Shutterstock
Człowiek

Prawo do śmierci: czy przyznaliby je sobie lekarze

Śmierć. Jak rozumieją ją zwierzęta
Środowisko

Śmierć. Jak rozumieją ją zwierzęta

Co zwierzęta wiedzą o ulotności swojego istnienia? Jak żegnają bliskich? Czy mogą odebrać sobie życie? Wciąż nie rozumiemy wewnętrznych światów innych gatunków. [Artykuł także do słuchania]

Medycy wiedzą najwięcej i o procedurach eutanazyjnych, i o specyfice chorób terminalnych. Dlatego właśnie ich badacze zapytali o ewentualną decyzję we własnej sprawie. [Artykuł także do słuchania]

Wspomagane samobójstwo to praktyka polegająca na zakończeniu własnego życia poprzez przyjęcie odpowiedniego preparatu. Zwykle hamuje on funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego: działa nasennie i uspokajająco, co prowadzi do natychmiastowej utraty świadomości i głębokiej narkozy. Przy odpowiednio wysokiej dawce powoduje trwałe zatrzymanie przewodnictwa nerwowego, a w konsekwencji – zahamowanie działania ośrodka oddechowego i zatrzymanie krążenia, skutkiem czego jest śmierć. Ta procedura odbywa się zwykle w towarzystwie lekarza, który jednak substancji czynnej nie podaje – przyjmuje ją samodzielnie osoba, która się na taki krok zdecydowała. Personel medyczny może ją jedynie przygotować, asystować w całym procesie, a po jego zakończeniu – potwierdzić zgon.

Inaczej jest w przypadku eutanazji – tu postępowanie jest prowadzone przez medyka. Może mieć charakter bierny lub aktywny. W pierwszym przypadku dochodzi do zaniechania tzw. dystanazji, czyli utrzymywania pacjenta przy życiu za pomocą ciągłego stosowania środków nadzwyczajnych (np. sztucznej wentylacji). W drugim przypadku lekarz podaje pacjentowi substancję czynną, która doprowadza do śmierci.

Eutanazja oraz wspomagane samobójstwo podlegają różnym regulacjom prawnym, w zależności od kraju czy stanu. Na przykład, w Belgii pierwsza praktyka jest dozwolona, natomiast druga nie figuruje w tutejszej ustawie („Act on Euthanasia”), a jej status prawny nie jest do końca jasny. W Polsce zarówno przeprowadzenie aktywnej eutanazji, jak i pomoc w „targnięciu się na życie” (art. 151 KK) są karalne. Z kolei w takich stanach, jak Oregon lekarz nie ma prawa podać substancji hamującej funkcje życiowe, ale sam pacjent może przyjąć przygotowany przez medyka preparat o działaniu uśmiercającym. Wolno mu to jednak zrobić tylko po spełnieniu ściśle określonych kryteriów, np. wtedy, gdy jest terminalnie chory, a prognozowany czas przeżycia to 6 miesięcy lub mniej.

Uczeni z kilkunastu ośrodków naukowych postanowili sprawdzić, w jaki sposób tego typu różnice w krajowych regulacjach przekładają się na postawy ludzi (badani pochodzili z Belgii, Włoch, Kanady, amerykańskich stanów: Oregon, Wisconsin, Georgia oraz australijskich stanów: Victoria, Queensland). Przy czym włączyli do analizy wyłącznie lekarzy. Wyszli bowiem z założenia, że medycy mają wysoki poziom wiedzy i o procedurach eutanazyjnych, i o specyfice chorób terminalnych. Interesowało ich to, czy ta orientacja w tych tematach wpływa na to, jak lekarze zadecydowaliby w swojej własnej sprawie, gdyby rozpoznano u nich schorzenie nieuleczalne: nierokującego raka lub chorobę Alzheimera.

Okazało się, że po usłyszeniu takiej diagnozy ponad połowa medyków (54 proc.) rozważyłaby zakończenie swojego życia i uznałaby, że to decyzja „dobra” lub „bardzo dobra”. Odsetek badanych, którzy chętnie wybraliby dla siebie tę opcję, był najniższy we Włoszech – 38 proc. To jednak dużo, zważywszy, że w tym kraju społeczna akceptacja eutanazji jest niska: nie ma osobnego aktu prawnego regulującego sytuację pacjenta w chorobach terminalnych, a tzw. „zabójstwo za przyzwoleniem” (omicidio del consenziente) jest uznawane za przestępstwo. Z drugiej strony tamtejszy Trybunał Konstytucyjny (Corte Costituzionale) kilka razy wydał wyrok zwalniający z odpowiedzialności lekarzy, którzy towarzyszyli we wspomaganym samobójstwie pacjentom doświadczającym „nieznośnego cierpienia”

Najwyższy odsetek medyków, którzy rozważyliby zakończenie swojego życia w przypadku choroby terminalnej, stwierdzono w Belgii – tak zadeklarowało aż 81 proc. ankietowanych. To potwierdza, że opinie lekarzy korelują z lokalnymi regulacjami i postawami społecznymi, ale nie są od nich w pełni zależne.

Na przykład, niemal wszyscy, niezależnie od tego, jakiej jurysdykcji podlegają, uznali, że trwała dystanazja i stałe podtrzymywanie przy życiu nie byłoby dla nich pożądanym scenariuszem. Tylko 0,8 proc. badanych ze wszystkich analizowanych krajów uznało, że długotrwała mechaniczna wentylacja byłaby w ich przypadku „dobrą” lub „bardzo dobrą” decyzją.

Grupa uczestników tego badania liczyła zaledwie 1 157 osób. To oczywiście nie pozwala na wyciągnięcie wiarygodnych wniosków dotyczących całych populacji. Jest to jednak rodzaj pilotażu, który prowokuje do poważnych refleksji. Pokazuje bowiem, co na temat eutanazji i wspomaganego samobójstwa sądzą osoby, które doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak może przebiegać choroba terminalna. I z tego, jak wygląda cierpienie.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną