Opinie

Przez marzenia do gwiazd

Niedawna 50. rocznica lądowania człowieka na Księżycu (jak ten czas leci) stała się okazją do przypomnienia, że życie często imituje sztukę. W opublikowanym w „New York Times” artykule „Fantastyka naukowa wysłała człowieka na Księżyc” amerykański filmowiec i dziennikarz Michael Benson dowodzi, że oryginalną inspiracją programu Apollo była literatura i filmografia SF. Narodziny nowoczesnej techniki rakietowej, która umożliwiła podróże kosmiczne, miały w sobie coś romantycznego.

Za pionierów współczesnej techniki rakietowej uchodzi powszechnie międzynarodowa trójka wizjonerów – Rosjanin Konstanty Ciołkowski, Niemiec Hermann Oberth i Amerykanin Robert Goddard. Fascynacja Ciołkowskiego podróżami kosmicznymi zrodziła się z lektury popularnej, wydanej w 1865 r., książki francuskiego pisarza Juliusza Verne’a „Podróż na Księżyc”, którą przeczytał wkrótce po jej publikacji. Kosmonauci Verne’a zostali wystrzeleni w swą podróż z wielkiej armaty zainstalowanej (jak autor proroczo przewidział) w centralnej Florydzie i Ciołkowski od razu zdał sobie sprawę, że nie mogliby przeżyć niezwykle wysokiego przyspieszenia w czasie startu. Właściwym pojazdem kosmicznym – który szczegółowo opisał w swych fantastycznonaukowych publikacjach – byłaby wielostopniowa rakieta napędzana paliwem chemicznym.

Ciołkowski nie miał możliwości, by zrealizować swe projekty w praktyce. Próby takie podjął około 10 lat później Oberth, który podobnie jak jego poprzednik zainspirował się lekturą Verne’a i podobnie jak on prawidłowo obliczył tzw. prędkość kosmiczną, jaką musi osiągnąć pojazd, by opuścić orbitę wokółziemską. W późnych latach 20. fantastyką naukową zaczął się interesować operujący znacznymi nakładami finansowymi przemysł filmowy. Wówczas Oberth, który był już autorem dwu książek na temat techniki rakietowej, otrzymał propozycję od słynnego reżysera Fritza Langa, by doradzać mu przy realizacji filmu „Kobieta na Księżycu”. Budowa rakiety napędzanej paliwem płynnym miała służyć jego promocji. Eksplozja w czasie próby jej startu skończyła się dla Obertha uszkodzeniem słuchu i wzroku i skłoniła go do rezygnacji z dalszych eksperymentów. Pozostawił on jednak po sobie zdolnego ucznia w osobie Wernhera von Brauna, który techniką rakietową zainteresował się pod wpływem lektury książek fantastycznonaukowych Kurda Lasswitza. W przypadku ostatniego z naszej trójki rakietowych pionierów, Roberta Goddarda, inspiracją była wydana w 1899 r. książka H.G. Wellsa „Wojna światów”. Okres „niewinności” nowoczesnej techniki rakietowej wkrótce się jednak zakończył. W 1932 r. rakietami zainteresowała się armia niemiecka, dostrzegając ich militarny potencjał. W efekcie dalsze badania utajniono i nawet film von Langa wycofano z kin.

Lądowanie ludzi na Księżycu przed 50 laty było symboliczną realizacją marzeń Ciołkowskiego, Obertha i Goddarda. Rakiety kojarzą się dziś większości ludzi raczej z groźbą zagłady ludzkiej cywilizacji na Ziemi.

Wiedza i Życie 9/2019 (1017) z dnia 01.09.2019; Chichot zza wielkiej wody; s. 3

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną