Gabinet wątpliwości. Recenzja książki: Mark Fisher „Dziwaczne i osobliwe”
Właściwie wszystko już było. Antropologia nieczystości, strukturalistyczna analiza brudu („coś nie na swoim miejscu”), szał na „Czystość i zmazę” Mary Douglas, błyskotliwe rozważania Edmunda Leacha o koszerności, niekoszerności i symbolice opowieści biblijnych. Na naszym podwórku mieliśmy zaś etnograficzne śledztwa Jana Stanisława Bystronia: dlaczego „obcy” są czarni, podle urodzeni, parają się czarami, a nieraz i śmierdzą. Pamiętamy przecież Lisieckiego z „Lalki” Prusa na widok subiekta Szlangbauma: „Co to, u diabła, tak czosnek zalatuje, panie Klejn”. Mierzył się też Ludwik Stomma z frapującą kwestią, czemu w ludowej medycynie świńskie odchody pomagały na bóle żołądka – toż to „mediacyjny charakter ludzkich i zwierzęcych wydzielin”. Przy tym odwieczne pytanie: dlaczego kobieta jest „istota nieczystą”? – patrz wynurzenia św. Odo, opata Cluny.
Tyle że teraz otrzymujemy ten typ rozważań w wersji znacznie subtelniejszej, ładniej podanej, bardziej wyrafinowanej.
Brytyjski pisarza Mark Fisher, znany też jako „k-punk”, to autor – rzec by można – „kultowy”. Jest blogerem, teoretykiem kultury, krytykiem kapitalizmu i biografem Michaela Jacksona. Za jego to sprawą wkraczamy w pełen rozmaitych cudowności świat literatury i filmu. W „Kraj Lovecrafta” wznoszący się na traumach Wielkiej Wojny, w niepokojący krajobraz „Pikniku pod Wiszącą Skałą” Petera Weira, w Zonę i „Rozumny Ocean” Tarkowskiego / Lema, w mroczną apokaliptykę „2001: Odysei kosmicznej” Kubricka, we wszechogarniającą obsesję góry „Bliskich spotkań trzeciego stopnia” czy wreszcie całe uniwersum zagadkowych dwuznaczności Davida Lyncha. Wspólny mianownik? Rzeczy dziwaczne i osobliwe.
Czyli? No właśnie. Dziwaczność tu, tak jak brud antropologów strukturalistów, to coś, co „nie pasuje” do reszty. Osobliwość zaś to jakiś obiekt znajdujący się tam, gdzie nie powinno być niczego. Oba te elementy budzą właśnie nasz niepokój, wątpliwości, burzą poczucie wewnętrznego komfortu. Sprawnie wywołać taki nastrój, umiejętnie go dozować, osaczać nim bez wytchnienia widza i czytelnika – to już wyższa szkoła literackiego i filmowego kunsztu. Niesamowity Brytyjczyk przybliża nam ją w sposób zaiste mistrzowski.
Dla mnie najciekawsza wszak była rzucona trochę na marginesie uwaga o „osobliwościach” krajobrazowych: ruinach, miastach-widmach, tajemniczych posągach na Wyspie Wielkanocnej etc. Sporo wkoło nas takich właśnie krajobrazów, niepokojących pozostałości „niepasujących” do otoczenia, pamiątek nie-wiadomo-po-kim. To znaczy właściwie wiadomo, tylko czasem trudno aż uwierzyć, że ten ktoś kiedyś żył tuż obok nas.
„Dziwaczne i osobliwe”
|