Opinie

Mleczność wszystkich galaktyk

Galaktyka to coś naprawdę dużego. Poznajemy wszechświat (czy też Wszechświat), jest on nam coraz bliższy, ale coś, co nazywamy galaktyką, także w przenośni, musi być ogromne. Czasem myślimy, że tylko my ją mamy, że tylko nasza Droga Mleczna może być tak nazywana, ale potem przypominamy sobie, że takich galaktycznych układów jest więcej i że nasz Układ Słoneczny należy tylko do jednego z nich – do galaktyki, na którą patrzymy od środka. Widzimy ją z naszej ziemi, tej ziemi, zwanej Ziemią, która ma księżyc, zwany Księżycem, która należy do układu słonecznego, zwanego Układem Słonecznym, zwanego tak, bo ma słońce, zwane Słońcem. A nasza galaktyka też jest nazywana Galaktyką. Musimy się pogodzić z mnogością słońc, księżyców i galaktyk, a na pociechę naszym dajemy wielkie litery, pokazując ich wyjątkowość. I ich dla nas bliskość.

W sumie względnej bliskości innym galaktykom może dodać ich „mleczna” nazwa. Grekom, i nie tylko im, mgławice bielące części nieba mogły słusznie rozlane mleko przypominać i... „mleko się rozlało”, a nazwa do języków weszła. Po grecku mleko to gala, w dopełniaczu galaktos, więc galaktyka mleczną jest niewątpliwie. Samo słowo galaktyka do polszczyzny weszło późno; przedwojenne słowniki podają hasło układ galaktyczny, ale galaktyki brak nawet w dużym słowniku pod redakcją Lehra-Spławińskiego z 1935 roku, zawierającym w końcu takie „mleczne” słowa jak galaktoskop i galaktometr. Ale dziś to słowo jest już dobrze przyswojone, choć skojarzenie z mlekiem, a nawet z Drogą Mleczną dla wielu nie jest oczywiste.

A przecież to rozlane na niebie mleko jest jedną z ładniejszych i cieplejszych metafor. Mleko było nam przecież zawsze bliskie, jesteśmy bądź co bądź ssakami. Praindoeuropejskie melg-, znaczące „doić” i „ssać”, dało gockie miluks, staroangielskie meolok, germańskie milok/meluk i dalej niemieckie Milch, angielskie milk, holenderskie melk... Łacińskie proste lac (dopełniacz laktis już nam bliższy) dało włoskie latte, francuskie lait, hiszpańskie lache... A Prasłowianie z tego starego melg- zrobili na określenie ssania czasownik melzti. Wyglądałoby na to, że słowiańskie mleka, mljeka i inne mołoka też mają to samo pochodzenie. Ale podobno nie.

Wzięły się one raczej, przynajmniej zdaniem niektórych etymologów, z mlk-, który to rdzeń czasownikowy odnosił się do ścinania się, zsiadania. Greckie malkiaein znaczyło „sztywnieć z zimna”, prasłowiańskie mlknąti też oznaczało „sztywnieć”, co jest też bliskie etymologicznie czasownikowi oznaczającemu milczenie. Zatem nasze mleka najpierw podobno były zsiadłe, potem dopiero przeniesiono słowo na to, co jako niemowlęta ssiemy...

Tak czy inaczej, mleczność wszystkich galaktyk, a zwłaszcza naszej mlecznej drogi, czyli Drogi Mlecznej, pozwala nam choć trochę oswoić świat. A nawet Wszechświat (i, ewentualnie, inne wszechświaty też).

Wiedza i Życie 1/2018 (997) z dnia 01.01.2018; Na końcu języka; s. 70

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną