Umysł w chmurze, czyli Ray Kurzweil radośnie wieszczy rewolucję
Oglądając aktualne zdjęcia Raya Kurzweila – właściciela licznych patentów odznaczonego National Medal of Technology przez Billa Clintona, a od 2012 r. „głównego badacza i wizjonera sztucznej inteligencji” w Google – można odnieść wrażenie, że w jego przypadku bieg czasu uległ odwróceniu. Zwłaszcza patrząc na fryzurę, bo gęste włosy zastąpiły widoczną jeszcze dekadę temu łysinę. Jak doniosły wścibskie media, nie jest to jednak cud odmłodzenia za sprawą jakiegoś genialnego wynalazku, tylko rezultat przeszczepu włosów. Czyżby Kurzweil pozazdrościł celebrytom, starającym się wszelkimi sposobami oszukać metryki? To raczej nie ten przypadek.
Kurzweil ma bowiem jedną wielką motywację utrzymywania jak najlepszej formy – marzy, żeby zobaczyć cuda radykalnej rewolucji technologicznej, której nadejście wieszczy od lat. Dlatego m.in. łyka codziennie koktajle ok. 200 mikroelementów i witamin (chociaż nie wiadomo, czy mu pomagają), napisał o tym dwie książki (ich współautorem jest pewien amerykański lekarz). A najważniejszym „proroctwem”, którego spełnienia chciałby doczekać, jest pojawienie się „osobliwości” (ang. singularity) około 2045 r. (miałby wtedy 97 lat).
Jak tłumaczył kiedyś w rozmowie z „Polityką”, pojęcie to ma ścisłe znaczenie w fizyce. Do osobliwości dochodzi wówczas, gdy w wyniku koncentracji materia uzyskuje nieskończoną gęstość, i z taką sytuacją mamy prawdopodobnie do czynienia w kosmicznych czarnych dziurach. Kurzweil wykorzystuje to pojęcie metaforycznie w odniesieniu do hipotetycznego momentu, w którym postęp technologiczny, szczególnie w dziedzinie sztucznej inteligencji, przyspieszy do tego stopnia, że przekroczy ludzkie zdolności pojmowania i kontroli. Doprowadzi to m.in. do połączenia umysłu człowieka z maszyną, co zaowocuje powstaniem superinteligencji o niewyobrażalnych dziś możliwościach. Ten skokowy rozwój ma pociągnąć za sobą fundamentalne zmiany w każdym aspekcie życia, od medycyny, poprzez edukację, aż po samą definicję człowieczeństwa. Nastanie wówczas era, w której granice między nami a maszynami zaczną się zacierać. Dzięki temu przekroczymy limity biologicznych ciał i mózgów, więc 97 lat Kurzweila (jeśli dożyje tego momentu) nie będzie miało znaczenia.
Nadchodzi osobliwość
Amerykański wynalazca opisał owe nadciągające cuda w swojej najbardziej znanej książce „Nadchodzi osobliwość”, którą opublikował w 2005 r. (polskie wydanie w 2014 r.). Teraz postanowił powrócić do wizji sprzed dwóch dekad w wydanym właśnie w Polsce dziele „Osobliwość coraz bliżej. Kiedy połączymy się z AI”. Pisze w nim m.in., że od dekady jesteśmy świadkami bezprecedensowego przyspieszenia. Media społecznościowe i smartfony stały się naszymi nieodłącznymi towarzyszami, a innowacje algorytmiczne (nowe sposoby programowania komputerów, aby mogły uczyć się, rozumować i rozwiązywać problemy w sposób bardziej zbliżony do ludzkiego, a często nawet go przewyższający) oraz dostęp do ogromnych zbiorów danych umożliwiły AI osiągnięcie zaskakujących przełomów. I to wcześniej, niż spodziewali się eksperci. Kurzweil podaje przykłady opanowania przez AI skomplikowanych gier, takich jak Jeopardy! (Va banque) czy starochińska planszówka go, zdolność prowadzenia samochodów, pisania esejów, zdawania testów egzaminacyjnych czy wykrywania nowotworów.
