Mikołaj Kopernik wykłada w otoczeniu wybitnych astronomów, wśród których jest Galileusz. Ilustracja wykonana na 400-lecie urodzin astronoma. Mikołaj Kopernik wykłada w otoczeniu wybitnych astronomów, wśród których jest Galileusz. Ilustracja wykonana na 400-lecie urodzin astronoma. Wellcome Images / Wellcome Library
Książki

Kopernikologia mniemana. Recenzja książki „Kopernik. Rewolucje”

'Kopernik. Rewolucje' Wojciech Orliński, Wydawnictwo Agora 2022Archiwum "Kopernik. Rewolucje" Wojciech Orliński, Wydawnictwo Agora 2022
Toruński astronom w nowej biografii jest szpiegiem i politykiem, urzędnikiem i prawnikiem, kochankiem i duchownym. Meandry jego myśli naukowej Wojciecha Orlińskiego bliżej nie zainteresowały.

Domysłów, gdybania i mniemania będzie tu bardzo dużo” – ostrzega Wojciech Orliński, autor 400-stronicowego tomu „Kopernik. Rewolucje”. – „Nie da się inaczej napisać biografii kogoś, co do którego niepewne są już nawet daty narodzin i śmierci”. O Jezusie i Buddzie można powiedzieć to samo – co nie powstrzymało badaczy od rekonstruowania ścieżek ich myśli.

Jak każdy człowiek (nie tylko wielki), tak i Kopernik składa się i z grzesznego, uwikłanego w politykę, fizjologicznego ciała, i z substancji intelektualnej. O tym pierwszym Orliński pisze sporo, płynąc dziarsko przez „ocean hipotez”. Jak zauważa już we wstępie, nierzadko „biografia astronoma zamienia się w powieść szpiegowską”. „Czy był agentem?” – pyta na podstawie mglistych przesłanek. Zdradźmy od razu, że nie wiadomo. Czyim? Też nie wiadomo. Gdyby biografia toruńskiego astronoma miała – jak „Ulica Sezamkowa” – sponsora, byłaby nim fraza „co by było, gdyby” (np. gdyby Mikołaja w ogóle nie było, postęp nauki zostałby opóźniony o 50 lat).

Kopernika intelektualistę, myśliciela pozostającego w zniuansowanym dialogu z wielkimi myślicielami świata arabskiego, antycznego i europejskiego, nowy biograf traktuje natomiast z umiarkowaną atencją.

Monstrum oswojone

Nie zastanawia się Orliński głębiej choćby nad tym, dlaczego przewrót kopernikański wydarzył się na początku XVI w., a nie kiedy indziej. „Stan ówczesnej wiedzy do tego nie prowokował” – zauważa Julian Barbour, brytyjski fizyk i historyk nauki (cytaty pochodzą z jego znakomitej, wydanej w 2001 r. książki „The Discovery of Dynamics” – „Odkrycie dynamiki”). W czasach Kopernika Ziemia uważana była wprawdzie za środek kosmosu, ale technika obliczania pozycji planet na niebie była na tyle zaawansowana i precyzyjna, że nie ponaglała przesadnie do pytań o realny mechanizm ruchów ciał niebieskich.

Nie podkreśla Orliński, na czym polegała organiczna, wszechogarniająca spostrzegawczość Kopernika. Uczeni patrzyli w niebo, ale nie widzieli „struktury całości i prawdziwej symetrii jej części”, jak pisał toruński astronom we wstępie do „De revolutionibus orbium coelestium”. Widzieli ręce, nogi, głowę i pięknie je opisywali – ale tak, jakby należały nie do jednej osoby, a do jakiegoś monstrum. Dopiero Kopernik dokonał cudownego uproszczenia. „Przekonał ludzi, że Ziemia się porusza, każąc patrzeć w niebiosa. Najważniejsze dowody można znaleźć w najmniej spodziewanych miejscach” – pisał Barbour.

Kopernik astronom był nieoczywisty. Jednocześnie rewolucyjny i reakcyjny. Pewna niefrasobliwość oraz nadmiar zaufania do dorobku poprzedników powstrzymały go przed radykalnym domknięciem teorii, które dałoby jej moc zdobywania pełnej akceptacji. Jego idea była bardziej heliostatyczna niż heliocentryczna – przypomina Barbour. Słońce traktował raczej jako pasywny oświetlacz planet niż dominujący czynnik decydujący o ich ruchu. A status tej gwiazdy w „De revolutionibus” pozostaje nie do końca jasny. Raz tkwi w środku wszechświata, raz nieco obok.

Kopernikańskiej wizji daleko było też do perfekcyjnego uporządkowania. W oczach dzisiejszych historyków nauki jawi się jako zaskakująco zaśmiecona fragmentami myśli antycznej i średniowiecznej. Kopernik zmienił układ odniesienia z geocentrycznego na nowy, ale na zjawisko ruchu jako takiego patrzył dalece nierewolucyjnie. Planety w jego wizji wciąż poruszały się po dobrze zdefiniowanych, nieruchomych okręgach osadzonych w absolutnej ramie nieba. Trzeba było setek lat, by zauważono, że sprawa jest bardziej skomplikowana: mówić można tylko o tym, że jedno ciało porusza się względem innego. „Kopernik tylko w połowie zbliżył się do w pełni relatywnej idei ruchu; używał siatki asekuracyjnej” – pisze Barbour.

Podróż kosmiczna

W książce Orlińskiego nie dźwięczy coś jeszcze. Fakt, że radykalny kopernikański postęp nie polegał na dokładności przewidywań, bo poprzednie teorie nie były w tej dziedzinie wcale gorsze, ale na tym, że przedstawił matematyczny mechanizm systemu. A znając go dobrze, znamy też przyszłość. Teoria Kopernika przewidywała stan nieba w dowolnej chwili, niezależnie od tego, czy spoglądamy z Ziemi, czy z kosmosu. To dzięki niej wiedzieliśmy, jak będzie wyglądał wszechświat widziany z Księżyca, zanim tam jeszcze dotarliśmy.

O Mikołaju Koperniku raz jeszcze niech więc powie Julian Barbour, nie Wojciech Orliński: „Dał człowiekowi narzędzie, które oku jego umysłu dało moc podróżowania w przestrzeni”. Wszystkich nas uczynił astronautami.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną