Co owinięto w Całun Turyński
Całun to lniane płótno o długości 4,4 m i szerokości 1,1 m. Znajduje się na nim podwójny wizerunek mężczyzny – z przodu i z tyłu – z długimi włosami, brodą, skrzyżowanymi rękami i śladami krwawego urazu. Dla wielu wierzących to materialny dowód Męki Pańskiej i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Dla badaczy – fizyczny artefakt, który należy analizować jak każde inne znalezisko.
Pierwsze udokumentowane pojawienie się Całunu datuje się na rok 1355, we Francji. Już wówczas wzbudzał kontrowersje – biskup Troyes informował papieża Klemensa VII, że jest to „malowidło wykonane przez człowieka, który sam przyznał się do fałszerstwa”. Mimo to kult Całunu trwał w najlepsze, a jego ranga rosła przez wieki.
Co przemawia za, a co temu przeczy
Zwolennicy autentyczności wskazują na cudowność wizerunku. W końcu to obraz nieprzenikający głęboko w strukturę włókien, o cechach negatywu fotograficznego i pewnej trójwymiarowości. Co więcej, na Całunie wykryto ślady krwi i – według niektórych – fragmenty pyłków roślin typowych dla Bliskiego Wschodu. W 2022 r. pojawiło się też kontrowersyjne badanie oparte na analizie rozpraszania promieni rentgenowskich (WAXS), które sugerowało datowanie tkaniny na lata 55–74 n.e. – czyli czas domniemanej śmierci Jezusa.
Istnieją też tezy, że próbki użyte do słynnego testu radiowęglowego z 1988 r., które wskazały na średniowieczne pochodzenie płótna, pobrano z fragmentu poddanego naprawom. Inni zwracają uwagę, że nie udało się w pełni odtworzyć sposobu powstania wizerunku, a efekt ten trudny byłby do uzyskania techniką malarską.
Sceptykom wystarczają wspomniane zgodne wyniki datowania C14 z trzech niezależnych laboratoriów (Oxford, Zürich i Tucson), które jasno wskazały, że tkanina pochodzi z 1260–1390 r. I chociaż pojawiły się kontrowersje dotyczące ewentualnych „łat”, to jednak nie podważają one jednoznacznie tych wyników. Dodatkowo badania nad anatomią postaci przedstawionej na Całunie wskazują na wiele nieprawidłowości – od długości kończyn po nienaturalne ułożenie rąk. Wzór plam krwi także nie odpowiada rzeczywistemu zachowaniu cieczy na ciele.
3D kontra rzeczywistość
Cicero Moraes korzystając z darmowego oprogramowania (Blender, MakeHuman, CloudCompare), zasymulował, jak wyglądałby odcisk realnego trójwymiarowego ciała na płótnie. Wynik? Zniekształcona, pękata, zupełnie niepodobna do eleganckiego wizerunku z Całunu sylwetka – przypominająca nieco efekt rzutowania globusa na płaską mapę.
Sięgnij do źródeł
Badania naukowe: Image Formation on the Holy Shroud—A Digital 3D Approach
Tymczasem symulacja z użyciem płytkiej rzeźby przypominającej np. medalion lub płytę nagrobną dała efekt niemal identyczny, jak na Całunie. Rysy twarzy, proporcje ciała, linie kontaktu z płótnem – wszystko się zgadza. Innymi słowy – obraz wygląda jak odciśnięty nie przez ciało, lecz przez artystycznie zaprojektowaną matrycę. Punkt dla sceptyków.
Czy to definitywny koniec marzenia o cudownym odcisku? Na pewno nie dla wszystkich, ale naukowo hipotezy o fizycznym kontakcie ciała z Całunem trudno będzie bronić. Jeśli wziąć pod uwagę wyniki wszystkich wymienionych badań, płótno wydaje się raczej dziełem sztuki religijnej. Rysy twarzy z Całunu – podłużna twarz, wąski nos, broda, długie włosy opadające po bokach – odpowiadają dobrze ukształtowanemu już w średniowieczu kanonowi przedstawiania Jezusa, znanemu z ikon, malarstwa tablicowego czy manuskryptów. To figura wpisana w kulturową normę – rozpoznawalna, bo od dawna „oswojona” wizualnie.
Być może nie był to cyniczny falsyfikat, ale pobożna inscenizacja – taka, jaką często tworzono w epoce, która kochała święte obrazy i nie gardziła teatralną ekspresją.
Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.