Medycyna i płeć: Zakaz korekty płci nienaukowy i okrutny
6 kwietnia legislatura stanu Arkansas uchwaliła ustawę zabraniającą przeprowadzania u młodych osób transseksualnych zabiegów medycznej korekty płci. To nie jedyny taki stan: w ciągu pierwszej połowy 2021 roku w stanach kontrolowanych przez republikanów zaproponowano lub uchwalono ponad 30 podobnych ustaw, ustalając w ten sposób smutny rekord. Zwolennicy tych przepisów przekonują, że tego rodzaju leczenie, które zwykle obejmuje terapię hormonalną, opóźniającą zmiany związane z dojrzewaniem, jest niesprawdzone i niebezpieczne, zaś regulacje prawne są konieczne dla ochrony dzieci. To podejście nienaukowe i okrutne.
W rzeczywistości źródłem zagrożenia jest odmawianie osobom transseksualnym opieki medycznej. W badaniu opisanym w 2020 roku w czasopiśmie „Pediatrics” stwierdzono, że u dzieci transseksualnych, które chciały poddać się terapii hormonalnej, lecz jej nie otrzymały, występuje wyższe ryzyko myśli samobójczych niż u tych, które przyjmowały „blokery dojrzewania”. Te blokery, nazywane analogami hormonu uwalniającego gonadotropiny (GnRH), są bezpieczne pod względem zdrowotnym, a skutki ich działania są odwracalne. Leki te są stosowane od dziesięcioleci, najczęściej u dzieci, u których dojrzewanie rozpoczęło się zbyt wcześnie. W przypadku dzieci transseksualnych dają młodym ludziom czas na eksplorowanie swojej tożsamości płciowej, zanim w ich ciałach rozwiną się trwałe drugorzędowe cechy płciowe, takie jak piersi czy jabłko Adama. Kiedy nastolatkowie są na to gotowi, mogą zdecydować, czy zaprzestają przyjmować blokery i rozwijają się w kierunku płci przypisanej im przy urodzeniu, czy zaczynają przyjmować hormony korygujące płeć – testosteron lub estrogen – w celu rozwinięcia cech odpowiadających ich identyfikacji płciowej.
Prawa zabraniające korekty płci bazują na lęku, że dzieci mogą dokonać nieodwracalnych zmian w swoich ciałach, a potem tego żałować. A przecież zgodnie z aktualnymi wytycznymi Endocrine Society nie można podjąć żadnych tego typu interwencji medycznych do czasu rozpoczęcia dojrzewania płciowego. Hormony korygujące płeć podaje się zwykle w okresie nastoletnim i jedynie w przypadkach, w których pacjenci wykazują utrzymujące się, dobrze udokumentowane cierpienie z powodu braku dopasowania ich identyfikacji płciowej i fizycznych cech płciowych, zgodnie ze standardami opieki określonymi przez World Professional Association for Transgender Health. Jeśli zaś chodzi o poważniejszy etap, jakim jest chirurgiczna korekta genitaliów, organizacja zastrzega, że rozwiązanie to powinno być dostępne jedynie dla osób dorosłych, które przez co najmniej rok żyły zgodnie z rolą płciową odpowiadającą ich płciowej tożsamości.
Takie małoduszne regulacje uniemożliwiłyby uzyskanie potrzebnej opieki osobom, dla których jej otrzymanie już teraz jest aż nazbyt trudne. Wiele osób transseksualnych – szczególnie osoby kolorowe, pochodzące z uboższych warstw społecznych oraz bezdomne – nie ma zasobów finansowych lub wsparcia potrzebnych do podjęcia leczenia. „Gdyby prawodawcom zależało na poprawie stanu zdrowia młodych ludzi, w tym młodzieży transseksualnej, jak często zapewniają w debatach, skoncentrowaliby się na poprawie dostępu do wysokiej jakości opieki medycznej dla wszystkich, zamiast ograniczać go dla niektórych” – napisała w opinii dla „Scientific American” Kristina R. Olson, psycholożka z Princeton University, badająca doświadczenia młodzieży transseksualnej.
Parlamentarna wojna o osoby transpłciowe nie ogranicza się do ustaw utrudniających dostęp do opieki zdrowotnej. Co najmniej 66 proponowanych aktów prawnych ograniczyłoby możliwość przynależności studentów transseksualnych do drużyn sportowych zgodnie z ich tożsamością płciową, zaś 15 uniemożliwiłoby osobom transseksualnym korzystanie z toalet i szatni odpowiadających ich tożsamości płciowej – podaje organizacja broniąca praw społeczności LGBTQ, Human Rights Campaign. Te bezduszne regulacje to tylko najnowsze przykłady w długiej historii ataków republikanów na osoby homo- i transseksualne. W czasach Trumpa Biały Dom wycofał wiele praw chroniących społeczność LGBTQ, a nawet odmówił uznania Miesiąca Dumy, tradycyjnie obchodzonego w czerwcu.
Prezydent Joe Biden, przeciwnie, wydał prezydencką proklamację z okazji Miesiąca Dumy i w pierwszym dniu urzędowania podpisał rozporządzenie wykonawcze, zwalczające na szczeblu federalnym dyskryminację ze względu na tożsamość płciową lub orientację seksualną. Te i inne działania administracji Bidena-Harris zwiększyły niezwykle potrzebną ochronę społeczności LGBTQ, jednak to dopiero początek. Kongres musi zatwierdzić „Ustawę o Równości” – akt prawny, który zapewniłby ochronę osób LGBTQ przed dyskryminacją m.in. w zakresie zatrudnienia, mieszkalnictwa, kredytów i edukacji. Ustawa ta została przyjęta przez Izbę Reprezentantów w lutym, ale w momencie pisania tego tekstu nie przeszła jeszcze przez Senat. Zaś prawodawcy powinni raczej zająć się wieloma rzeczywistymi problemami, które dotykają ich wyborców, zamiast uchwalać ustawy zwalczające nieistniejące zagrożenia.