Szczególną rolę przypisuje dużym modelom językowym (LLM), takim jak GPT-4 i Gemini, które radykalnie zmniejszają barierę między człowiekiem a maszyną. W momencie pisania książki, jak zaznacza, dziesiątki milionów ludzi prawdopodobnie doświadczyło już ich możliwości. Jest więc przekonany, że trzymamy się obwieszczonego przez niego harmonogramu dążenia do osobliwości, a nowa książka opisuje „ostatnie kilometry na ścieżce wiodącej do jej osiągnięcia”, w przeciwieństwie do tej z 2005 r., która była tylko spojrzeniem na odległy horyzont.
U podstaw tego przyspieszenia leży, niezmienne dla teorii Kurzweila i przez niego zaproponowane, prawo przyspieszających zwrotów. Chodzi o to, że technologie informacyjne, takie jak metody obliczeniowe, stają się wykładniczo tańsze i potężniejsze, ponieważ każdy postęp ułatwia zaprojektowanie kolejnego etapu ich własnej ewolucji. Ilustrować ma to m.in. fakt, że za jednego dolara można dziś kupić ponad 11 tys. razy więcej mocy obliczeniowej (uwzględniając inflację) niż w momencie publikacji pierwszej książki. Dlatego w następnej dekadzie, jak przewiduje, będziemy wchodzić w interakcje z przekonująco ludzką AI, a proste interfejsy mózg-komputer zyskają wpływ na codzienne życie na podobieństwo dzisiejszych smartfonów.
Kluczowym etapem na tej drodze do osobliwości ma być zdanie przez AI testu Turinga (oceniającego na podstawie rozmowy, czy maszyna potrafi wykazać się inteligentnym zachowaniem nieodróżnialnym od ludzkiego) do końca bieżącej dekady, co oznaczałoby opanowanie przez nią języka i zdroworozsądkowego rozumowania na poziomie człowieka. Kolejnym krokiem, w latach 30. XXI w., będzie bezpośrednie połączenie ludzkiej kory mózgowej z chmurą obliczeniową, co sprawi, że AI, zamiast konkurentem, stanie się przedłużeniem nas samych. Kulminacją tego procesu, możliwą dzięki nanotechnologii, okaże się rozszerzenie naszych mózgów o warstwy wirtualnych neuronów w chmurze, co poszerzy inteligencję i świadomość w sposób trudny do pojęcia. Mimo radykalności tej zmiany Kurzweil wierzy, że nasze zdolności poznawcze będą rosły na tyle szybko, abyśmy mogli się do niej przystosować.
Zwieńczeniem tej największej technologicznej rewolucji w historii ludzkości stanie się kosmiczna ekspansja naszej połączonej z maszynami inteligencji i przekształcenie zwykłej materii w „komputronium”, posiadające maksymalną gęstość obliczeniową (czyli upakowanie jak największej mocy przetwarzania informacji w jak najmniejszej ilości materii, zgodnie z ostatecznymi granicami narzucanymi przez fizykę).
Wzrost (sztucznej) inteligencji
Czy to utopijne proroctwa skrajnego technooptymisty, czy jednak wizje geniusza, który dostrzega znacznie więcej niż przeciętny człowiek? Mimo imponującej wiedzy technicznej autora jego zapowiedź raju na Ziemi budzi ogromne wątpliwości. Dziwi niezachwiana wiara, że ilość przechodzi w jakość – że zwiększanie mocy obliczeniowych komputerów jest niezbędnym i kluczowym czynnikiem umożliwiającym uzyskanie przełomowych skoków technologicznych. A to wcale nie musi być prawdą, co widać już dziś – w pewnym momencie zwiększanie mocy maszyn wykorzystywanych do uczenia modeli AI przestaje się przekładać na wzrost inteligencji.
Zaskakuje też jego optymizm, który zdaje się ignorować złożoność problemów społecznych, politycznych i etycznych. Autor zakłada bowiem, że technologia sama w sobie rozwiąże kwestie nierówności, biedy czy dostępu do zasobów. Twierdzi np., że drukarki 3D zapewnią wszystkim ubrania i mieszkania, a AI zrewolucjonizuje rolnictwo, eliminując głód. Pomija jednak fakt, że teoretycznie – gdyby dokonać sprawiedliwego podziału zasobów i przezwyciężyć problemy polityczne – pewnie mielibyśmy spore szanse dokonać tego nawet dzisiaj. Nasz świat okazuje się jednak zbyt skomplikowany.
Podobnie wiara w wykładniczy postęp w zakresie energii odnawialnej czy rozprzestrzeniania demokracji ignoruje aktualne trendy polityczne, czyli rosnące w siłę ugrupowania populistyczne i skrajnie prawicowe oraz erozję poszanowania prawa w wielu krajach. Kurzweil zdaje się wierzyć, że jeśli jakaś linia na wykresie rośnie, to tak będzie działo się nadal, co trudno uznać za rzetelną analizę. Podchodzi też skrajnie optymistycznie do kwestii pokonania dwóch technologicznych przeszkód, które są kluczowe dla jego wizji. Pierwsza to dalszy rozwój AI, a druga – połączenie naszych mózgów z maszynami.
Kurzweil uczciwie przyznaje, że obecne duże modele językowe wykazują kilka zasadniczych braków, które muszą zostać przezwyciężone, aby osiągnąć poziom inteligencji porównywalny z ludzką. Dziś AI „zapomina” bowiem informacje podane np. kilka dni wcześniej podczas konwersacji z użytkownikiem, nie posiada zdolności zdroworozsądkowego rozumowania, „halucynuje” (czyli zmyśla). Trudno też się zgodzić, że uprawnione jest tu mówienie o inteligencji zbliżonej do ludzkiej. LLM-y są bowiem tylko bardzo sprawnymi „kalkulatorami językowymi”, dobierającymi odpowiednio słowa, ale nierozumiejącymi generowanych przez siebie treści. Nie potrafią też ich odnieść do zewnętrznego świata fizycznego, którego modelu nie posiadają (my od dziecka tworzymy go w głowach).
Postęp wszystko rozwiąże
Autor właściwie przechodzi nad tym do porządku dziennego, pisząc, że ograniczeń tych nie należy traktować jako dowodu braku prawdziwej inteligencji, ale raczej postrzegać w kategorii wyzwań, które są i będą pokonywane dzięki przyspieszającemu rozwojowi. Jeśli AI może dokonywać przełomowych odkryć naukowych lub pisać rozdzierające serce powieści, to dlaczego – pyta – mielibyśmy się przejmować sposobem ich wygenerowania?
Jeszcze większą barierą dla realizacji jego wizji jest kwestia połączenia ludzkich mózgów z maszynami. Biorąc pod uwagę, czego udało się do tej pory dokonać naukowcom i inżynieriom (a rezultaty są dość mizerne), przepowiednie Kurzweila o wprowadzaniu miliardów nanobotów do mózgu poprzez krwiobieg brzmią jak szalone science fiction. Sam autor przyznaje, że sposób przetwarzania informacji przez obecne AI jest zupełnie inny od ludzkiego. Jak więc połączyć te dwa niekompatybilne systemy? Tu znów pada znana odpowiedź: postęp technologiczny rozwiąże i te problemy.
Nowa książka Kurzweila może zrazić czytelników naiwnością i jednostronnością. Choć zawiera interesujące spostrzeżenia, rozczarowuje brakiem pogłębionej refleksji nad złożonością umysłu człowieka i niekontrolowanym postępem. Jak trafnie ujął to Nathaniel Rich na łamach „The New York Timesa”, największą wartością tej książki wydaje się szczere ukazanie technokratycznego spojrzenia na ludzkość – jako na coś, co należy zoptymalizować i udoskonalić, nawet za cenę utraty człowieczeństwa.
|
„Osobliwość coraz bliżej. Kiedy połączymy się z AI”
|