Lew torbacz terroryzował Australię
Pierwszy na szczątki tej bestii natrafił w połowie XIX w. angielski przyrodnik Richard Owen i nadał jej łacińską nazwę Thylacoleo carnifex, czyli w wolnym tłumaczeniu „lew workowy tnący mięso”. Znalezione przez Owena fragmenty czaszki przypominały czaszkę dużego przedstawiciela kotowatych, a głównym jej atrybutem były wielkie zęby podobne do noży rzeźnickich. Ów rzeźnik z australijskiego lądu, jak ustalili późniejsi badacze, wyginął jakieś 45 tys. lat temu. Naukowcy długo nie wiedzieli, jak dokładnie zwierzę to wyglądało i jakie miało rozmiary. Dopiero niedawno paleontologom udało się odnaleźć kompletny szkielet drapieżcy. Okazuje się, że lew miał ponad metr długości, ponad 0,5 m wysokości i ważył ok. 100 kg.
Oczywiście, tak jak niemal wszystkie torbacze, T. carnifex nosił młode w torbie lęgowej. Wyglądem przypominał współczesnego diabła tasmańskiego, tyle że był od niego dziesięciokrotnie większy. Swoje ofiary rozcinał potężnymi zębami na kawałki, które następnie połykał w całości. Siłą nacisku szczęk dorównywał afrykańskiemu lwu. Ofiara miała więc znikome szanse na wyrwanie się z tak potężnego imadła. Jego ulubionym pokarmem były duże kangury i wombaty. Budowa anatomiczna sugeruje, że polował raczej z ukrycia – nie był dobrym biegaczem. Za to wspinał się na drzewa w sposób podobny do koali: obejmując pień przednimi kończynami, wbijając w korę pazury, a następnie wykonując podskok. Być może właśnie na drzewach ukrywał swoją zdobycz. Wymarł wraz z wieloma innymi przedstawicielami australijskiej megafauny wkrótce po pojawieniu się na kontynencie ludzi.