Tak zostały zasiane ziarna Układu Słonecznego
|
W przyrodzie kolor wściekle żółty bywa stosowany ku przestrodze (patrz: liściołaz żółty) czy jako kamuflaż (patrz: modliszka storczykowa). W Pulsarze natomiast – to sygnał końca embarga, które prestiżowe czasopisma naukowe nakładają na publikowane przez badaczy artykuły. Tekst z żółtym oznaczeniem dotyczy więc doniesienia, które zostało upublicznione dosłownie przed chwilą. |
Gdy chłodny i ciemny obłok molekularny zapada się pod własnym ciężarem, warunki wewnątrz diametralnie się zmieniają. Energia opadającego materiału podgrzewa otoczenie, mimo że sama (proto)gwiazda jeszcze nie rozpaliła swojego jądrowego źródła ogrzewania. W tym pierwszym gwiezdnym ognisku, będącym zaledwie zalążkiem prawdziwego pożaru, którym jest dorosła gwiazda, topi się jednak niemal wszystko: molekuły rozpadają się w atomy, a ziarna nieregularnego, amorficznego pyłu wyparowują. Gdy jednak tylko mają szansę nieco się ochłodzić, tworzą dużo bardziej zorganizowaną krystaliczną strukturę.
Te pierwsze minerały w naszym Układzie Słonecznym datuje się na ponad 4,5 mld lat. I od tego czasu liczy się wiek naszego kosmicznego domu.
O zaobserwowaniu takiego właśnie „momentu zero” w obłoku molekularnym Oriona donosi właśnie zespół Melissy McClure z Observatory Leiden. Powstająca gwiazda HOPS-315 była bardzo łaskawa: ustawiła się pod kątem idealnym dla James Webb Space Telescope. Mógł on więc dojrzeć zarówno gorący gaz wyparowującego tlenku krzemu – wyraźny znak, że ziarna gwiezdnego pyłu wyparowują, jak i absorpcję kwarcowych kryształów, które stanęły na drodze światła gwiazdy do obserwatora.
Żeby zajrzeć wewnątrz dysku astronomom potrzeba zazwyczaj szczęścia: oś jego obrotu musi być odpowiednio ustawiona. Zbyt małe jej nachylenie schowałby najbardziej wewnętrzne rejony dysku za jego zewnętrznymi warstwami.
Aby jednak być pewnym, że to, co obserwują to rzeczywiście „moment zero”, naukowcy musieli rozwiać poważną wątpliwość: co, jeśli obserwowany pył nie pochodzi z dysku, ale jest wyrzucany przez bardzo szybki gwiezdny wiatr? Tym bardziej że wiedziano już, iż ta konkretna protogwiazda, że wyrzuca dżet pełny tlenku krzemu o prędkości niemal 100 km na godzinę.
Tutaj z pomocą przyszło obserwatorium ALMA. Naukowcy niedługo po zaobserwowaniu tego, co uznali za potencjalnie przełomowe odkrycie, zaaplikowali w specjalnym trybie o czas na interferometrze i sondowali protogwiazdę z rozdzielczością 10 jednostek astronomicznych. Swoją drogą trudno w dzisiejszej astronomii o lepszą parę: JWST i ALMA. Razem pokazują różne aspekty procesu powstawania gwiazd, wzajemnie się uzupełniając. Podczas gdy JWST dostrzega gorący gaz, ALMA widzi ten chłodny, a gdy ALMA wyłapuje oznaki ziaren chłodnego pyłu w otoczeniu gwiazdy – potencjalnych budulców planet, JWST jest w stanie wykryć ten setki razy drobniejszy i gorętszy.
Obserwacje ALMA wyraźnie pokazały, że dżet nie ma w sobie pyłu, a tlenek krzemu pojawia się w znaczącej odległości od dysku.
O ile fakt, że badacze zaobserwowali ten szczególny moment w ewolucji gwiezdnego układu, wynika ze szczęśliwego ułożenia się dysku pod idealnym kątem i w odpowiednim czasie, o tyle sam proces jest uniwersalny dla większości takich systemów. To, że podobnie wyglądało to w przypadku naszego domowego Układu Słonecznego wiemy z obserwacji meteorytów. Pierwszy raz jednak możemy zaobserwować podobne zjawisko w innym powstającym układzie planetarnym.
Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.