Fot. WOJCIECH WOJTKIELEWICZ/KURIER PORANNY/GAZETA WSPÓŁCZESNA/POLSKA PRESS/ / Getty ImagesProf. dr hab. Marek Konarzewski (rocznik 1961) wykłada na Uniwersytecie w Białymstoku i Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Na początku lat 90. pracował w University of California w Los Angeles w zespole słynnego amerykańskiego badacza Jareda Diamonda. Był także radcą ds. nauki-technologii w Ambasadzie RP w Waszyngtonie (2008–13) oraz doradcą ds. naukowych ministra spraw zagranicznych (2017–21). Jest autorem m.in. książki popularnonaukowej „Na początku był głód”. Fot. WOJCIECH WOJTKIELEWICZ/KURIER PORANNY/GAZETA WSPÓŁCZESNA/POLSKA PRESS/ / Getty ImagesProf. dr hab. Marek Konarzewski (rocznik 1961) wykłada na Uniwersytecie w Białymstoku i Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Na początku lat 90. pracował w University of California w Los Angeles w zespole słynnego amerykańskiego badacza Jareda Diamonda. Był także radcą ds. nauki-technologii w Ambasadzie RP w Waszyngtonie (2008–13) oraz doradcą ds. naukowych ministra spraw zagranicznych (2017–21). Jest autorem m.in. książki popularnonaukowej „Na początku był głód”. WOJCIECH WOJTKIELEWICZ/KURIER PORANNY/GAZETA WSPÓŁCZESNA/POLSKA PRESS/ / Getty Images
Człowiek

Marek Konarzewski: Czas zamknąć kwestię zmian w PAN

Nie będziemy się przejmować tym, że możemy się narazić którejś ze stron sporu politycznego – mówi prof. Marek Konarzewski, biolog i popularyzator nauki, wybrany właśnie na stanowisko prezesa Polskiej Akademii Nauk na lata 2023–26.
.Wojciech Wojtkielewicz/Getty Images.
Prof. dr hab. Marek Konarzewski (rocznik 1961) wykłada na Uniwersytecie w Białymstoku i Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Na początku lat 90. pracował w University of California w Los Angeles w zespole słynnego amerykańskiego badacza Jareda Diamonda. Był także radcą ds. nauki-technologii w Ambasadzie RP w Waszyngtonie (2008–13) oraz doradcą ds. naukowych ministra spraw zagranicznych (2017–21). Jest autorem m.in. książki popularnonaukowej „Na początku był głód”.

Początki PAN do dziś stanowią źródło kontrowersji związanych z tą instytucją. Powstawała bowiem w szczycie stalinizmu (1951 r.) na gruzach dwóch zlikwidowanych wówczas przez władze PRL szacownych korporacji uczonych: Polskiej Akademii Umiejętności oraz Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Dodatkowo, w 1960 r., została przekształcona w mocno zbiurokratyzowaną rządową instytucję centralną, mającą sprawować ogólną pieczę nad nauką i zarządzającą siecią instytutów. Dopiero w latach 90. przywrócono Akademii pierwotny charakter, aczkolwiek jej krytycy zarzucają, że ów duch biurokratycznego urzędu centralnego nadal daje o sobie znać.

PAN składa się z trzech części. Pierwsza to korporacja uczonych licząca maksymalnie 350 osób. Każdy, kto chce do niej przystąpić, musi być wybitnym naukowcem i uzyskać poparcie co najmniej kilkorga jej członków. O przyjęciu w szeregi PAN decyduje w głosowaniu Zgromadzenie Ogólne.

Druga część Akademii składa się z 70 instytutów zajmujących się badaniami podstawowymi. Siedemnaście ma obecnie kategorię A+, czyli najwyższą z przyznawanych co cztery lata przez Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych.

Trzecia część to Komitety PAN będące niezależnymi ciałami opiniotwórczymi i doradczymi. Stanowią reprezentację różnych środowisk i dyscyplin naukowych. Ich członkowie (nie muszą należeć do Akademii) są wybierani przez przedstawicieli swoich dziedzin – np. fizyków, prawników, chemików.

Prezesa PAN wybiera Zgromadzenie Ogólne na czteroletnią kadencję (zgodnie ze statutem możliwe są dwie). Prof. Marek Konarzewski będzie 13. uczonym pełniącym tę funkcję.

Marcin Rotkiewicz: – Zacznie pan w styczniu rządy w dość trudnych okolicznościach. Bieda znów zaczyna zaglądać naukowcom w oczy, szczególnie doktorantom żyjącym ze stypendiów.

Marek Konarzewski: – Mamy w tej chwili do rozwiązania dwie palące kwestie. Pierwsza to właśnie pensje coraz mocniej zjadane przez wysoką inflację.

Podobno uniwersytety dostały od rządu obietnicę podwyżki, ale tylko o 4,4 proc. Za to instytuty naukowe podlegające PAN miałyby nie otrzymać nawet złotówki na zwiększenie pensji.

Między innymi w tej sprawie spotkaliśmy się niedawno w szerszym gronie z premierem oraz ministrem edukacji i nauki. I uzyskaliśmy obietnicę, że kwestia wynagrodzeń zostanie życzliwie rozważona.

Kiedy powie pan „sprawdzam”?

Do wiosny sprawa podwyżki płac powinna się wyjaśnić.

A drugi problem?

To oczywiście rosnące ceny energii. Wiele instytutów PAN posiada infrastrukturę, która musi pracować bez przerwy, np. zwierzętarnie czy pewne typy aparatury. Gdybyśmy ją wyłączyli, straty byłyby znacznie większe niż dopłaty do energii.

Mamy jednak ze strony rządu przyrzeczenie konkretnej pomocy. Ona nie jest do końca adekwatna w stosunku do potrzeb, które bardzo rzetelnie wyliczyliśmy i przekazaliśmy władzom. Zapewne będziemy musieli za niedługo ponownie prosić o wsparcie.

Załóżmy, tylko hipotetycznie, że jednak te pieniądze nie wpłyną na konta instytutów. Co wtedy?

Musielibyśmy zacząć je zamykać, zwalniać ludzi oraz patrzeć na niszczejącą aparaturę badawczą. Naprawdę, nie wyobrażam sobie, by ktoś do tego dopuścił. Ze strony rządu nie pojawił się zresztą nawet cień sugestii, że tych pieniędzy może nie być.

Jakie ma pan szersze plany? Prof. Jerzy Duszyński, ustępujący prezes PAN, mówił POLITYCE w 2015 r., że najwyższy czas skończyć z wiecznym reformowaniem Akademii.

Wszyscy jesteśmy zmęczeni ciągłymi zmianami, a przede wszystkim mówieniem o nich. Aczkolwiek chciałbym wprowadzić pewne reformy i to wymagające nowelizacji ustawy o PAN przez parlament. Właśnie po to, żeby na długi czas zamknąć kwestię zmian.

Co zamierza pan zreformować?

Nie będę zanudzał czytelników kolejnymi opowieściami o zmianach, zwłaszcza że są to właściwie wewnętrzne sprawy korporacji uczonych. Ograniczę się więc tylko do powiedzenia, że instytuty naukowe podległe Akademii muszą uzyskać większy wpływ na podejmowanie decyzji, które ich dotyczą. W przeciwnym razie PAN rozerwą siły odśrodkowe, gdyż instytuty przestaną postrzegać przynależność do korporacji jako coś sensownego i zaczną dążyć do odłączenia się od niej.

Chce pan zaproponować nowelizację ustawy jeszcze w tej kadencji parlamentu?

Taka była konkluzja mojego spotkania z kierownictwem MEiN.

A jeśli przy tej okazji politycy spróbują wrzucić zapisy dające im większe możliwości ingerowania w działanie PAN?

Jestem optymistą. Mam sygnały, że po stronie rządowej pojawiła się dobra wola rozwiązania wskazanych przez nas problemów raz na zawsze. Piłka jest zatem po naszej stronie – musimy przedstawić dobry projekt reformy.

Mam też doświadczenia dyplomatyczne i negocjacyjne z czasów, kiedy pracowałem w Ambasadzie RP w Waszyngtonie oraz w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Z pewnością się przydadzą, bo dzięki nim lepiej niż kiedyś rozumiem uwarunkowania świata, w którym funkcjonują politycy. Liczę więc na to, że uda mi się znaleźć z nimi wspólny język.

Również w sprawie Akademii Kopernikańskiej, powołanej niedawno z inicjatywy ministra Przemysława Czarnka? Ma to być kolejna korporacja uczonych, która będzie m.in. przyznawać swoje stypendia, granty i nagrody. Dlatego część środowiska naukowego postrzega ją wręcz jako zagrożenie dla PAN.

Na razie nie widzę takiego niebezpieczeństwa, również jeśli chodzi o konkurowanie o środki finansowe. Ale „po owocach ich poznacie”, więc spojrzę życzliwie na rozwój tej instytucji, jeśli na to zasłuży.

Czyli?

Jeśli okaże się np., że w jej szeregach znalazły się osoby naprawdę wybitne, których z jakichś powodów nie ma w gronie członków PAN. Będziemy wówczas musieli zweryfikować procedury wyboru do grona naszej korporacji, bo to by oznaczało, że kogoś cennego pominęliśmy.

Naprawdę nie boi się pan, że do Akademii Kopernikańskiej mogą trafiać osoby przekonane, że zostały skrzywdzone przez złe stare elity. I dlatego będą chciały tworzyć nowe, tyle że politycznie afiliowane.

Przyjmijmy na chwilę taką wersję wydarzeń. Jeśli Akademia Kopernikańska będzie działać w nauce, to zacznie podlegać tym samym międzynarodowym kryteriom oceny, co inne tego typu instytucje. Zatem liczyć się będą konkretne efekty w postaci wkładu w postęp nauki mierzony m.in. publikacjami w najlepszych czasopismach naukowych. Jeśli ta nowa instytucja odniesie sukces, to będę się tylko cieszył. Warto jednak pamiętać, że PAN długo i ciężko pracowała na swój międzynarodowy prestiż i jego utrzymanie. A Akademia Kopernikańska dopiero powstaje.

Jak kierowana już przez pana PAN będzie reagować na dyskusje, takie jak wokół katastrofy smoleńskiej, gdzie pojawiły się spiskowe teorie zamachu lansowane przez polityków. W dodatku, niestety, przy udziale niektórych naukowców. Zabierzecie w takiej sytuacji głos?

W każdej ważnej dla kraju sprawie nie będzie mogło zabraknąć naszej opinii. Akademia powinna dostarczać obiektywnej wiedzy, a co z nią zrobią rządzący, to jest już ich odpowiedzialność. Mam nadzieję, że Akademia taką wizję swojej roli przyjmie. Chciałbym wręcz, by została ona wpisana do nowej ustawy o PAN. Dla mnie głównym celem istnienia PAN będzie służenie opinii publicznej i decydentom możliwie najbardziej wnikliwą wiedzą ekspercką i rekomendacjami.

Czyli PAN nie będzie się przejmować tym, że może się narazić którejś ze stron sporu politycznego?

Nie, i to niezależnie od tego, kto będzie przy władzy. Kiedy byłem doradcą ministra spraw zagranicznych, zdarzało mi się wchodzić w bardzo ostre spory z politykami. Konfrontowałem ich przekonania z faktami naukowymi, np. dotyczącymi wycinki Puszczy Białowieskiej.

Jeśli PAN ma służyć społeczeństwu wiedzą, to czy nie warto, by zabierała głos nie tylko częściej, lecz także przystępniej. Dziś wasza strona internetowa nie wygląda najlepiej…

Faktycznie, największą słabością Akademii, jaką dostrzegam, jest jej wizerunek. Nieodzwierciedlający dokonań i korzyści, jakich PAN przysparza społeczeństwu. Bardzo mocno podkreślałem to w swoich tezach, kiedy kandydowałem na stanowisko prezesa. A skoro udało mi się wygrać wybory, to najwyraźniej moje przesłanie dotarło do decydującej części członków korporacji. Dlatego zmiana wizerunku będzie dla mnie priorytetem na najbliższe cztery lata i proszę mnie z tego rozliczyć.

Już zresztą pewne decyzje podjąłem – jednym z moich zastępców będzie naukowiec świetnie znający się m.in. na mediach społecznościowych i dezinformacji w internecie.

Czyli PAN będzie walczył z pseudonauką, np. tezami antyszczepionkowców?

Oczywiście. To ogromny paradoks, że żyjemy w czasach, które są tryumfem nauki i jednocześnie mamy poważny kryzys zaufania do niej. Częścią rozwiązania tego problemu jest współpraca ludzi z różnych dziedzin – począwszy od humanistów, którzy wiedzą, jak się komunikować.

Mówił pan o wizerunku korporacji. Cieszy się ona szacunkiem, ale jest też postrzegana jako klub mocno starszych panów, z naciskiem na słowo „panów”. Zdecydowanie bowiem dominują w niej mężczyźni…

Zwiększenie liczby kobiet w korporacji to bardzo ważna kwestia. Dlatego złożyłem już deklarację i jej dotrzymam, że wśród czworga wiceprezesów PAN znajdą się dwie panie. Niech to będzie wyraźny sygnał do dalszych zmian.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną