Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Struktura

„Cement, Wapno, Beton” jak „Science”. „Rocznik Teologii Katolickiej” jak „Nature”. Nowa punktacja za publikacje wzburzyła naukowców

Predatory w ataku, czyli jak czasopisma drapieżne opanowują ekosystem nauki
Struktura

Predatory w ataku, czyli jak czasopisma drapieżne opanowują ekosystem nauki

Nagabują, kręcą, mamią i manipulują. I przyjmą do druku niemal każdą pracę – pod warunkiem że badacz za to zapłaci.

załączniki

Pobierz wykaz czasopism
Ministerstwo Edukacji i Nauki ogłosiło wykaz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych. Powiedzieć, że jest on dziwny, to nic nie powiedzieć.

Wygląda to tak, jakby ktoś ten wykaz robił przez sen. To dziwny koktajl, chaos, mieszanka. Nie wiadomo, o co chodzi. My się śmiejemy, ale to śmiech przez zaciśnięte gardło. Za tym przecież idą poważne skutki – komentuje prof. Natalia Letki, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ogólnie ujmując problem: nie podoba mi się drastyczne odstępstwo między rzeczywistym wpływem czasopisma a punktacją przyznawaną przez ministerstwo. Awansują czasopisma słabe i bardzo słabe. Z czego to wynika, jest dla nas zupełną zagadką – mówi prof. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży.

Badacze mówią o wykazie punktacji za publikowanie w czasopismach naukowych, jaki wczoraj (18 lipca 2023 r.) opublikowało Ministerstwo Edukacji i Nauki.

Schody do nieba, czyli jak ocenia się uczonych

Generalnie celem naukowców jest dokonywanie odkryć. To, jak bardzo są one ważne trudno oszacować tak od razu. Wykorzystuje się więc do tego celu sposoby pośrednie. Każde wyniki badań muszą zostać opublikowane w czasopiśmie naukowych. Zanim zostaną tam przyjęte przechodzą proces recenzji i ewaluacji przez innych uczonych z danej dziedziny. Sito tej selekcji jest w rozmaitych czasopismach ustawione różnie. Te najważniejsze na świecie – „Science” czy „Nature” – odrzucają dziewięćdziesiąt kilka procent nadsyłanych prac. A te zaakceptowane przed publikacją poddawane są rewizji i wielokrotnie redagowane. Nagrodą za ten trud jest to, że artykuły są czytane przez innych naukowców, a później przez nich cytowane.

Dorobek naukowców ocenia się więc na bieżąco na podstawie cytowalności ich prac oraz na bazie jakości czasopism, w jakich się one ukazują. Czasopisma ocenia się zaś na podstawie cytowalności opublikowanych tam artykułów. W ten sposób wylicza się wskaźnik liczbowy zwany po angielsku „impact factor”, w skrócie IF. Oczywiście, zdarza się, że bardzo dobre odkrycia są publikowane w czasopismach słabych, a słabym zdarza się niekiedy przebić do periodyków bardzo dobrych. Często też trudno porównywać cytowalność z różnych dziedzin. Z racji choćby liczby badaczy i publikacji w medycynie, ważne prace cytowane są tam setki razy. A bardzo dobra praca o mało znanych owadach czy skamieniałościach, będzie cytowana rzadko, bo zajmuje się tym garstka uczonych.

Dlatego w Polsce wprowadzono liczbę punktów, jakie przyznaje się za publikacje w konkretnym czasopiśmie. Najmniej to 20 pkt, później 40, 70, 100, 140 i wreszcie – najwyżej – 200. Na podstawie tych punktów ocenia się dorobek całych instytutów, wydziałów czy uczelni. Te, które dostaną najwyższą notę, otrzymują lepsze dofinansowanie oraz prawo do prowadzenia szkół doktorskich oraz habilitacji. Te o niższej ocenie są gorzej finansowane i tracą uprawnienia do nadawania stopni naukowych.

Burza po złym spokoju, czyli jak zdecydowało ministerstwo

Każda aktualizacja wykazu czasopism naukowych jest więc uważnie śledzona przez wszystkich naukowców w Polsce. – Z tym wykazem, który mieliśmy dotychczas, były duże problemy. Wszyscy czekali na zmianę na lepsze – mówi prof. Natalia Letki.

Gdy więc wczoraj opublikowano zmianę, wybuchła burza. – Zamiast na lepsze, wykaz zmienił się na gorsze. To co powinno zostać poprawione nie zostało poprawione, a pojawiło się sporo złych zmian – twierdzi prof. Letki.

Każdy naukowiec jest w stanie wskazać czasopisma bardzo dobre, dobre i słabe w jego dziedzinie. To powszechna wiedza, jaką się posługujemy. Tymczasem ranking, który proponuje ministerstwo odstaje od tego coraz bardziej – mówi prof. Żmihorski.

Jeśli przejrzeć pobieżnie 2815 stron wykazu ponad 34 tys. czasopism naukowych to niektóre rozbieżności same rzucają się w oczy. W mediach społecznościowych naukowcy przerzucają się też przykładami co bardziej oryginalnych punktacji.

200 punktów przyznaje się publikacjom w dwóch najważniejszych czasopismach naukowych świata, czyli „Nature” i „Science”. Tego nikt nie podważa. W zdumienie wprowadza jednak, że tyle samo punktów można uzyskać publikując w czasopismach „Cement, Wapno, Beton”, „Przegląd Sejmowy”, „Rocznik teologii Katolickiej” czy w „Białostockich Studiach Prawniczych”.

Nature Ecology & Evolution”, jedno z najważniejszych na świecie czasopism z ekologii i ewolucjonizmu, otrzymało 100 pkt w wykazie, a nieco mniej cenione, choć nadal dobre „People and Nature” – ledwie 20. Tymczasem wydawany w Polsce, szerzej nieznany za granicą „Sylwan” dostał aż 140 pkt.

Od prawie 10 miesięcy pracuję nad artykułem z politologii do jednego z najlepszych międzynarodowych czasopism w mojej dyscyplinie. W moim zespole jest 5 osób, w tym eksperci z Wielkiej Brytanii i Danii. Za publikację otrzymam 140 pkt, tyle co w jakimś krajowym czasopiśmie – mówi prof. Natalia Letki.

Rozmówców pulsara dziwi też, że wysoką punktację utrzymały tzw. czasopisma drapieżne. Za odpowiednio wysoką opłatą publikują one wyjątkowo szybko również takie artykuły naukowe, co do których jakości i rzetelności można mieć poważne wątpliwości. Ich jakość jest często niska, koszty publikacji duże, a polscy naukowcy de facto są zachęcani do korzystania z ich usług.

Nasze środowisko szalenie oburza to, że nie znamy mechanizmów, które stoją za przygotowywaniem tego wykazu – dodaje prof. Michał Żmihorski. – Sposób wybierania najlepszych czasopism, w których polski naukowiec powinien publikować, jest dla nas nieczytelny.

Zgadza się z nim prof. Natalia Letki. – Nie mam pojęcia, jaka wizja stoi za tym wykazem. Obawiam się, że żadna. To jest psucie systemu, wskazywanie złej drogi młodym badaczom. Konsekwencje tego dla środowiska naukowego będą bardzo poważne i długoterminowe.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną