Reklama
Prof. dr. hab. n. med. Mateusz Hołda Prof. dr. hab. n. med. Mateusz Hołda Leszek Zych / Polityka
Zdrowie

Mateusz K. Hołda, laureat Nagrody Naukowej POLITYKI 2024: Serce? To się obrazuje!

Kamila Łabno-Hajduk, laureatka Nagrody Naukowej POLITYKI 2024: Herstoria? To się pisze!
Człowiek

Kamila Łabno-Hajduk, laureatka Nagrody Naukowej POLITYKI 2024: Herstoria? To się pisze!

O kobietach, które w historii zagubiły się między mężczyznami, opowiada dr Kamila Łabno-Hajduk, laureatka tegorocznej Nagrody Naukowej POLITYKI w kategorii Nauki humanistyczne.

Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Mateuszem Hołdą, kardiomorfologiem, laureatem Nagrody Naukowej w kategorii nauki o życiu, pierwszym polskim naukowcem, który otrzymał doktorat przed ukończeniem studiów, a tytuł profesora jako dwudziestoparolatek.

Prof. dr hab. n. med. i n. o zdr. Mateusz K. Hołda pracuje w Collegium Medicum na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lekarz, naukowiec, nauczyciel akademicki, kardiomorfolog. W diagnozowaniu i leczeniu chorób układu krążenia wykorzystuje nie tylko najnowocześniejsze techniki laboratoryjne, lecz także spersonalizowane wizualizacje i druk 3D. Opracowana przez jego zespół HEART tzw. mapa serca zwiększa bezpieczeństwo interwencji sercowo-naczyniowych.

Nagrody Naukowe Politykimat. pr.Nagrody Naukowe Polityki

MARTA ALICJA TRZECIAK: – Co było rozrusznikiem pana kariery naukowej?
MATEUSZ HOŁDA: – Odkąd pamiętam, oglądałem seriale medyczne, interesowałem się anatomią, budową ciała człowieka. Szczególnie fascynowało mnie serce: jak działa, dlaczego pracuje, kiedy się psuje? Jeszcze zanim rozpocząłem studia medyczne, wiedziałem, że będę chciał się zajmować układem krążenia, kardiologią. I konsekwentnie dążyłem do tego, żeby spełnić to pragnienie.

Chodziło bardziej o wiedzę, o karierę naukową czy o pomoc pacjentowi?
Moje zainteresowania dotyczą głównie nauki, zawsze postrzegałem siebie przede wszystkim jako anatoma. Ale jestem także lekarzem, pośrednio ta wiedza może oczywiście pomagać pacjentom.

Bo wbrew obiegowej opinii współczesna anatomia to wcale nie jest nauka zamknięta, zakończona, prawda?
Tak. Ja i mój zespół staramy się właśnie to pokazywać. Przez ostatnie dekady wiedza o anatomii serca pozostawała mniej więcej na niezmiennym poziomie, bo nie było takich technik obrazowania, jakimi dysponujemy obecnie. Tymczasem serce to coś znacznie więcej niż tylko dwa przedsionki i dwie komory. My dzisiaj pokazujemy, że w tym narządzie wciąż kryje się wiele zagadek. Kiedyś serce badano głównie metodą osłuchiwania. Dziś mamy echokardiografię, i to coraz dokładniejszą, z obrazowaniem trójwymiarowym. Mamy tomografię komputerową w coraz wyższej rozdzielczości, mamy rezonans magnetyczny czy też techniki radioizotopowe. Wszystkie te metody pozwalają lekarzom na diagnostykę chorób krążenia, a mnie i mojemu zespołowi na odkrywanie anatomii tego narządu na nowo. A kiedy znajdziemy coś interesującego, o czym wcześniej nie wiedziano, publikujemy prace naukowe, dzięki którym wiedza o budowie tego organu może zostać przełożona na praktykę kliniczną.

Lekarze mogą wykonywać coraz bardziej precyzyjne i mniej inwazyjne zabiegi, np. bez otwierania klatki piersiowej. Znajomość tej nowoczesnej anatomii przekłada się więc na większą skuteczność i bezpieczeństwo operacji. Gdyby nie ona, niektóre współczesne zabiegi czy procedury diagnostyczne nie byłyby możliwe do wykonania.

Pańskie publikacje reprezentują bardzo szeroki wachlarz tematów. Praca z oprogramowaniem bioinformatycznym, bazy genetyczne, modele zwierzęce, immunoprecypitacja białek, sekcje zwłok i patomorfologia. Jak to możliwe, że pan się na tym wszystkim zna?
Sam oczywiście nie znam się na tym wszystkim, dlatego mam wielu współpracowników. Stworzyłem od podstaw zespół specjalistów, który nazwałem HEART (od ang. Heart Embryology and Anatomy Research Team – przyp. red.). I teraz mam przyjemność dyrygować nim jak orkiestrą. Współpracujemy też z innymi grupami. Nie tylko z radiologami, kardiologami czy biologami molekularnymi, ale też z informatykami, programistami, fizykami medycznymi, diagnostami laboratoryjnymi itd.

Ale pan jest tu centralną postacią?
Proszę zauważyć, że te badania czy publikacje poruszają różnorodną tematykę, ale wszystkie dotyczą serca. I powiem nieskromnie: nikt w Polsce nie wie więcej o sercu niż ja. W każdym razie od strony morfologicznej. Już ponad setka artykułów mojego autorstwa lub pod moim kierownictwem na ten temat powstała.

Jak można osiągnąć taką efektywność? Tylko w tym roku był pan autorem lub współautorem kilkunastu prac naukowych. Wychodzi średnio ponad jeden artykuł na miesiąc.
To efekt pracy na kilku etatach oraz dobrej organizacji. Nie tylko mojej.

Zawsze jest tak różowo?
Ja zawsze powtarzam, że miałem w życiu więcej porażek niż sukcesów. Więcej w życiu nie dostałem grantów, niż dostałem. Więcej razy mi odmówiono niż zatwierdzono projekt. Moje publikacje nieraz były recenzowane negatywnie czy nawet odrzucane. Nawet o Nagrodę Naukową POLITYKI wnioskowałem trzy czy cztery razy. To samo dotyczy wielu innych nagród. Ale tym, co mnie charakteryzuje, jest upór. W zespole z każdej takiej porażki staramy się wyciągnąć jakiś wniosek.

A nad czym teraz pracujecie?
Ciągle poruszamy się w obszarze anatomii, morfologii układu sercowo-naczyniowego. Żeby ją w pełni poznać, musimy spojrzeć na serce multimodalnie, z każdej strony. Nie wystarczy, że będziemy znać się dobrze na anatomii, musimy też znać się na fizjologii, ponieważ to pierwsze wpływa na to drugie i na odwrót. Musimy znać się na genomice, na proteomice (funkcjach i profilu białek – przyp. red.) i na obrazowaniu medycznym, które zresztą jest jedną z moich najmocniejszych stron. Bo ja tym zespołem nie tylko dyryguję, lecz także pełnię funkcję typowego kardiomorfologa, anatoma, który zajmuje się obrazowaniem mięśnia sercowego. Przede wszystkim z użyciem tomografii komputerowej, ale też innych metod.

Analizujemy molekularną i mikroskopową budowę węzła przedsionkowo-komorowego (czyli części układu bodźcotwórczo-przewodzącego, pobudzającego serce do pracy – przyp. red.). Porównujemy, jak jest zbudowany u osób zdrowych oraz u tych z niewydolnością serca. Szukamy czynników, które mogą odpowiadać za dysfunkcję tego węzła. Robimy to w ramach grantu przyznanego przez Narodowe Centrum Nauki.

Drugi projekt i zarazem drugi grant mamy w planach we współpracy z zespołami naukowymi ze Szwajcarii i z Węgier. Uruchomimy go, gdy tylko dostaniemy dofinansowanie. Będzie dotyczył makroskopowej analizy serca. Analizę tę oprzemy na danych obrazowych, głównie na rezonansie magnetycznym. Chcemy sprawdzić, jak dokładnie wygląda przepływ krwi, gdy opuszcza ona lewą komorę. Pojawiły się bowiem podejrzenia, że krew może nie wypływać stąd takim laminarnym, czyli prostym strumieniem, jak w wężu ogrodowym. Możliwe, że ten przepływ jest wirowaty, trochę jak miniaturowe tornado. Jeśli tak jest, to po pierwsze, będziemy chcieli to dobrze zobrazować. A po drugie, zastanowimy się, czy ten charakter przepływu oddziałowuje na stan zdrowia pacjenta, na praktykę kliniczną.

Pana praca zaczyna się więc często na bardzo podstawowym poziomie. Na początku nie wie pan, czy te wyniki się do czegoś przydadzą. W najgorszym razie pogłębią wiedzę na temat serca. A w najlepszym?
W najlepszym razie przydadzą się klinicystom, kardiologom, radiologom, kardiochirurgom. Mogą też stanowić punkt wyjścia do badań dla innych zespołów, które zajmują się obrazowaniem mięśnia sercowego. Nam samym pomysły na kolejne projekty przychodzą do głowy często w ten właśnie sposób. Coś odkrywamy, coś zaobserwujemy i to nam otwiera w głowie kilka innych furtek. Nigdy nie wiemy, czy ścieżka, którą podążamy, prowadzi nas do czegoś odkrywczego, czy do ślepego zaułka. A może do zamkniętych drzwi? Czasem jest też tak, że one są zamknięte od naszej strony i sami już nie widzimy, co więcej można by tu odkryć, ale wtedy ktoś otwiera te drzwi od drugiej strony i okazuje się, że to jednak była słuszna droga.

Niekiedy może się wydawać, że nasze odkrycia niczego nowego nie wniosły, ale za 10–15 lat może się okazać, że jest inaczej. I wyjdzie na to, że położyliśmy podwaliny czegoś ważnego.

To ile już pan dostał nagród za swoją pracę?
Oj, nie liczyłem, ale to chyba będzie już kilkadziesiąt, tak mi się też wydaje. Życie, a szczególnie walka o granty, już trochę nauczyło nas, mnie i mój zespół, pisać swego rodzaju laurki o naszej pracy. Nauczyło nas chwalić się tym, co mamy najlepszego. Tutaj nie można być nadmiernie skromnym. Jeśli jest się w czymś najlepszym, to trzeba o tym głośno mówić. Wtedy też przyciąga się do siebie najlepszych i dzięki temu można wciąż osiągać coraz więcej.

Czym by się pan zajął w alternatywnym życiu?
Na pewno byłbym lekarzem. Gdyby trzeba było wybrać coś innego niż kardiologię, to pewnie wybrałbym neurologię. Według mnie mózg to drugi po sercu najważniejszy organ w ciele. Serce zawsze jest u mnie na pierwszym miejscu! Ale myślę, że w neurologii miałbym do odkrywania równie dużo, jeśli nie więcej.

Partnerzy Nagród Naukowych Politykimat. pr.Partnerzy Nagród Naukowych Polityki

Reklama