Biologie fantastyczne. „Avatar: Ogień i popiół”: ruchy moralnego kompasu
Do kin weszła właśnie trzecia odsłona serii opisującej losy niebieskoskórego ludu Na’vi. Jej akcja rozgrywa się bezpośrednio po wydarzeniach z części drugiej „Avatar: Istota wody”.
Najnowsza produkcja rozwija przed widzami bogactwo lokalnego świata i zapoznaje ich z nowym klanem: Mangkwan. To tak zwani Ludzie Popiołu (Ash People) – agresywni i brutalni, którzy za nic mają gloryfikowane w poprzednich częściach: pokój, zjednoczenie, równowagę. Ich działania opierają się na bezwzględnej walce i niszczycielskich skłonnościach. Atakują pozostałe wspólnoty, są okrutni i niezrównoważeni. Ich przywódczyni, Varang, gnana jest żądzą zemsty: na tych, którym się wiedzie, na świecie, na bogini, która nie wysłuchała jej próśb.
Jednocześnie w tej części „Avatara” zapoznajemy się bliżej z tradycjami tulkunów, czyli gigantycznych stworzeń przypominających nieco wieloryby, zamieszkujących oceany Pandory. Te inteligentne i empatyczne istoty mają głęboko zakorzenione tabu zabijania. Żadna forma przemocy nie jest przez nie akceptowana, dlatego (początkowo) nie stają do walki nawet wtedy, gdy ich kultura i przetrwanie zostają zagrożone przez RDA – chciwych kolonialistów z Administracji Rozwoju Zasobów (Resources Development Administration).
Ten rozstrzał tradycji, postaw i kultur społecznych prowokuje do zadania pytania: co sprawia, że jedne organizmy podążają „drogą pokoju”, a inne są w stanie ciągłej walki? Czy agresja i skłonność do przemocy są u poszczególnych gatunków wrodzone? A także – czy raz rozwiniętą brutalność da się cofnąć, odwrócić? Wszystko to są wielkie pytania, których starczyłoby na kilka prac doktorskich z dziedziny filozofii, socjologii i psychologii. „Biologie fantastyczne” nie mają aż tak wysokich aspiracji. Dlatego ograniczymy się tu do kontekstu etologicznego i ewolucyjnego. A zamiast rozwijać nowe konkluzje, bazować będziemy na tych odpowiedziach, których już dawno temu dostarczyła przyroda.
Dobro i zło
Delfiny tworzą ścisłe relacje społeczne, potrafią zrozumieć intencję i perspektywę innych osobników. Podczas kooperatywnego polowania nie tylko planują swoje działania, lecz także przewidują, jak zachowają się ich towarzysze. Rozumieją również to, że poszczególni członkowie stada różnią się doświadczeniem, kompetencjami oraz zdolnościami. Świadczy o tym chociażby fakt, że podczas migracji chronią młodsze i słabsze osobniki przed zagrożeniami, a na co dzień powierzają im mniej odpowiedzialne zadania – nakierowane na naukę, a nie na efektywność (np. podczas łowów mniej sprawne osobniki zajmują pozycje poboczne, obserwacyjne).
Jednocześnie delfiny potrafią ranić, krzywdzić, gwałcić inne osobniki – te należące do innych stad, ale też te dobrze znane, z którymi się wychowywały i nawiązywały bliskie relacje. Potrafią wykorzystać największe słabości swojej ofiary, celując w jej niedomagania lub brak doświadczenia.
To samo dotyczy wielu naczelnych. Z jednej strony, są one w stanie rozwiązywać i łagodzić konflikty, a także wspierać potrzebujące osobniki na poziomie świadczącym o rozwiniętej empatii. Frans de Waal obserwował np. zachowanie młodych szympansów, które chodziły do wodopoju, przenosiły wodę w ustach, a następnie poiły nią starszą samicę, która była już zbyt niedołężna, by wstać i napić się samodzielnie. Ten sam badacz opisywał dwa młode samce, które wzięły na cel trzeciego i zaatakowały go w nocy, z zaskoczenia, gdy tamten spał. Poturbowały go, nie odpuszczając i zadając mu ból przez długi czas. Ostatecznie odgryzły mu genitalia i pozostawiły w agonii na wiele godzin.
Te przykłady – a także wiele innych – świadczą o tym, że nawet u zwierząt bardzo społecznych, a zatem ewolucyjnie przystosowanych do zaawansowanej kooperacji i rozumienia innych członków stada, występuje ogromna, wewnątrzgatunkowa różnorodność czynów, które są „dobre” lub „złe”. Czyli zadają cierpienie lub je łagodzą.
Jeszcze bardziej interesujące są przypadki, które pokazują, że to, czy jakieś zwierzę kroczy „drogą pokoju”, czy „drogą walki”, zależy w dużej mierze od tego, jaka jest dominująca tendencja w jego grupie czy stadzie.
Przemoc i pokój
Najsłynniejsze badania dotyczące tego tematu były prowadzone w latach 80. przez Roberta Sapolsky’ego. Przez wiele lat analizował on behawior i strukturę społeczną pawianów żyjących w Kenii. Udokumentował pewną przemianę. Początkowo jedno ze stad było zarządzane przez grupę bardzo agresywnych samców. Często wchodziły one w konflikty między sobą, a także wyżywały się na pawianach stojących niżej w hierarchii. Konfrontacyjne walki i zadawanie cierpienia – również osobnikom bezbronnym – były tu na porządku dziennym. Oceniany przez badaczy (np. poprzez pomiar kortyzolu w odchodach) poziom stresu w tym stadzie był bardzo wysoki. Trwało to do czasu, aż agresywne samce zginęły wskutek zdarzenia losowego. Najprawdopodobniej przyczyną było zatrucie i/lub infekcja, do których doszło po wyprawie na zanieczyszczone żerowiska, podjętej tylko przez „grupę trzymającą władzę”.
Śmierć agresorów doprowadziła do przetasowania hierarchii w stadzie. Władzę objęły teraz samce o znacznie niższym poziomie agresji. Poziom stresu w całej grupie znacząco spadł. Wskutek tej przemiany wszystkie osobniki zaczęły zachowywać się względem siebie z większą łagodnością, empatią. Akty agresji nadal oczywiście występowały, ale ograniczały się do pojedynczych, szybko rozstrzyganych walk o zasoby lub pozycję, przestały zastępować komunikację. Badacze zauważyli też, że w grupie wzrosła częstotliwość wzajemnych praktyk pielęgnacyjnych. Czyli małpy częściej, chętniej, dłużej iskały sobie nawzajem sierść – ta praktyka wzmacnia więzi i redukuje stres.
Antagonizm i współpraca
Podobnych obserwacji dokonywali również inni badacze. W latach 70. i 80. Hans Kümmer, szwajcarski etolog i zoolog, prowadził eksperymenty z pawianami wychowującymi się w różnych środowiskach. Na przykład, przenosił osobnika żyjącego wcześniej w stadzie o wysokim poziomie agresji do grupy funkcjonującej bardziej pokojowo. Początkowo pawian-gość próbował budować swoją pozycję za pomocą rękoczynów, ale szybko (przeciętnie po upływie godziny) orientował się, że takie zachowania nie są w nowym miejscu ani powszechne, ani akceptowane. Zmieniał wtedy swoją taktykę i dostosowywał się do obowiązującej kultury społecznej.
Eksperymenty prowadzone w latach 90. przez Fransa de Waala i Denise Johanowicz wykazały, że taka adaptacja nie jest tylko kwestią „płynięcia z prądem”. Czyli nie kończy się na naśladowaniu dominującego wzorca behawioralnego. Osobniki, które raz doświadczyły, jak dobrze funkcjonuje się w pokojowym środowisku, przyjmują tę naukę na zawsze i chętnie zmieniają swoje przyszłe zachowania. Naukowcy dowiedli tego, przenosząc „zresocjalizowane” po wcześniejszym pokojowym transferze osobniki do pierwotnych stad. Mimo że w bardziej agresywnym stadzie pawiany ponownie wracały na ścieżkę przemocy, nigdy nie osiągały początkowego poziomu – częściej i chętniej dążyły do pokojowych rozwiązań i starały się budować sojusze, nie tylko walcząc z innymi osobnikami, lecz także opierając się na wzajemnie wyświadczanych przysługach.
Okrucieństwo i empatia
Te eksperymenty i obserwacje pokazują, że kultura społeczna nie jest determinowana wyłącznie przez geny, lecz podlega modyfikacjom i do pewnego stopnia może być kwestią wyboru. To oczywiście nie daje podstaw do oceniania behawioru zwierząt w kategoriach zła lub dobra czy do nadawania mu ludzkich etykiet moralnych. Nie zawsze rozumie się motywację przedstawicieli własnego gatunku, a co dopiero – innych. Zwierzę zachowuje się tak, jak się zachowuje, ponieważ odpowiada na okoliczności, w których przyszło mu funkcjonować, a także dlatego, że nosi w sobie ewolucyjne następstwa minionych pokoleń.
Kot „męczy” swoje ofiary, ponieważ przyniosło to jego gatunkowi ewolucyjną korzyść. Bycie łownym, praktykowanie swoich umiejętności, odpowiadanie na każdą potencjalną ofiarę atakiem – te cechy przyczyniły się do sukcesu tych zwierząt. Należy przypuszczać, że pokłady współczucia wobec gryzoni czy ptaków są niedostępne dla mózgu kota. Można założyć, że jest on w stanie odczuwać empatię np. w stosunku do swoich młodych, ale jako drapieżnik, czyli zwierzę, którego przetrwanie warunkowane jest zabijaniem, nie potrafi dostrzec i procesować krzywd ofiar, na jakie poluje.
Empatia to zresztą słowo klucz w odkodowywaniu „dobra” oraz „zła” czynionego przez zwierzęta. Zdolność do rozumienia czyjegoś punktu widzenia, czyichś potrzeb, pragnień itp. jest dla mózgu bardzo kosztowna energetycznie. Dlatego należy przyjąć, że gatunki, które wiodą samotniczy tryb życia, nie wykształciły uniwersalnej zdolności do współodczuwania z innymi. Chyba że zajdą jakieś okoliczności szczególne, np. partnerzy w czasie godów hamują naturalną agresję i terytorializm, by mogło dojść do udanej kopulacji. Dorosłe osobniki są w stanie rozumieć i zaspokajać potrzeby potomstwa, mimo że na co dzień nie analizują innych osobników pod kątem ich pragnień.
Z tego wynika, że mówiąc o czynach „moralnych”, powinniśmy analizować tylko gatunki społeczne. Bo możliwe, że tylko one mają podstawowy aparat poznawczy konieczny do rozumienia cudzej perspektywy.
Agresja i współodczuwanie
Karol Darwin uważał, że zachowania moralne wywodzą się bezpośrednio z zachowań stadnych. Czyli to, co w przeszłości umożliwiało niektórym zwierzętom wytrzymanie ze sobą i niepozabijanie się o zasoby, terytoria itp. wyewoluowało do empatii. W książce „O pochodzeniu człowieka i doborze płciowym” przyrodnik pisze: „żadne plemię nie mogłoby się utrzymać, gdyby morderstwo, rabunek, zdrada itp. były powszechne”. To oznacza, że po przekroczeniu pewnej granicy brutalności wewnątrzstadnej, integralność tej grupy, a nawet jej przetrwanie stałyby się niemożliwe.
Dlatego nawet agresywne ugrupowania muszą mieć hamulce i do jakiegoś stopnia stopować przemoc. Nie oznacza to bynajmniej, że te same mechanizmy muszą działać w odniesieniu do osobników spoza stada – nawet jeśli należą oni do tego samego gatunku. Darwin uważał, że normy moralne ewoluowały niemal wyłącznie w kontekście wspólnoty (stada, plemienia) – nie odnosiły się więc ani do jednostki, ani do całego gatunku. W ten sposób spajały integralność grupy, ale umożliwiały konkurowanie o terytoria czy zasoby z innymi społecznościami.
Ta ambiwalencja sprawia, że np. szympansy mogą być czułe i empatyczne wobec członków własnego stada, a jednocześnie – polują, uśmiercają i zjadają inne małpy, okazjonalnie również te należące do własnego gatunku.
Podobny dualizm uchwycono w najnowszym „Avatarze”. Przedstawiciele danego klanu mogą być zarazem troskliwi wobec swoich najbliższych, jak i brutalni dla osób spoza plemienia. Ten behawior bazuje na wewnątrzgrupowym kompasie moralnym, który – pokazują twórcy filmu – da się przesadnie odchylić zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. Trzeba pamiętać, że z biologicznego punktu widzenia zastanawianie się, czy jakiś gatunek jest z natury „dobry”, czy „zły”, jest pozbawione większego sensu. Tym bardziej że to pytanie jest obarczone dużym ryzykiem błędu kalibracyjnego. W końcu, jak mawiał Paracelsus, „wszystko jest trucizną i nic nią nie jest – dawka czyni różnicę”.