Witamina D nie poprawia zdrowia
Dobrze, że rewelacje, które przynosi „The New England Journal of Medicine”, opinia publiczna w Europie i Ameryce Północnej otrzymuje w środku lata. W tych regionach świata żyje bowiem najwięcej ludzi, którzy wierzą w nieograniczony potencjał witaminy D. Teraz łatwiej będzie im zmienić te przyzwyczajenia i sięgnąć po tańsze alternatywy zalecane przez naukowców: spacery na świeżym powietrzu, aktywność fizyczną i zdrową dietę.
Dr Joann Manson, szefowa medycyny prewencyjnej z Brigham and Women's Hospital w Bostonie oraz pierwsza autorka opublikowanej pracy dr Meryl LeBoff, postanowiły prześledzić stan zdrowia blisko 26 tys. osób – Amerykanów w wieku powyżej 50 lat i Amerykanek powyżej 55 roku życia. Podzielono ich na dwie grupy: przyjmujących przez pięć lat 2 tys. jednostek witaminy D lub placebo.
Ich badania były częścią większego projektu naukowego o nazwie VITAL, finansowanego przez National Institutes of Health (NIH) już od 10 lat. Rozpoczęto go po tym, jak naukowcy z National Academy of Medicine nie znaleźli w 2011 r. dowodów na znaczenie witaminy D w poprawie zdrowia, czym zakwestionowali potrzebę jej suplementacji. Zadanie, przed którym ich wtedy postawiono polegało na wskazaniu minimalnego dziennego zapotrzebowania na witaminę D, ale okazało się, że większość badań klinicznych, w których próbowano to ustalić, nie prowadzi do żadnej konkluzji. Zamiast więc podać wysokość dawki, która miałaby chronić przed osteoporozą i przynosić inne korzyści, eksperci z National Academy of Medicine i NIH zadali pytanie: czy istnieje jakakolwiek prawda w twierdzeniach, że witamina D poprawia zdrowie? Zespół z Bostonu właśnie odpowiedział: NIE!
Zalecenia dotyczące suplementacji witaminy D opierają się bardziej na odczuciach rozmaitych grup eksperckich niż twardych danych naukowych.
Są jednak wyjątki. U osób z celiakią albo chorobą Leśniowskiego-Crohna oraz narażonych na brak słońca i tych, którzy nie mają w swojej diecie pokarmów mlecznych i zbożowych, korzyści przyjmowania witaminy D są widoczne: pomaga im wchłonąć wapń z pożywienia. Ale – jak piszą na łamach „The New England Journal of Medicine” w redakcyjnym komentarzu do omawianego badania dr Steven R. Cummings z California Pacific Medical Center Research Institute i dr Clifford Rosen z MaineHealth Institute for Research – w ogólnej populacji z trudem można znaleźć osoby z tak dużymi niedoborami witaminy D, że należałoby ją uzupełniać. A wykonanie badania laboratoryjnego oznaczającego ten poziom nie ma sensu, ponieważ nikt nie ustalił jednoznacznie jednej wartości granicznej, poza którą byłoby to przydatne i konieczne. Dotychczasowe zalecenia opierają się bardziej na odczuciach rozmaitych grup eksperckich niż twardych danych naukowych (w Polsce za taką granicę uważa się poziom 30 ng/ml).
Cytowane przez „The New York Times” autorki badania podkreślają, że wśród jego uczestników były „tysiące osób z osteoporozą lub poziomem witaminy D uważanym za niski lub niewystarczający”. Ale nie odnosiły one żadnych korzyści z suplementacji, jeśli chodzi o redukcję ryzyka złamań.
W Polsce, zgodnie z wytycznymi dla Europy Środkowej, suplementacja witaminą D (w ilości 2–4 tys. jednostek) zalecana jest w okresie jesienno-zimowym, ale większość osób nie odstawia jej również latem. To zasługa marketingu producentów tych suplementów, którzy reklamują witaminę D jakby była lekiem (sic!) dla każdego i na wszystko: mocne kości, zdrowe serce, piękną skórę, sprawny umysł, lepszą odporność. Wyniki amerykańskiego badania każą sceptycznie podejść do tych hurraoptymistycznych zapewnień.