Elizabeth Svoboda
Człowiek

Empatia nie musi być trudniejsza niż zanurkowanie na dno oceanu

Ecstasy: empatia i potencjał kliniczny
Struktura

Ecstasy: empatia i potencjał kliniczny

Naukowcy ze Stanford University i University of California w San Diego sprawdzili, jak substancja zaliczana do tzw. empatogenów wpływa na mózgi myszy. Wyniki ich eksperymentów mogą kiedyś posłużyć ludziom.

Zabawa i iskanie są u szympansów zaraźliwe
Środowisko

Zabawa i iskanie są u szympansów zaraźliwe

Być może tak rodziła się empatia u naczelnych – podejrzewają badacze z Durham University.

Przyjęcie cudzego punktu widzenia nie jest łatwe. Wzmocnienie empatii jako normy społecznej mogłoby zmotywować ludzi do takiego wysiłku. [Artykuł także do słuchania]

Gdy rusza transmisja połączeń wideo, uczestnicy spotkania z całego kraju zaczynają się przygotowywać do zderzenia ideologicznego. Wszyscy zapisali się wcześniej do tego wirtualnego forum anonsowanego jako „kawiarenka empatyczna”, którego celem jest wzmocnienie dialogu pomiędzy policją a społeczeństwem. Wśród uczestników są zarówno policjanci, jak i osoby, które mają przykre wspomnienia z kontaktu ze służbami egzekwującymi prawo.

Pomysł wydaje się mocno ryzykowny. Kojarzy się z beczką prochu, która może za chwilę wylecieć w powietrze. Jednak moderator Lou Zweier wyjaśnia, że w kawiarence obowiązują ścisłe reguły. „Wypowiedzi nie mogą trwać dłużej niż 4 minuty” – informuje grupę, która za chwilę zostanie podzielona na zadaniowe podgrupy. Gdy jeden członek takiej podgrupy zakończy mówić o tym, co mu leży na sercu, ktoś inny – osoba określana jako „reflektor” – podsumuje najlepiej, jak potrafi, opinie i obawy przedmówcy, niezależnie od tego, czy się z nimi zgadza, czy nie. Następnie „reflektor” staje się kolejnym mówcą, a wcześniej wybierze swojego „reflektora”. Finalnie ta procedura obejmuje wszystkich. „Każdy dostaje szansę, aby wypowiedzieć się i być wysłuchanym” – mówi Zweier.

Wydarzenie, które zorganizował edukator empatii Edwin Rutsch, pozwala ludziom znajdującym się po dwóch stronach społecznej przepaści, coraz szerszej w USA, na wymianę myśli. Takie fora pojawiły się w ostatnim czasie w internecie, aby zachęcać ludzi do podejmowania prób spojrzenia na świat z perspektywy drugiej osoby. Dla wielu osób nie jest oczywiste, że takie podejście jest dla nich korzystne.

Empatia jest często definiowana jako zdolność do rozumienia uczuć i myśli innego człowieka. Różni się ona od współczucia, które zwykle wiąże się z odczuwaniem żalu i litości (możesz współczuć osobie, która cierpi, nie rozumiejąc jednak, co naprawdę ona przechodzi), a także od poświęcenia, gdy przede wszystkim pragniemy nieść pomoc poszkodowanej osobie.

Empatia umożliwia ludziom nawiązywanie dialogu ponad podziałami politycznymi, rasowymi i ekonomicznymi. Jest fundamentem umożliwiającym współpracę oraz inicjowanie działań, dzięki którym rozkwitają zróżnicowane pod wieloma względami społeczeństwa. Wysoki poziom empatii pomiędzy ludźmi poprawia ich poczucie osobistego komfortu oraz zwiększa spójność społeczną.

Kiedy psycholożka Sara Konrath rozpoczęła badania nad empatią, doszła do wniosku, że z każdą dekadą jest jej coraz mniej w USA. Analizowała, w jaki sposób sami Amerykanie wypowiadają się o empatii. Odkryła, że w objętym badaniami okresie 1979–2009 systematycznie ubywało tych, którzy zgadzali się ze stwierdzeniami w stylu: „Czasem próbuję lepiej zrozumieć przyjaciół, wyobrażając sobie, jak sprawy wyglądają z ich perspektywy”.

Późniejsze studia Konrath nad empatią obejmujące dłuższy okres 1979–2018 wykazały jednak, że wśród osób młodych zwiększa się otwartość na inne punkty widzenia oraz chęć zrozumienia ich emocji. Zarazem badanie potwierdzało, że czynniki społeczne i biologiczne wciąż zniechęcają Amerykanów do rozwijania empatii. Polaryzacja w USA staje się coraz większa, co oznacza, że ludzie coraz mniej sobie ufają i fundamentalnie różnią się w kwestii postrzegania i oceny rzeczywistości. Co więcej, najnowsze badania wskazują, że wśród ludzi narasta niechęć do wykonania wysiłku umysłowego w celu zrozumienia, co myśli i czuje druga osoba. Równocześnie w USA rosną wskaźniki samotności, depresji i frustracji.

Chcąc promować empatię jako wspólne dobro, naukowcy zaproponowali bogaty wybór programów edukacyjnych. Powstały programy dla szkół podstawowych, treningi dla pracowników, a nawet sesje wyjazdowe oferujące pełne zanurzenie się w świecie empatii. Nowe badania pokazują, że odpowiedni instruktaż może zwiększyć zdolność ludzi do komunikowania się ponad podziałami politycznymi. Jednakże pełne zrozumienie doświadczeń innej osoby to mimo wszystko wymagające zadanie.

Empatia jest często definiowana jako zdolność do rozumienia uczuć i myśli innego człowieka. Różni się ona od współczucia, które zwykle wiąże się z odczuwaniem żalu i litości.

Wzmocnienie empatii – jak zauważa psycholog Jamil Zaki ze Stanford University – to coś więcej niż nauczenie się aktywnego słuchania innych. Empatia jest procesem motywowanym społecznie – podkreśla wielu badaczy. Znaczy to tyle, że nawet jeśli dowiemy się, jak można stać się osobą pełną empatii, niekoniecznie będziemy chcieli takimi być. Tak jak dzieci nie chcą być gorsze od swoich wysportowanych rówieśników, tak w wielu ludziach chęć zrozumienia innych pojawia się dopiero wtedy, gdy wkraczają oni w kręgi społeczne, w których empatia jest obowiązującą normą.

Neurobiolodzy gromadzą coraz więcej informacji na temat neuronalnych korzeni empatii. Gdy podczas eksperymentów badacze pobudzają zachowania empatyczne, na przykład wyświetlając uczestnikom testu film pokazujący, co czuje osoba będąca jego bohaterem, wówczas w mózgach uczestników, podpatrywanych za pomocą fMRI, aktywują się niektóre regiony. Jednym z nich jest grzbietowo-przyśrodkowa kora przedczołowa, która pomaga ocenić stany emocjonalne innych osób, innym – wyspa przednia zaangażowana w przetwarzanie bodźców bólowych. Zidentyfikowano nawet pojedyncze neurony w korze przedczołowej kodujące informacje na temat tego, co myślą inni.

Nasza zdolność do rejestrowania wewnętrznych stanów innych ludzi wyewoluowała zapewne dlatego, że pomaga w utrzymaniu silnych więzów społecznych zwiększających szansę przetrwania. Dawno temu członkowie społeczności nomadycznych rozpoznawali wzajemnie swoje stany emocjonalne i umysłowe; empatia wzmacniała więzi między nimi i zwiększała odporność całej grupy.

Choć empatia odgrywa od dawna ważną rolę we wzmacnianiu społecznej spójności, to wiąże się z nią spory wysiłek mentalny. Przyjęcie perspektywy innej osoby jest dla mózgu skomplikowaną operacją, wymagającą skupienia i namysłu. Niełatwo jest ocenić, co inna osoba może myśleć lub czuć. W badaniach przeprowadzonych w 2020 roku przez naukowców z University of Liverpool stwierdzono, że empatia bólu innej osoby angażuje wiele powiązań neuronalnych w całym mózgu, w tym takich szlaków nerwowych, które reagują na stan umysłowy innych osób. (Jeśli człowiek sam odczuwa ból, wówczas aktywność jego mózgu związana z rozumieniem bólu innych osób ulega zmniejszeniu.)

W serii eksperymentów C. Daryl Cameron, psycholożka z Pennsylvania State University, wykazała, że większość osób woli zrezygnować z wysiłku poznawczego związanego z empatią, szczególnie jeśli nie znają dobrze drugiej osoby. Podczas wielokrotnie ponawianego testu psychologicznego Cameron dawała uczestnikom testu do wyboru dwie gry karciane. Pierwsza – „obiektywna” – polegała na tym, że uczestnik testu miał opisać wygląd osoby znajdującej się na karcie. W drugiej, „empatycznej” grze, ludzie mieli opisywać przeżycia i uczucia osób umieszczonych na kartach na podstawie ich wyrazu twarzy. Większość ludzi deklarowała, że woli pierwszą grę.

Po części było tak dlatego, że bardzo trudno jest okazywać empatię wobec osoby nieznanej lub słabo znanej aniżeli wobec kogoś nam bliskiego. „Im więcej wspólnych przeżyć nas łączy, tym bogatsza i bardziej zniuansowana jest nasza wzajemna świadomość uczuć i myśli” – mówi Cameron. Czymś kompletnie odmiennym jest empatia wobec osoby, która jest dla nas całkowicie obca – widziany po raz pierwszy uczestnik onlinowej debaty, z którym się kompletnie nie zgadzamy, czy nawet daleki kuzyn z naszej perspektywy prezentujący skrajne poglądy. W głowie rodzą się przesiąknięte niepokojem pytania: czy identyfikowanie się z kimś takim jest dla mnie bezpieczne? Czy empatia zmusi mnie do poświęcenia czegoś ważnego, na przykład czasu, pieniędzy lub poczucia spokoju?

Gdy te oczekiwane koszty empatii zawładną myślami człowieka, raczej będzie on chciał wycofać się jak najszybciej z empatycznego zaangażowania zamiast spróbować zrozumieć inną osobę. „Jesteśmy dość sprawni w zarządzaniu naszymi emocjami i potrafimy skupiać się na tych uczuciach, które nam odpowiadają. Empatię wobec osoby nam obcej, próbę zrozumienia jej doświadczeń – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych – postrzegamy jak coś trudnego i kosztownego. Im częściej tak czujemy, tym rzadziej podchodzimy do innych z empatią” – mówi Cameron. W 2020 roku naukowcy z Universität zu Lübeck w Niemczech zauważyli, podpatrując pracę mózgów ludzi za pomocą fMRI, że u osób, które przed chwilą wysłuchały opowieści o masowych tragediach, poziom aktywności głównych ośrodków mózgowych odpowiedzialnych za empatię był niższy niż u tych, które takich historii nie usłyszały.

Jednak w grę mogą tu wchodzić także potężniejsze czynniki strukturalne. Od lat 80. w USA systematycznie rosną nierówności ekonomiczne, a ludzie z elit finansowych nie mają większej motywacji do zrozumienia tych, którzy klepią biedę. „Segregacja ekonomiczna jest dziś znacznie silniejsza niż dawniej. To zaburza naszą zdolność postrzegania rzeczywistości. Jeśli jesteśmy bardzo bogaci, nie chcemy mieć za sąsiadów i przyjaciół ludzi ubogich, bo wówczas w sposób zupełnie naturalny chcielibyśmy im pomagać” – zauważa Konrath.

Chcąc uniknąć komplikacji, jakie niesie ze sobą empatia, trafiamy do silnie spolaryzowanych kabin pogłosowych, w których coraz mniej chętnie myślimy o podtrzymywaniu przyjacielskich relacji z tymi, którzy mają inne poglądy. Dziś o wiele łatwiej niż kiedyś można stać się społecznym nartnikiem z wielką lekkością i bez oporów oddalającym się od osób, których nie chce oglądać.

Ze zjawiskiem społecznej podejrzliwości i narastającego dystansu między ludźmi próbuje walczyć Rutsch, który wiele lat temu z administratora systemów komputerowych przeobraził się w edukatora empatii. Jego metoda to organizowanie kawiarenek internetowych i temu podobnych inicjatyw. W 2010 roku założył Center for Building a Culture of Empathy – organizację, która miała się stać centralą światowego ruchu na rzecz empatii. Rutsch oparł się na poglądach psychologa humanistycznego Carla Rogersa, który wykorzystywał techniki refleksyjnego słuchania do budowania zaufania i dobrych relacji z klientami.

Rutsch przemierza kraj ze swoimi „namiotami empatii”, które rozbija w pobliżu miejsc, gdzie odbywają się demonstracje i protesty. Kiedyś postawił taki namiot tuż za manifestacją zwolenników prezydenta Donalda Trumpa w Los Angeles [przed poprzednimi wyborami – przyp. redakcji], wokół której pojawiło się również dużo kontrmanifestantów. Rutsch zaprosił po sześć osób z każdej strony. Podzielił ich na sześć par, aby ludzie słuchali się uważnie nawzajem, a następnie opisywali poglądy i emocje interlokutora. „Pięć z tych sześciu par objęło się i uścisnęło po zakończeniu spotkania – opowiada Rutsch. – Wcześniej stali po dwóch stronach ulicy i wrzeszczeli na siebie z taką furią, że musiała interweniować policja”.

Rutsch przypisuje ten efekt opracowanej przez niego sztywnej strukturze spotkań. Nawet jeśli druga osoba mówi rzeczy nieprawdziwe lub niedorzeczne – na przykład stwierdza, że wybory w 2020 roku zostały „skradzione” – „wciąż starasz się jak najdokładniej przedstawić to, co ona powiedziała. Kiedy przychodzi twoja kolej, możesz podważyć wiarygodność jej wypowiedzi. Ona natomiast musi twój pogląd dopuścić do swojej świadomości, aby móc go potem przedstawić. To oznacza, że musi ciebie uważnie wysłuchać i wyjść poza własny światopogląd.”

Podczas takich rozmów, gdy ludzie nawzajem słuchają i są wysłuchiwani, często mięknie twardy pancerz teorii spiskowych. „Gdy ktoś wie, że będzie słuchany, zwykle rezygnuje z niektórych najbardziej skrajnych stwierdzeń, a w jego wypowiedziach jest więcej realizmu. Z upływem czasu rozmówcy zaczynają siebie coraz lepiej rozumieć i szanować wzajemnie. Odsłaniają się pokłady głębszych emocji, na przykład strachu, pod którego wpływem często uciekamy się do kłamstwa” – mówi Rutsch.

Wielu naukowców stworzyło programy, które również pomagają uczestnikom w rozwinięciu empatycznych umiejętności. Jedne, przeznaczone dla dorosłych, koncentrują się na interakcjach w miejscu pracy; adresatami innych są uczniowie podstawówek – te w praktyczny sposób instruują, jak przyjmować perspektywę drugiej osoby.

W ramach programu „Roots on Empathy”, realizowanego obecnie w setkach szkół w USA i poza granicami kraju, raz w miesiącu do klasy przychodzi rodzina z małym dzieckiem, a przeszkoleni instruktorzy pomagają uczniom w praktykowaniu empatii poprzez identyfikowanie jego potrzeb i emocji. Badania potwierdzają, że uczniowie szkół podstawowych, którzy wzięli udział w „Roots of Empathy” umieli lepiej uświadamiać sobie emocje innych osób, w porównaniu z uczniami, którzy nie uczestniczyli w programie. Ci pierwsi zaczęli też chętniej pomagać rówieśnikom.

Jednak znane i realizowane programy wzmacniania empatii przeważnie zakładają, że gdy już człowiek nabędzie umiejętności empatycznych, będzie z nich chętniej korzystał. Nie zawsze to założenie się sprawdza – mówi Erika Weisz, psycholog społeczna z Harvardu. Badania pokazują raczej, że nawet jeśli ludzie wiedzą, jak być empatycznym, nie zawsze korzystają z tej wiedzy. Jeśli spodziewają się, że empatia będzie kosztowna i nieprzyjemna, część z nich powstrzyma się od niej, niezależnie od tego, jak są w niej wytrenowani.

Robimy coś, bo inni tego od nas oczekują. Natomiast codzienne praktykowanie empatii wyuczonej na kursie już takie łatwe nie jest.

Weisz, podobnie jak Zaik i Cameron, uważa, że empatia jest motywowana społecznie, a jej praktykowanie zależy nie od tego, co o niej wiemy, ale od tego, jak bardzo jesteśmy zmotywowani, by ją okazywać. Z badań Weisz wynika też, że dobrym sposobem na uruchomienie, wzmocnienie i utrwalenie empatii jest wejście do tych społeczności, w których otwarcie się na emocje i myśli drugiej osoby jest oczekiwanym podejściem. „Okazuje się, że ludzie chcą okazywać empatię, gdy im powiesz, że może im to pomóc w relacjach społecznych” – mówi Weisz. Zamiast treningów umiejętności empatycznych, które uczą metod interakcji z innymi, Weisz preferuje inne podejście polegające na budowaniu społeczności, które doceniają i wynagradzają empatię. W tym przypadku kluczowa, jej zdaniem, jest konstruktywna presja rówieśnicza.

W pilotażowym programie realizowanym w czterech kalifornijskich szkołach średnich Weisz próbowała ocenić, jakie efekty przynosi wzmacnianie empatii jako normy społecznej. Zorganizowała trzy wirtualne szkolenia dla chętnych uczniów w wieku 12–13 lat, podczas których czytali oni wypracowania swoich rówieśników o tym, dlaczego empatia jest dla nich ważna. Kilka tygodni później Weisz stwierdziła, że uczniowie z tej grupy znacznie chętniej okazywali empatię innym osobom.

Według Weisz stało się tak, bo przestrzeganie normy społecznej jest dla większości z nas względnie łatwym i oczywistym wyborem. Robimy coś, bo inni tego od nas oczekują. Natomiast codzienne praktykowanie empatii wyuczonej na kursie już takie łatwe nie jest. „Jestem entuzjastką interwencji, które wzmacniają empatię motywowaną względami społecznymi, ponieważ doskonale wpisuje się ona wtedy w codzienne doświadczenia ludzi. Nie musisz wymyślać nic nowego. Wskakujesz na grzbiet wzbierającej fali oczekiwań, która cię unosi”.

Takie podejście jest realizowane w szkole podstawowej Third Street Elementary School w Los Angeles, którą odwiedziłam wiosną tego roku. Korzystając z programu opracowanego przez Caring Schools Network (CSN) – tak nazywa się inicjatywa Weisz i jej zespołu z Harvardu – szkoła uczy uczniów umiejętności empatii, a co najważniejsze, uczniowie uczą się sami praktykowania tej umiejętności w ramach otwartej na nią społeczności. „Programy edukacyjne kształtujące charaktery zwykle stawiają na wiedzę, dzięki której dzieci uczą się odróżniać dobro od zła – mówi psycholog Rick Weissbourd z CSN. – My raczej koncentrujemy się na motywacjach moralnych lub tożsamościowych: dlaczego ktoś chce być dobrym, z jakich powodów ktoś chce się opiekować inną osobą?”

Laura jest mamą jednego z uczniów, a jako przeszkolona wolontariuszka prowadzi w Third Street zajęcia z uczniami klas czwartych. Podczas ćwiczenia polegającego na przyjmowaniu perspektywy innej osoby pyta: „Co zrobilibyście, gdybyście zobaczyli, że jeden uczeń naśmiewa się z tego, co drugi uczeń je na drugie śniadanie?” Dzieci podzieliły się na grupy ze względu na preferowaną przez nie reakcję: poproszenie o pomoc dorosłego, zignorowanie sytuacji, powiedzenie niegrzecznemu uczniowi, aby przestał, oraz wsparcie ucznia, z którego się naśmiewano.

„Bez naszej interwencji osoba, która się naśmiewała z innej, wciąż będzie to robić” – powiedział jeden chłopiec uważający, że sprawcy trzeba powiedzieć, aby przestał.

Nie wszyscy się z nim zgadzali. „To zależy od tego, kim jest osoba, która się naśmiewa – powiedziała jedna dziewczyna. – Gdyby to był mój przyjaciel, zapewne rozważyłabym jakąś reakcję”. Dodała, że gdyby to nie był jej przyjaciel, pewnie wyszłaby z sali.

„Nie chcesz przyczynić się do tego, że problem stanie się większy, niż jest teraz” – dodała kolejna dziewczyna.

Uczniowie wypowiadali się po kolei, a reszta słuchała z uwagą, konfrontując się ze sprzecznymi opiniami. Weissbourd wyjaśnia, że poprzez takie uważne słuchanie uczniowie uczą się funkcjonować wśród osób, które mają inne od nich zdanie. Nie tylko dorośli są w tym programie rozjemcami. Jeśli dwóch uczniów posprzecza się ze sobą, mogą podejść do trzeciego noszącego pomarańczową czapkę. Taki rówieśnik-doradca wysłucha obu stron i pomoże w rozwiązaniu problemu.

Z badań wynika, że uczniowie uczestniczący w programach CSN potrafią lepiej słuchać innych oraz spojrzeć na sytuację z perspektywy drugiej strony. Tak twierdzą w ankietach. Third Street jest zatem swego rodzaju kokonem dla uczniów, którzy mogą rozwijać się w empatycznej społeczności. To może im pomóc w przygotowaniu się, do wyrażania w życiu dorosłym empatii wobec osób, z którymi całkowicie się nie zgadzają.

„Ten rodzaj empatii, zakorzenionej w wartościowych relacjach społecznych, widać najczęściej wokół nas – mówi Cameron. – Jedna ze strategii może być taka, że swoje umiejętności empatyczne rozwinięte dzięki bliskim relacjom społecznym traktujemy jak punkt oparcia w trudniejszych momentach, gdy swoją empatię rozszerzamy na kogoś, kogo nie znamy, a nawet na kogoś, kto jest naszym wrogiem”.

Społecznie modelowana empatia ma wpływ nie tylko na zachowania członków danej społeczności, ale także na pracę ich mózgów – mówi neurobiolożka Grit Hein ze Szpitala Uniwersyteckiego w Würzburgu w Niemczech. W 2024 roku opublikowała ona wyniki badań z udziałem grupy dorosłych, którzy obejrzeli filmy wideo pokazujące ludzi powalonych przez silny podmuch wiatru i cierpiących z tego powodu. Jeśli uczestnik eksperymentu widział, że osoba obok niego reaguje empatycznie, zwykle sam także reagował w podobny sposób. Jeśli natomiast stwierdził, że sąsiad pozostał obojętny, on także nie wykazywał empatii.

Hein stwierdziła, że osoby, które były świadkami zachowania empatycznego, zwykle oceniały, że bohater filmu odczuwał silny ból po upadku. Odwrotnie było w przypadku tych osób, które były świadkami mało empatycznej reakcji innych. W mózgach tych, którzy widzieli, jak inne osoby przejawiają troskę o stan zdrowia poszkodowanych, obserwowano znaczne zwiększenie aktywności wyspy przedniej, która odpowiada za przetwarzanie sygnałów związanych z empatią.

„Jeśli wokół siebie masz wiele osób empatycznych, wpływa to na twój mózg. Zaczyna on silniej reagować na ból innej osoby – mówi Hein. – Zła wiadomość jest taka, że mechanizm ten może działać w przeciwnym kierunku”. Innymi słowy, jeśli jesteś otoczony przez osoby obojętne lub wrogie, jest wielce prawdopodobne, że twoje reakcje staną się odbiciem ich reakcji. Badanie przeprowadzone w 2023 roku wykazało, że u osób identyfikujących siebie jako politycznych liberałów reakcje empatyczne mózgów są silniejsze niż u osób o poglądach konserwatywnych, co prowadzi do pytania, czy to społeczne normy obowiązujące w każdej z tych grup mogą być przyczyną tej różnicy.

Inaczej niż uczniowie z Thrid Street, uczestnicy kawiarenek internetowych, które organizuje Rutsch, są rozrzuceni po kraju i podzieleni politycznie. Jednak jasne reguły, jakimi rządzi się forum, kreują coś w rodzaju tymczasowej normy kulturowej. Mówi się pojedynczo i nie wolno przerywać innym, „reflektor” musi unikać fraz oceniających; każda osoba może wskazać interesujący ją temat do dyskusji.

Na początku w grupie jest wyczuwalne napięcie. Kobieta przedstawiająca się jako Sushila mówi, że chciałaby wiedzieć, dlaczego policja jest zawsze ubrana tak, jakby szykowała się do bitwy. „Jeśli widzę policjantów w wyposażeniu bojowym lub z pałką u pasa, czuję się bardzo niekomfortowo” – mówi.

Po niej zabiera głos Roger, który jest oficerem Community Police Review Agency w Oakland. Stara się odtworzyć słowa Sushili. „Uważasz, że wygląd policjantów, a w szczególności to, co noszą ze sobą i jak są ubrani na służbie, może wpływać na twój stosunek do nich. Oczekujesz, że policja wytłumaczy obywatelom, dlaczego jest taka zmilitaryzowana i dlaczego uważa, że takie wyposażenie jest niezbędne”.

Najbardziej interesujące jest jednak nie to, jak uczestnicy tych rozmów starają się wzajemnie słuchać, aby potem wiernie odtworzyć słowa drugiej osoby, ale to, jak takie intensywne wsłuchiwanie się w innych – i bycie przez nich słuchanym – z upływem czasu wpływa na dobór tematów proponowanych przez rozmówców.

W miarę trwania wymiany zdań wśród jej uczestników coraz częściej pojawia się ciekawość, a nawet optymizm. Sushila zaczyna planować spotkania, podczas których obywatele i policjanci będą mogli lepiej się poznać. Potem wspomina, jak kobieta szeryf w jej mieście zachęca do takich bliższych relacji, występując w przedstawieniu Monologi waginy. Sushila mówi, jakie to miało dla niej znaczenie: „Policja może być taka bliska życiu, taka wrażliwa… To jest coś. Myślę, że fantastycznie wypełnia swoje społeczne zadanie”.

Przez pozostałą część spotkania jego uczestnicy zastanawiają się wspólnie, jak sprawić, aby relacje pomiędzy policją a społeczeństwem były korzystne dla obu stron – i jak nie dopuścić do nakręcenia się wzajemnej niechęci. „Więcej policjantów powinno brać udział w takich spotkaniach, jak to” – podsumowuje John, oficer bezpieczeństwa, podkreślając, że poza wszystkim innym taka wymiana zdań łączy ludzi.

Dynamika tego spotkania współbrzmi z tym, co wcześniej zaobserwowali politolodzy Joshua Kalla z Yale University i David Broockman z University of California w Berkeley, analizując treść czatów pomiędzy 6 tys. wyborców w USA a agitatorami politycznymi. Wymiany zdań dotyczyły takich politycznie gorących tematów, jak imigracja oraz prawa osób transgenderowych. Gdy agitator inicjował typową wymianę argumentów, tylko nieliczni wyborcy z utrwalonymi, mocno stronniczymi opiniami je zmienili. Jeśli jednak agitator pokazywał, że stara się zrozumieć wyborcę i prosił go o przedstawienie sytuacji z jego perspektywy, wówczas uprzedzenia rozmówców słabły i stan ten utrzymywał się przez kilka miesięcy po rozmowie. Również psycholożka Luiza A. Santos ze Stanfordu i jej współpracownicy stwierdzili, że kiedy ludzie postrzegają empatię jako zaletę w komunikowaniu się z politycznymi oponentami, wówczas używają bardziej pojednawczego języka, a wtedy częściej udaje im się dotrzeć do oponentów ze swoim przekazem.

W wielu ludziach chęć zrozumienia innych pojawia się dopiero wtedy, gdy wkraczają oni w kręgi społeczne, w których empatia jest obowiązującą normą.

Obecna atmosfera polaryzacji zniechęca do takich zniuansowanych wymian. W kręgach aktywistów i w mediach społecznościowych nagradzane są konflikty oraz ci, którzy w nich zwyciężają, najlepiej nokautując przeciwnika, a chęć zrozumienia drugiej strony raczej rodzi obawę, że w rezultacie zmienimy przekonania na szkodliwe. Jednak badania Kalli i Broockmana oraz kawiarenki Rutscha pokazują, że refleksyjne, empatyczne zaangażowanie społeczne przynosi efekt: to słuchanie ludzi, a nie ich potępienie, sprawia, że odrzucają oni fanatyczne przekonania.

„Ten sposób wsłuchiwania się w czyjeś racje nie znaczy, że za chwilę uznamy je wszystkie za swoje” – podkreśla Rutsch. Ten rodzaj empatii przypominającej gąbkę odrzucił psycholog Paul Bloom z Yale w swojej książce Against Empathy opublikowanej w 2016 roku.

Jeśli wchłaniasz niczym gąbka czyjeś emocje, udzielają się one tobie tak silnie, że mogą zaburzyć proces logicznego podejmowania decyzji, a nawet zmniejszyć chęć niesienia pomocy – mówi Bloom. Jego zdaniem nadmiar empatii może być wyczerpujący psychicznie, redukując do zera zasoby emocjonalne i sprawiając, że nie mamy siły, by wspierać innych. (Pracownicy służby zdrowia pracujący na pierwszej linii i inne osoby, które są regularnie świadkami traumatycznych zdarzeń, są szczególnie wrażliwi na ten rodzaj wypalenia.)

Krytycy Blooma twierdzą, że empatia nie musi zaburzać świadomego, racjonalnego namysłu – i nie oznacza (a w każdym razie nie powinna) wyczerpującej psychicznie identyfikacji z inną osobą. Konstruktywna empatia to – według Rutscha – „wyczuwanie i rozumienie emocji drugiej osoby, ale nie ich wchłanianie. Chodzi o to, aby całym sobą pokazać, że słuchasz kogoś uważnie i próbujesz go zrozumieć”. Dobre rozumienie drugiej osoby może nas zachęcić do udzielenia jej racjonalnej i wartościowej pomocy, o co apeluje Bloom.

Kognitywistyka pomaga wyjaśnić, jak taka spirala empatii może się nakręcić, kiedy już zostanie wprawiona w ruch. Gdy ludzie czują się wysłuchani i zrozumiani, rośnie ich poczucie bezpieczeństwa, a słabnie neuronalny system „walcz lub uciekaj”, dzięki czemu lepiej przetwarzają to, co mówią inni. Poczucie bezpieczeństwa może też złagodzić wrażenie przytłoczenia oraz ograniczyć opisywany przez Cameron lęk przed byciem empatycznym.

Z czasem dynamika „refleksyjnych” spotkań przeobraża się w podzielane przez wszystkich uczestników takich rozmów przekonanie, że empatia sama w sobie staje się czymś w rodzaju nagrody. Ludzie dorastający w społecznościach, w których wzajemne zrozumienie jest podstawą udanych relacji, praktykują empatię na co dzień. Weisz ma nadzieję, że badania nad tym, jak normy społeczne mogą pomóc we wzmacnianiu empatii, zyskają w przyszłości wsparcie finansowe.

Tymczasem w internetowej kawiarence empatycznej Rutscha poszczególne podgrupy kończą swoje dyskusje i finalnie wszyscy razem się spotykają. Rozmowa dotyczy tego, jak sprawić, aby ludzie zaczęli praktykować empatię, co wielu z nich wydaje się trudniejsze niż zanurkowanie na dno oceanu. „Forum takie jak to mogłoby być dla nich pierwszym krokiem – mówi Daniel. – Gdy już przyzwyczaisz się do słuchania innych ludzi, gdy uświadomisz sobie, jak różne mają oni opinie i emocje, wtedy możesz zrobić następny krok”.

Świat Nauki 2.2025 (300402) z dnia 01.02.2025; Psychologia; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Nagroda za empatię"

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną