów zamieszkanych przez ludzi, co zapewne dało początek tym opowieściom.
Twarde fakty
Poszukiwania Atlantydy często obejmują jej mityczne położenie „za Słupami Heraklesa”, czyli obszar Atlantyku. W tym miejscu jednak fascynacja legendą zderza się nieubłaganie z twardymi danymi sejsmicznymi, geologicznymi i oceanograficznymi. Zgodnie ze współczesną wiedzą zatopienie całego kontynentu – co sugeruje platoński opis – jest po prostu niemożliwe do obronienia. Platon opisał Atlantydę jako ogromny ląd, który zniknął pod falami w ciągu jednej doby. Naukowcy są w tej kwestii jednogłośni: nie ma geologicznych dowodów na istnienie tak rozległego kontynentu na dnie Oceanu Atlantyckiego. Zgodnie z teorią tektoniki płyt dno Atlantyku jest zdominowane przez grzbiet śródoceaniczny, strefę aktywnego rozrostu skorupy. Kontynenty zbudowane są ze skał kontynentalnych o niższej gęstości, podczas gdy dno oceaniczne z gęstszych skał oceanicznych. Żadna z batymetrycznych, grawimetrycznych czy sejsmicznych analiz nie wykazała istnienia zatopionego lądu o kontynentalnej strukturze w miejscu sugerowanym przez mit. Marie Tharp wraz z Bruce’em Heezenem i Maurice’em Ewingiem w publikacji „The Floors of the Oceans: I. The North Atlantic” z 1959 r. stworzyła pierwszą szczegółową mapę batymetryczną dna Atlantyku. Gdyby taki ląd istniał, byłby widoczny w zapisie geologicznym.
Kolejnym kluczowym ograniczeniem jest czas. Platon określa katastrofę Atlantydy na 9 tys. lat przed Solonem, czyli na ok. 11,6 tys. lat temu (lub ok. 9600 r. p.n.e.). Jest to okres zbieżny z końcem ostatniej epoki lodowcowej (plejstocenu) i początkiem holocenu. W tym czasie rzeczywiście nastąpił gwałtowny wzrost (o ponad 100 m!) poziomu morza, spowodowany topnieniem ogromnych lądolodów (tzw. deglacjacja), i to wydarzenie mogło być inspiracją dla mitów o powodzi. Jeśli jednak jakieś przybrzeżne osady czy małe wyspy zostały zalane, to nie stało się to w ciągu jednego dnia i nocy, jak opisuje Platon. Badania geologów morskich i paleoklimatologów pokazały, że proces był stopniowy i trwał tysiące lat. Chociaż wahania poziomu morza mogą tłumaczyć zatopienie regionów takich jak płaskowyż Spartel, nie wspierają one narracji o natychmiastowym katastrofalnym zapadnięciu się całej potęgi lądowej.
Współczesna archeologia podwodna i oceanografia wykorzystują zaawansowane narzędzia do mapowania i badania dna oceanicznego, a więc wysokiej rozdzielczości sonary, batyskafy i analizy rdzeni osadów. Ich ustalenia nie pozostawiają złudzeń: żadna zaginiona cywilizacja o stopniu rozwoju opisanym przez Platona nie mogła istnieć w znanym nam okresie geologicznym.