Shutterstock
Opinie

Szkoła degradacji

Ogłaszanie kolejnych laureatów Nagrody Nobla bardzo dobitnie mi przypomniało, że właściwie każdy naukowiec na którymś etapie przestaje być jednym z najlepszych.

Byli prymusami w swoich podstawówkach, dostali się dzięki temu do świetnych liceów i przeżyli wstrząs degradacji społecznej. Okazywało się bowiem nieraz, że dotychczasowy znakomity uczeń wśród gromady wielu sobie podobnych okazywał się średniakiem albo nawet słabeuszem. Niekiedy wręcz musiał zmienić szkołę na słabszą, żeby sobie poradzić. Takie opowieści o młodych ludziach słyszałem wiele razy.

Na moim macierzystym wydziale Matematyki, Informatyki i Mechaniki UW mamy podobne zjawisko. Nasi studenci informatyki to mieszanka finalistów i laureatów olimpiad kierunkowych oraz osób, które na maturze rozszerzonej z matematyki dostały ponad 90 proc. Niestety, statystyka jest nieubłagana i z nieprzeciętnie dobrych matematycznie licealistów prawie połowa uplasuje się poniżej przeciętnej jako studenci, albo wręcz odpadnie ze studiów. To dla nich bardzo bolesne i jesteśmy tego, jako ich nauczyciele, świadomi.

Na tym ten proces degradowania świetnych na jednym etapie do słabych na kolejnym się nie kończy. To samo powtarza się na przy robieniu doktoratów, później habilitacji i przy profesurach.

Piszę te słowa po zakończeniu tygodnia Noblowskiego. Ogłaszanie kolejnych laureatów bardzo dobitnie mi przypomniało, że tych etapów jest mnóstwo i właściwie każdy naukowiec na którymś przestaje być jednym z najlepszych. Sam też się gdzieś w tej wspinaczce zatrzymałem, jeszcze długo przed osiągnięciem poziomu, kiedy można myśleć o międzynarodowych nagrodach. W związku z tym myślę z sympatią i zrozumieniem o tych, którzy przeżywali to samo na wcześniejszych etapach.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną