Reklama
BE&W
Człowiek

Sokrates. Jaki był, co by dziś powiedział i czy w ogóle chciałby z nami rozmawiać

Trzecia kultura Siwczyka. Pascal Quignard: Dowodzi, że proza filozoficzna jest możliwa
Człowiek

Trzecia kultura Siwczyka. Pascal Quignard: Dowodzi, że proza filozoficzna jest możliwa

Ten obieżyświat, tłumacz z greki, łaciny i chińskiego, zapalony wiolonczelista, jest jednym z najważniejszych myślicieli współczesnej Francji.

Platon porównuje go do gza kąsającego wielkiego konia, jakim są Ateny – filozofia ma bowiem wprawiać w niepokój, burząc stereotypowe wyobrażenia o świecie i ludziach. A to może być bolesne i irytujące – mówi biograf starożytnego uczonego prof. Krzysztof Łapiński. [Artykuł także do słuchania]

grafika

Prof. Krzysztof Łapiński to specjalista od filozofii starożytnej z Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Przełożył m.in. „Rozmyślania: (do siebie samego)” Marka Aureliusza i „Wykłady stoickie” Muzoniusza Rufusa. Autor książki „Najmądrzejszy. Biografia Sokratesa”.

AGNIESZKA KRZEMIŃSKA: Książki o Sokratesie wypełniają biblioteki po brzegi. Po co pisać kolejną?
KRZYSZTOF ŁAPIŃSKI: Żył w świecie podobnym do naszego – w czasach demagogów, politycznych manipulacji i głębokiej polaryzacji. Autorytetem dla Ateńczyków był wówczas Gorgiasz z Leontinoj, który twierdził, że nie da się poznać prawdy, pozostaje więc operowanie opiniami korzystnymi w danej chwili; uczył, jak panować nad tłumami za pomocą sztuczek argumentacyjnych. Sokrates działał w kontrze do takich retorów. Oni rozmywali znaczenia pojęć, on zaś próbował formułować ścisłe definicje.

Przecież mówił, że nic nie wie.
Raczej uświadamiał sobie, że wszyscy ludzie są w pewnym sensie niekompetentni. Jego poprzednicy, filozofowie przyrody, wygłaszali konkretne tezy o naturze rzeczywistości. Sokrates odrzucał przekonanie, że można wiedzieć wszystko, kładł za to nacisk na dociekanie prawdy. Dzisiaj różne strony sporów politycznych zakrzykują się nawzajem, zamiast wchodzić w rzeczową rozmowę. Wtedy też tak było – sofiści porównywali dyskusję do walki na pięści. Dla Sokratesa była ona jednak wspólnym poszukiwaniem i doświadczeniem dialogu. Przekształcił filozofię w aktywność – nieustanne dążenie do prawdy poprzez stawianie pytań. Po raz pierwszy pokazał, że są one ważniejsze niż odpowiedzi. W XX w. przypomniał to Leszek Kołakowski.

„Wiem, że nic nie wiem” to też paradoks, a Grecy je uwielbiali. Podobny charakter ma maksyma wyroczni delfickiej „poznaj samego siebie”, którą mój bohater uczynił punktem odniesienia. Położył nacisk na człowieka jako obiekt namysłu. Jego natarczywe pytania, wynikające z troski o duszę, którą pojmował jako nośnik myśli i cnót, miały porządkować myślenie i postępowanie rozmówcy. Niezbędnym, początkowym etapem tego procesu jest rozbicie w pył stereotypowych prawd.

Jak odróżnić historycznego Sokratesa od tego z Platona i Ksenofonta?
To trudne. Platon i Ksenofont poznali go, gdy był już stary, a opisywali po jego śmierci, opierając się na wspomnieniach. Pragnęli ukazać mistrza w najlepszym świetle. Podobnie zresztą jak całe grono sokratyków, których pisma się nie zachowały. Dlatego szansę na zbliżenie się do historycznego Sokratesa dają nam komedie, zwłaszcza „Chmury” Arystofanesa, które powstały, gdy filozof miał czterdzieści kilka lat.

Tyle że w nich jest karykaturalny: błądzący w tytułowych chmurach sofista zajęty mierzeniem skoku pchły.
Dlatego trzeba zachować ostrożność w interpretacji tej sztuki, zwłaszcza, że „winy” sofistów czy filozofów przyrody niesłusznie przypisywano Sokratesowi. W komediach są jednak powtarzające się, a przez to wiarygodne szczegóły – że wiódł ascetyczny tryb życia, nie dbał o majątek, powierzchowność czy polityczną karierę oraz że nie chciał być zależny od łaski możnych. Przedstawia się go jako kiepskiego mówcę, lecz znakomitego partnera do dyskusji w cztery oczy, co potwierdzają inne źródła.

Ponoć rozmawiał z każdym: z politykami, kurtyzanami czy szewcem Simonem.
Być może to legenda, gdy jednak w latach 70. XX w. w okolicach ateńskiej agory znaleziono fragment kubka z napisem „Należę do Simona”, utożsamiono jego właściciela z przyjacielem Sokratesa. Starożytni celowali w wymyślaniu anegdot z życia filozofów. O Sokratesie również plotkowano. Rozpisywano się o jego pozamałżeńskich miłostkach (niektórzy zarzucali mu bigamię), głównie o relacjach z urodziwym Alkibiadesem. Słynną brzydotę filozofa podkreślano, by pokazać, że w nieatrakcyjnym ciele może kryć się piękna dusza – i odwrotnie.

Każdy mógł kształtować wizerunek mistrza zgodnie ze swoimi potrzebami?
Najlepiej świadczy o tym różnorodność koncepcji filozoficznych jego następców. Antystenes – protocynik – przejął od Sokratesa przede wszystkim obojętność wobec dóbr materialnych, podchodził jednak do tego bardziej skrajnie. Uczniem Sokratesa był też Arystyp z Cyreny, twórca hedonizmu, szkoły zupełnie obcej jego mistrzowi. Może pociągał go sokratejski nonkonformizm wobec ateńskich dostojników?

Napisał pan biografię Sokratesa, ale także Aten. Skąd ten pomysł?
Lubię o filozofii starożytnej mówić w kontekście, przecież rodziła się i rozwijała w dialogu z ówczesną nauką, medycyną, sztuką, religią, literaturą i polityką. Hegel twierdził, że w przypadku Sokratesa nie da się rozdzielić życia od nauczania. Poszedłem tym tropem i opisuję filozofa na tle zarówno życia ateńskiej ulicy, jak i wielkich wydarzeń historycznych. W tym czasie wzniesiono Partenon, wybuchła wojna peloponeska, w teatrach rozkwit przeżywały komedia i tragedia, do Aten napłynęli artyści i filozofowie. Sokrates to obserwował i w tym uczestniczył.

Wiemy, z jakiej rodziny pochodził?
Przeciętnej. Ojciec był prawdopodobnie kamieniarzem, matka – położną. Byli Ateńczykami, więc i on mógł brać udział w głosowaniach, ubiegać się o urzędy, lecz – jak mówią źródła – nie chciał tego robić. Raz tylko sprawował urząd prytana, czyli należał do grona urzędników, którzy m.in. zwoływali posiedzenia Zgromadzenia Ludowego. Według niektórych przekazów odegrał istotną rolę, gdy po bitwie pod Arginuzami w 406 r. p.n.e. Ateńczycy oskarżyli dowódców, że nie wyłowili z morza ciał poległych. Ponoć optował za tym, by nie sądzić ich razem, tylko pojedynczo. Ze względów formalnych nic więcej nie dało się zrobić. Wściekłe zgromadzenie jednak go nie posłuchało, a żołnierze zostali skazani na śmierć.

Może ten postulat wynikał z własnego doświadczenia, bo Sokrates walczył za Ateny jako hoplita.
Tak, ponoć był bardzo odważny.

Jako wierny swoim ideałom nonkonformista nie zajmował się rodziną.
Czy to nie egoizm, zwłaszcza wobec Ksantypy, która jako kobieta nie mogła zarabiać?
Miała powody do gniewu. Ateny były miastem wolności, ale nie dla kobiet. Sokrates szczycił się swoim ubóstwem, a dla Ksantypy oznaczało ono brak środków na utrzymanie synów: Lamproklesa, Sofroniska i Meneksenosa.

Jeszcze niedawno nikt nie odważyłby skrytykować Sokratesa, za to Ksantypę uważa się za sekutnicę.
Staram się pokazać także jej perspektywę: z jednej strony Sokrates i jego filozoficzna misja, z drugiej zamknięcie w sferze prywatnej, troska o codzienne sprawy. Są to dwie, trudne do pogodzenia sfery wartości. Może dzisiaj Ksantypa zostawiłaby Sokratesa, a on – wolny od zobowiązań – mógłby dalej pielęgnować cnoty obywatelskie? Po wojnach perskich Ateny zaczęły dominować nad swoimi sojusznikami i ich eksploatować. Według filozofa Ateńczycy za bardzo zaczęli dbać o dobra materialne, a za mało patrzyli we własne dusze. Twierdził, że jedynie obywatel dbający o cnoty – sprawiedliwość, umiar, odwagę czy mądrość – jest w stanie dobrze dbać o państwo. Gdy wyrocznia w Delfach powiedziała, że to on jest najmądrzejszym z ludzi, zaczął chodzić i namawiać Ateńczyków, by zaczęli wcielać je w życie.

Bogaci mieszkańcy w końcu go osądzili i skazali.
Według Ksenofonta Sokrates był porządnym obywatelem, który łagodnie rozmawiał z ludźmi o kwestiach etycznych, ale ta ugrzeczniona wersja ma oczyścić filozofa z zarzutów. Platon w „Obronie Sokratesa” porównuje go zaś do gza kąsającego wielkiego konia, jakim są Ateny – filozofia ma bowiem wprawiać w niepokój, burząc stereotypowe wyobrażenia o świecie i ludziach. A to może być bolesne i irytujące.

Oskarżono go o bezbożność i sprowadzanie na manowce młodych obywateli. Dlaczego?
Na pewno nie podobało się to, że synowie obywateli, zamiast przejmować rodzinne biznesy, chodzili za Sokratesem i zadawali Ateńczykom niewygodne pytania. Już w „Chmurach” Arystofanes pisał, że filozof deprawuje młodzież, bo jeden z uczniów wraca do domu i bije ojca. Oskarżenie wzmocnił fakt, że jego uczniowie Kritiasz i Alkibiades okazali się zdrajcami: pierwszy stanął na czele prospartańskiej oligarchii Trzydziestu, czyli tyranów, którzy sprawowali krwawe rządy po wojnie peloponeskiej; drugi w trakcie wojny przeszedł na jakiś czas na stronę Sparty.

A bezbożność?
I ten argument wywiedziono z „Chmur”, gdzie Sokrates został powiązany z filozofią przyrody, odsuwającą tradycyjnych bogów w cień. Zarzucano mu też wiarę w daimoniona, boski głos wewnętrzny, a więc wprowadzanie nowych bóstw. Oskarżenie, oparte na stereotypach z komedii, przyniosło ćwierć wieku później wyrok śmierci. W więzieniu wypił cykutę, choć uczniowie chcieli zorganizować mu ucieczkę. Do końca jednak chciał żyć zgodnie z głoszonymi przez siebie zasadami.

Karl Jaspers pisał, że w tzw. czasie osiowym (lata 800–200 p.n.e.) w różnych częściach świata pojawiły się przełomowe idee religijno-filozoficzne. Sokrates był jednym z ich twórców, choć nie stworzył religii.
Niewątpliwie miał niezwykłą charyzmę. Fascynował uczniów swoją osobowością i sposobem życia. Platon przez całe życie pozostawał pod jego urokiem: niemal w każdym dialogu Sokrates jest głównym bohaterem, uosobieniem filozofii, kimś, kto pozostaje niewzruszony nawet w obliczu śmierci. Według Kołakowskiego każdy, kto nazywa się filozofem, musi się do Sokratesa odnieść – afirmująco lub krytycznie.

Czyli warto dziś wracać do Sokratesa klasycznego, by lepiej zrozumieć współczesność?
Zdecydowanie. Humanistyka to nieustanny dialog z klasykami. A my coraz bardziej zapominamy o dziedzictwie starożytności, choć wiele problemów, które nas dziś nurtują, przemyślano już dawno. Nasza epoka zbyt często przegląda się już tylko w portalach społecznościowych.

Czy z myśli Sokratesa możemy wyciągnąć coś praktycznego?
Mnóstwo. Na przykład uważne zadawanie pytań – by podążać za rozmówcą, nie narzucając odpowiedzi – w psychoterapii nosi nazwę dialogu sokratejskiego. Dzięki niemu pacjent może zrozumieć, co stanowi fundament jego myśli, emocji i działań.

Jakie pytanie można byłoby dziś zadać Sokratesowi?
Bardziej jestem ciekaw, o co on nas by dziś pytał. Nie wiem też, czy zgodziłby się odpowiadać. Zapytałbym go jednak o to, jak rozmawiać z tymi, którym nie zależy na prowadzeniu dialogu.

Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną