Pulsar - najciekawsze informacje naukowe. Pulsar - najciekawsze informacje naukowe. Shutterstock
Zdrowie

Gen nie wyrok: chorób dziedzicznych można uniknąć

Genetyka picia i palenia: zaledwie musnęliśmy temat
Zdrowie

Genetyka picia i palenia: zaledwie musnęliśmy temat

Największe genomiczne badanie wszechczasów miało zidentyfikować warianty genów związanych z używaniem tytoniu i alkoholu. Zidentyfikowało, ale też potwierdziło, jak bardzo to złożony związek.

Wiara w sprawczość genów uwalnia od poczucia winy za własne słabości i choroby. Ale wielkim błędem byłoby wypuścić z ręki swój los.

Współczesny człowiek jest mało ruchliwy. Nie robią na nim wrażenia zachęty do aktywności fizycznej. Tymczasem ostatnie spostrzeżenia naukowców z University of Sydney mówią o tym, że ćwiczenia mogą pomóc przeciwdziałać genetycznemu ryzyku cukrzycy typu 2 (choroby związanej z zaburzeniami metabolicznymi i niedoborem insuliny). A taka wiadomość ma zupełnie inny ciężar gatunkowy.

Wielu ludziom się wydaje, że skoro ryzyko chorób zapisane w genach jest poza ich zasięgiem, to nie mają wpływu na swój los” – pisze w komentarzu do artykułu opublikowanego na początku czerwca w „British Journal of Sports Medicine” jego współautorka prof. Melody Ding. I przekonuje, że jej odkrycie powinno spowodować rewizję takiego poglądu. Ma ono dla niej również osobiste znaczenie, gdyż akurat cukrzycę typu 2 rozpoznano niedawno u jej ojca: „Otrzymałam dodatkową motywację, by utrzymywać aktywny tryb życia, gdyż oddalę od siebie ryzyko choroby, która może mi grozić w wieku 60 lat, w którym zdiagnozowano mojego tatę”.

Podłoże genetyczne ma większość nękających nas chorób – mówi prof. Maria M. Sąsiadek, która kieruje Katedrą i Zakładem Genetyki Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Nie w każdym przypadku mają one związek z pojedynczymi genami lub – jak w zespołach Downa czy Turnera – nieprawidłowościami w chromosomach. – W wielu schorzeniach to raczej kwestia wpływu wielu genów i różnych czynników środowiskowych, z którymi wchodzą we wzajemne sprzężenia. Dotyczy to również cukrzycy typu 2.

Ryzyko jej rozwoju wynosi 40 proc. w przypadku osób, które mają jednego rodzica z tym schorzeniem, i aż 70 proc., jeśli oboje są nim dotknięci. Wciąż jednak trudno wskazać konkretne geny, które pełniłyby funkcję pierwszoplanową. Lekarze podkreślają, że znaczenie ma również dziedziczna skłonność do otyłości, która jest głównym czynnikiem napędzającym zaburzenia metaboliczne. – Jeśli ktoś jest obciążony genetycznie ryzykiem rozwoju cukrzycy typu 2, a nie zaistnieją czynniki środowiskowe, nie ma pewności, że zachoruje – uspokaja prof. Krzysztof Strojek, krajowy konsultant w dziedzinie diabetologii. Niestety na ogół tych 70 proc. potomków obojga rodziców z cukrzycą typu 2 przejmuje ich nawyki żywieniowe i również tyje. Być może także z powodów genetycznych, ponieważ otyłość jest też wynikiem interakcji genów ze środowiskiem. Rodzaj diety i brak ruchu (niezbędnego, by spalać kalorie) mają jednak kolosalne znaczenie.

Dlatego we wspomnianym badaniu nakłoniono 59 tys. dorosłych, by założyli na nadgarstki akcelerometry mierzące ich codzienną aktywność, i przez okres do 7 lat śledzono ich stan zdrowia. Naukowcy mieli też dostęp do genetycznych markerów związanych z wyższym ryzykiem zachorowania na cukrzycę typu 2. Udało się wykazać, że ponadgodzinna aktywność o umiarkowanej intensywności dziennie wiązała się z 74-proc. niższym ryzykiem zachorowania w porównaniu z uczestnikami, którzy mogli się pochwalić mniej niż pięcioma minutami ćwiczeń.

Innym ważnym odkryciem było to, że uczestnicy z wysokim ryzykiem genetycznym, którzy byli najbardziej aktywni fizycznie, istotnie obniżyli prawdopodobieństwo ryzyka zachorowania na cukrzycę typu 2 w porównaniu z osobami o niskim ryzyku genetycznym, ale najmniej aktywnymi. – Aktywność fizyczna zmniejsza podatność na cukrzycę, nie tylko redukując otyłość, ale też zwiększając wrażliwość na insulinę – komentuje prof. Strojek. – Wyniki tego badania to wskazówka dla wszystkich, którzy mają zapisane w genach predyspozycje do cukrzycy typu 2: warto słuchać naszych zaleceń, by ruszać się i ćwiczyć.

Wpływ genów na człowieka splata się z wpływem środowiska, dietą i stylem życia w wielu chorobach, które z pozoru wydają się nieodwołalnym wyrokiem losu. Na przykład w raku płuca. – Chorują osoby z predyspozycjami genetycznymi i układ ich genów sprawia, że są wrażliwe na działanie czynników rakotwórczych zawartych w papierosach – tłumaczy prof. Sąsiadek. – Jeżeli to narażenie zmniejszymy, obniża się również ryzyko.

Przewidywanie choroby zależy w tym wypadku nie tylko od identyfikacji genotypu człowieka, ale także od tego, jak i gdzie żyje. Rzadko podkreślają to prywatne firmy, które za spore pieniądze oferują analizy genetyczne, na podstawie których konsument ma ustalane ryzyko rozmaitych schorzeń: udaru, nadciśnienia, astmy, a nawet schizofrenii czy depresji. Otrzymany wynik mówi na przykład o 15-proc. ryzyku choroby serca – ale jego odbiorca nie jest świadom, że mowa tu o prawdopodobieństwie. A to nie to samo, co pewność określona na podstawie wykrycia konkretnej mutacji w genie, co do którego nauka może potwierdzić, że determinuje jakieś schorzenie.

Predyspozycja to nie wyrok – podkreśla prof. Sąsiadek. Dotyczy to nawet kobiet obciążonych konkretnymi mutacjami w genie BRCA1, takimi jak Angelina Jolie, której ryzyko zachorowania na raka piersi ustalono w 2013 r. na 80 proc. – Identyfikacja również tej mutacji oznacza po prostu rozpoznanie zwiększonego ryzyka jej wystąpienia, które wzrasta wraz z wiekiem. Nie jest ono jednak stuprocentowe.

Aktorka – i wiele kobiet, które idą jej śladem – profilaktycznie usunęła piersi i jajniki, w których może rozwinąć się rak. Ale z obserwacji prof. Sąsiadek wynika, że wpływ na decyzję mają zawsze doświadczenia rodzinne. Bo jeżeli babcia lub mama zachorowały w późniejszym wieku i choroba miała u nich łagodny przebieg, młodsze pacjentki nie są skłonne do radykalnych kroków. Po prostu regularniej wykonują mammografię, częściej poddają się badaniom USG i są bardziej czujne. Jeśli zaś choroba zabrała w młodości kogoś bliskiego i pozostawiła po sobie traumatyczne wspomnienie, kobiety chcą się ratować nawet za cenę utraconego macierzyństwa.

W przypadku nowotworów jelita grubego, którego podłożem są rozwijające się w nim polipy, strategia redukcji ryzyka jest podobna. Przy tzw. rodzinnej polipowatości gruczolakowatej, która prowadzi niemal w 100 proc. do rozwoju raka, jedynym wyjściem jest operacyjne usunięcie całego narządu. Podczas gdy w ogólnej populacji profilaktyczne badanie kolonoskopowe – pozwalające odnaleźć i usunąć pojedyncze polipy, z których może rozwinąć się rak – zaleca się wykonywać od 50–55 roku życia, osoby z historią raka jelita grubego w rodzinie powinny zgłosić się na nie już w wieku 40 lat lub wcześniej.

Zalecenia nie zawsze jednak mogą być tak jednoznaczne, bo nieraz nie ma sposobu, by przeciwdziałać temu, co może nastąpić, gdy odziedziczyliśmy niebezpieczną mutację. Kto oglądał film „Still Alice”, prawdopodobnie wzruszył się sportretowaną przez Julianne Moore historią 50-letniej profesor językoznawstwa. Odkrywa ona, że ma rzadką, wczesną postać choroby Alzheimera i musi myśleć o tym, jak będzie wyglądać jej przyszłość, a także stawić czoło trudnym rozmowom z dziećmi, które mogły chorobę odziedziczyć. W przeciwieństwie do większości przypadków otępień choroba Alice wyzwala objawy już ok. 5. dekady życia i jest spowodowana zmianami w jednym z trzech genów – na podstawie testu genetycznego można precyzyjnie ustalić, kto jest nosicielem powiązanych z nią mutacji.

To jednak rodzi trudne pytania etyczne: czy badanie genetyczne wykonywać wszystkim krewnym, również nastolatkom? Na ile ewentualny ich wynik uznawać za decydujący o ich przyszłości? American Medical Association odradza je u nieletnich w przypadkach ciężkich chorób dorosłych, czyli takich właśnie jak Alzheimer lub choroba Huntingtona, zwłaszcza gdy nie ma dostępnego leczenia. Wytyczne te wynikają z założenia, że dzieci mają prawo do niewiedzy i „otwartej przyszłości” (tak to dosłownie określono: open future), ze swobodą kształtowania swojego życia, nieobciążoną strachem.

W Polsce też tego przestrzegamy – mówi prof. Sąsiadek, choć nie kryje, że rodzi to w niej wątpliwości: – Obniża się wiek inicjacji seksualnej, więc rodziców, u których zidentyfikowano mutację prowadzącą do choroby Huntingtona lub nosicieli genów determinujących predyspozycje do schorzeń neurologicznych, proszę, aby wzięli to pod uwagę i nie czekali, aż ich dzieci ukończą 18 lat, by wykonać im badanie genetyczne. Taki wynik może pomóc wcześniej podjąć decyzję o rezygnacji z macierzyństwa lub skłonić do wyboru metody in vitro, by zapobiec przekazaniu wadliwego genu.

Rozmowy w poradniach genetycznych bywają trudne.Biorę ołówek i kartkę. Rysuję i wyjaśniam – opowiada nasza rozmówczyni. Na konsultacje zgłaszają się nie tylko rodzice małych dzieci, którzy szukają wyjaśnienia ich zaburzeń rozwojowych, nie tylko chorzy na nowotwory w średnim wieku, ale też osoby starsze, które obawiają się o zdrowie wnuków.

Aby z historii rozmaitych schorzeń rodzinnych móc wyciągać właściwe wnioski, ważna jest analiza tzw. rodowodu. To jedno z zadań genetyków, bo laik – choć może mu się wydawać, że poznał najbardziej skrywane tajemnice swoich krewnych – nie będzie umiał połączyć ze sobą rozmaitych faktów. – Istotne są więzy pokrewieństwa, ile osób zmarło w rodzinie na przykład na raka, w jakim wieku, na jakie chorowali nowotwory, a nawet to, kto nie zachorował – wylicza prof. Sąsiadek. Niestety, w Polsce zmagamy się z dość szczątkową wiedzą na temat stanu zdrowia i przyczyn zgonów naszych przodków, nie gromadzimy dokumentacji medycznej, więc sporządzanie rodowodów idzie czasami jak po grudzie lub bywa wręcz niemożliwe. – Trudno mi też nieraz wytłumaczyć pacjentowi, że zmiana opisana w jego genomie nie ma żadnego znaczenia albo może mieć znaczenie, tylko dzisiaj jeszcze tego nie wiemy – wyznaje ekspertka.

Mimo to spora grupa ludzi wierzy, że są skazani na odziedziczony po rodzicach spadek. Prof. Maria Sąsiadek nazywa to podejście życiowym lenistwem, ponieważ tego typu predyspozycja – do zawału, nadciśnienia, otyłości – nie może jednak stanowić ucieczki od odpowiedzialności za własne życie. Mimo wszystko w wielu wypadkach udaje się zminimalizować szkodliwy wpływ czynników środowiskowych na materiał genetyczny. To właśnie pokazały badania nad cukrzycą typu 2, motywując zagrożonych nią ludzi do większego zaangażowania w zdrowszy styl życia. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że regularne ćwiczenia, urozmaicona dieta i wystarczająca ilość snu są dobre – ale świadomość, że mogą zmienić zapisane w DNA przeznaczenie, będzie dodatkowym impulsem, aby zacząć zdrowiej żyć.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną