Petr Salinger / Shutterstock
Zdrowie

Leki z roślin są łagodne i nie mogą zaszkodzić?

materiały prasowe
Nazwa glistnik jaskółcze ziele wzięła się stąd, że roślina ta zakwita wraz z pojawieniem się wiosną jaskółek, przekwita zaś, gdy ptaki te odlatują jesienią. Co więcej, to jaskółki miały wskazać ludziom leczniczą moc glistnika.

Wierzono, że jaskółczy rodzice podawali kwiaty swoim pisklętom, by wzmocnić ich wzrok lub go przywrócić, jeśli młode straciły oczy. Ludowa obserwacja nie była zupełnie pozbawiona sensu, bo pisklęta jaskółek wykluwają się ślepe.

Glistnik jaskółcze ziele jest rośliną problematyczną w ziołolecznictwie. W składzie chemicznym ziela znajdziemy ok. 20 alkaloidów – to naprawdę dużo. Alkaloidy to naturalnie występujące w roślinach związki organiczne. W przyrodzie odnaleziono już jakieś 5 tys. alkaloidów. Dość znanymi alkaloidami roślinnymi są m.in. atropina, nikotyna, strychnina, morfina, kokaina, chinina, kofeina, kodeina czy piperyna. Na przykład morfina to silnie uzależniająca substancja powodująca uszkodzenia w układach oddechowym i krążenia, o sporym potencjale w przemyśle narkotykowym. Pamiętają Państwo Teofila Różyca, jednego z bohaterów „Nad Niemnem”? To dandys, próżniak i ignorant, do tego morfinista, a jego uzależnienie doskonale obrazuje dziewiętnastowieczną modę na odurzanie się morfiną. Dziś jej rekreacyjne przyjmowanie jest mniej popularne niż w XIX w., ale to nie znaczy, że jako narkotyk skończyła karierę, bo to z niej syntetyzuje się heroinę. Równocześnie ściśle kontrolowana i odpowiedzialnie dawkowana morfina jest lekiem niosącym ulgę w najsilniejszych bólach, jakich część z nas nie potrafi sobie nawet wyobrazić. I o tym warto pamiętać.

Świadomość, że alkaloidy występują w surowcu zielarskim, powinna zapalać czerwoną lampkę w głowie. To po prostu substancje toksyczne. Oczywiście nie wszystkie, a w odpowiednich ilościach, pozyskane pod ścisłą kontrolą w warunkach laboratoryjnych, stanowią cenne składniki wielu leków, ale najczęściej nie jesteśmy w stanie bezpiecznie ich dawkować domowymi sposobami. Mimo to zwróćmy uwagę na glistnik jaskółcze ziele podczas spacerów. Pośród alkaloidów występujących w glistniku największe znaczenie ma dla nas chelidonina. To trucizna. Wykazuje działanie podobne do morfiny, lecz o wiele słabsze. Jedyne, co osiągniemy, próbując stosować glistnik wewnętrznie, to uszkodzenie wątroby – i to poważne. Aczkolwiek chelidonina znajdzie dla nas zastosowanie (zewnętrzne), bo wykazuje silne i skuteczne właściwości przeciwgrzybicze oraz antybakteryjne.

W starszych opracowaniach ziołoleczniczych można znaleźć informacje o korzystnym wpływie glistnika na leczenie schorzeń układu pokarmowego i układu trawienia. Jak się okazuje, wyciągi z tej rośliny uśmierzają skurcze i bóle jelit oraz dróg żółciowych, regulują prawidłową perystaltykę jelit, działają także uspokajająco i nasennie. I nie są to nieprawdziwe informacje. Pamiętajmy jednak, że w głównej mierze opracowania te są skierowane do lekarzy i farmaceutów. W domowym laboratorium zielarskim zachowajmy zdrowy rozsądek i glistnika używajmy jedynie zewnętrznie – można spróbować wyleczyć nim kurzajki i grzybicę. Zabobony związane z cudotwórczą mocą glistnika zrodziły nie do końca sprawdzone przekonanie, że krople do oczu z wyciągiem z tego ziela wzmacniają, a wręcz przywracają wzrok. Uważajmy na takie rewelacje! Nie ma żadnego uznanego i wiarygodnego źródła naukowego, które potwierdzałoby zasadność prób leczenia ubytków wzroku wyciągami z glistnika. Z ogromnym sceptycyzmem należy traktować tego typu zalecenia. Silne antywirusowe i przeciwbakteryjne właściwości glistnik zawdzięcza występującym w jego soku mlecznym enzymom. Działają one neutralizująco na powodowane przez wirus HPV kurzajki, a także na wywoływane drożdżakami Candida albicans zmiany grzybicze. Pośród ok. 150 rodzajów grzybów wywołujących kandydozę Candida albicans jest w ścisłej czołówce, więc jeśli zauważymy początki grzybicy, po prostu zareagujmy szybko kuracją z glistnikiem – wówczas jest spora szansa, że uda się skutecznie wyleczyć nieprzyjemne zmiany. C. albicans występuje naturalnie w ludzkim organizmie, a uaktywnia się, gdy spada nam odporność i neutralizujące ją bakterie niejako przestają działać. Dlatego właśnie założenie, że to tego drożdżaka przyjdzie nam zwalczyć, bardzo często bywa prawidłowe. Również brak odporności może poskutkować tym, że zaatakuje nas HPV, czyli wirus brodawczaka ludzkiego. Najłatwiejszym starym ludowym sposobem jest wyciśnięcie odrobiny soku z przełamanej łodygi glistnika na oczyszczoną i zmiękczoną wcześniej wodą z mydłem kurzajkę. Regularne powtarzanie kuracji może zaradzić tym problemom skórnym.

***

Więcej informacji o ziołach można znaleźć w książce Patrycji Machałek „Magia polskich ziół”.

Wiedza i Życie 8/2020 (1028) z dnia 01.08.2020; Obalamy mity medyczne; s. 2

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną