Opinie

Przez cierpliwość do wiedzy

Wybitne eksperymenty naukowe wymagają niekiedy niezwykłej pomysłowości lub wielkiej zręczności, czasem sporych pieniędzy, a w pewnych przypadkach po prostu nieprzeciętnej cierpliwości, bywa, że rozciągającej się na wiele pokoleń. Cierpliwością taką (nie wspominając o pomysłowości) wykazał się w 1927 r. australijski fizyk Thomas Parnell z University of Queensland w Brisbane, który postanowił udowodnić doświadczalnie, że smoła nie jest ciałem stałym, lecz cieczą o bardzo wysokiej lepkości. Podejmując jeden z najtańszych eksperymentów w historii nauki, napełnił szklany lejek smołą i zawiesił go nad szklanym słoikiem. Eksperyment ten, który trwa do dziś, rozsławił uczelnię Parnella na cały świat. Kropla smoły spada do słoika raz na kilka lat i kiedy zdarzenie to nastąpiło ostatnio w 2014 r., udało się je sfilmować i miliony miłośników nauki mogły oglądać odrywającą się kroplę. Smoły wystarczy jeszcze na wiele lat i jeszcze wiele razy będziemy wstrzymywać oddech, obserwując kolejne etapy eksperymentu. Można oczywiście się spierać, czy doświadczenie to posuwa do przodu naszą wiedzę o świecie.

Na szczęście Parnell nie był jedynym cierpliwym uczonym i wielu innych zainicjowało wielowiekowe eksperymenty o większym potencjale poznawczym. Nie tak dawno na przykład, bo w roku 2014, brytyjski badacz Charles Cockell, profesor astrobiologii z University of Edinburgh, we współpracy ze swymi amerykańskimi i niemieckimi kolegami rozpoczął projekt zaplanowany na najbliższe 500 lat. Zamiarem Cockella i jego współpracowników jest sprawdzenie, jak długo wysuszone bakterie Chroococcidiopsis i Bacillus subtilis mogą przeżyć w stanie przetrwalnikowym. Dotychczas badaczom udało się przywrócić do życia bakterie znalezione w puszkach konserw sprzed 118 lat, a niektórzy twierdzą nawet, że zdołali ożywić mikroorganizmy skryte przez miliony lat w bursztynie lub morskiej soli.

Aby uzyskać dokładniejsze i pewniejsze dane na temat żywotności drobnoustrojów, Cockell i jego zespół przygotowali 800 hermetycznie zamkniętych fiolek z wysuszonymi bakteriami i zamierzają je stopniowo otwierać (przez pierwsze 24 lata raz na dwa lata, a później co 25 lat), a następnie podejmować próby ożywienia. Oczywiście nie będą długo mogli tego robić osobiście, bo wymrą wszyscy przed końcem eksperymentu. Komentatorzy zastanawiają się więc, czy za 500 lat istnieć będzie jeszcze University of Edinburgh i czy Wielka Brytania (jeśli przetrwa 5 wieków) będzie jeszcze utrzymywać stosunki dyplomatyczne z Niemcami i Stanami Zjednoczonymi, a właściwie czy w ogóle istnieć będzie coś, co dziś nazywamy nauką.

Choć dokładne instrukcje obsługi przechowywanych w Edynburgu fiolek trzeba będzie na pewno wielokrotnie przetłumaczyć i przenieść na inny nośnik informacji, to mam nadzieję, że komentatorzy ci są przesadnie pesymistyczni. Wcześniejsze eksperymenty pozwalają bowiem na pewną dozę optymizmu. W 1843 r. na przykład para brytyjskich lordów, sir John Lawes i sir Henry Gilbert, podjęła w Harpenden w Hertfordshire badania nad efektywnością sztucznego nawożenia i założony przez nią ośrodek istnieje do dziś. Podobne działania podjęli naukowcy z Univesity of Illinois, których interesowała głównie kukurydza – w roku 1896, po części dzięki ich pracy, Ameryka została kukurydzianą potęgą. W laboratoriach University of Michigan trwa rozpoczęty w 1988 r. eksperyment, który także może być kontynuowany przez stulecia. Jego inicjator Richard Lenski obserwuje tempo pojawiania się mutacji genetycznych u bakterii E. coli. Ponieważ rozmnaża się ona znacznie szybciej niż kukurydza, Lenskiemu udało się już wyhodować ponad 70 tys. pokoleń tego mikroorganizmu. Jest ode mnie 15 lat młodszy, toteż ma szansę doczekać się wielu nowych generacji. Czego mu z całego serca życzę.

Wiedza i Życie 3/2019 (1011) z dnia 01.03.2019; Chichot zza wielkiej wody; s. 3

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną