Izaak Babel: Tylko „humanizm walczący” może ocalić światową kulturę
Z okładki spogląda na czytelnika Izaak Babel. Człowiek bez losu, jak brzmi podtytuł tej znakomitej książki Aleksandra Kaczorowskiego, która wydaje się tyleż biografią autora „Opowiadań odeskich”, ile freskiem czasów rewolucyjnej Rosji – wylęgarni wszelkich terrorów, których upostaciowienie swój finał znajduje w Stalinie. Odium lektury książki Kaczorowskiego polega na próbie rewindykacji prawa do bycia człowiekiem wielopostaciowym na nieludzkiej, totalitarnej ziemi, przez którą przetacza się historia przemocy. Paradygmatyczny los Babla jak w soczewce skupia presje społeczno-polityczne, które faktycznie doprowadzają do „życia na wyparciu”, które zakończy się na Łubiance w styczniu 1940 r.
„Są pisarze z losem łatwym i tacy z losem trudnym – prawda, są jeszcze i ci bez żadnego losu. Ja zaliczam się do tych drugich”. Tak pisał o sobie parę lat przed śmiercią Babel. Jego trudny los faktycznie mutuje w jakiś rodzaj wywłaszczenia z biografii. Syn odesskich kupców, Żyd, kosmopolita, poliglota, miłośnik kultury francuskiej, świadek upadku imperium Romanowów na odeskich schodach z kadru „Pancernika Potiomkina”, a zarazem twórca „Armii Konnej”, która wzburzyła Budionnego, człowiek i pisarz sowiecki, lew salonowy stalinowskiej Moskwy, kochanek żony Jeżowa, ktoś miotający się między pragnieniem bycia czekistą i humanistą jednocześnie. Wszystkie twarze Babla, wszystkie języki z jego „wysokiej wieży” samotności i lęku stanowią próbę negocjacji z rzeczywistością oferująca jedynie zagładę.
Zresztą schyłkowość i zagłada kultur stanowi o sile napędowej jego największych książek. „Opowiadania odeskie”, w których opracowuje w kongenialnych, stylistycznych frazach półświatek żydowskiej gangsterki, są przecież wielkim hymnem pochwalnym kultury żywej, heterogenicznej, lęgnącej się w czarnomorskim porcie, do którego przypływa „cały świat”.
Po buncie marynarzy „Potiomkina” przeżył jakimś cudem pogromy żydowskie. Jako politruk w armii Budionnego był naocznym świadkiem cierpień zadawanych na ziemiach podbijanych przez bolszewików, obserwował ofiary kolektywizacji ukraińskiej wsi. Na dobra sprawę to, czego doświadcza, jest potwierdzeniem słów, jakie jego babcia Mindla formułuje jako życiowe credo do młodego Izaaka: „[…] Nie wierz ludziom. Nie miej przyjaciół. Nie dawaj im pieniędzy. Nie oddawaj im serca”.
Z wielu motywacji, jakie pchnęły Babla do udziału w wojnie polsko-bolszewickiej była i skłonność wyobraźni młodego pisarza, który już jako dwudziestolatek pragnie na własne oczy ujrzeć „zamarłe żydowskie miasteczka, które kulą się u podnóża pańskich folwarków”. Jednym z takich miasteczek będą zmasakrowane Brody, z których pochodził jego pradziadek. Z kolei o galicyjskich Żydach wspomni jako o „jowialnych, brzuchatych, musujących jak tanie wino”. Jest w tym porównaniu świadectwo literackiego geniuszu, iskry bożej stanowiącej o stylistycznej jakości tego pisarstwa, na którym poznał się jego protektor Maksym Gorki, m.in. ratując mu głowę przed gniewem Siemiona Budionnego.
***
Lata 20. to czas spektakularnego wzlotu sławy literackiej Babla. Publikacje w moskiewskiej prasie uczyniły go najpierwszym ze spadkobierców Gogola. Z początkiem dekady przenosi się do Moskwy, zyskując podziw i wsparcie Włodzimierza Majakowskiego. Sprawnie meandruje między rozlicznymi klikami literackimi, pije, z kim trzeba, przyjaźni się z Ilją Erenburgiem i Borysem Pasternakiem. Ma nadzieję, że podobnie jak Majakowski i Jesienin zalegitymizuje się jako znany pisarz sowiecki, co pozwoli mu podróżować swobodnie po Europie, gdzie rodziny wielu pisarzy w przeczuciu zbliżających się czystek zostają już na stałe. Paromiesięczne pobyty we Francji, w tym w ukochanej Marsylii, są ciekawym przyczynkiem do obserwacji odbioru dzieł Babla przez pisarzy rosyjskich przebywających na emigracji. Otóż jest on motywowany uznaniem dla wielkości jego opowiadań, przy jednoczesnej rezerwie dla postawy politycznej. Łatka czekisty okazuje się nie do zdarcia.
Tymczasem przełom lat 20. i 30. wynosi do władzy Stalina. To dla wygnanego z kraju przez trockistów Gorkiego staje się przyczynkiem do powrotu, gdzie ma organizować utworzenie Związku Pisarzy Radzieckich, którzy będą opiewać „zasady realizmu socjalistycznego, którego kanon wyznaczą dzieła Gorkiego”. Gorki przyda się Stalinowi zwłaszcza po śmierci. W procesach politycznych lat 30. podsądni będą oskarżani o otrucie autora „Na dnie”.
Końcówka lat 20. to dla Babla m.in. pobyt w Niemczech, gdzie spotykał się z młodziutkim Eliasem Canettim. Późniejszy autor „Masy i władzy” dał przejmujący i trafiony w punkt opis Babla: „Wyczuwało się, że nic nie przychodzi mu łatwo. Mimo iż nigdy o tym nie mówił. Literatura była dla niego świętością. Był nią rzeczywiście opętany, a nie zaszczytami i korzyściami, jakie dawała. Unikał wielkich słów i starał się nie rzucać w oczy. Najlepiej obserwowało mu się z ukrycia”. Faktycznie „obserwacja” i „ukrycie” wydają się najważniejszymi umiejętnościami pisarza w sowieckiej Rosji. Tego rodzaju mikro portrety Babla powtarzają się często w ustach świadków jego „życia na wyparciu”.
***
Po śmierci w 1936 r. Gorkiego, Babel traci mistrza i, co oczywiste, obrońcę przed aparatem władzy. Matnia czystek i permanentnego strachu obejmuje całość życia społecznego, jeden błąd może kosztować życie. I taki błąd popełnia Babel.
A właściwie ciągnie się za nim historia romansu z Jewgieniją Jeżową, miłośniczką literatury i ciał pisarzy, szefową salonu literackiego, w którym gościł od połowy lat 20. Babel. Nikołaj Jeżow, człowiek wyjątkowo niskiego wzrostu, został szefem NKWD w 1936 r. Jego kariera trwała trzy lata. Został stracony w 1939 r. Na nieszczęście Babla podczas tortur przyzna się do spisku na życie Stalina, szpiegostwa na rzecz Polski i Niemiec, homoseksualizmu i nadużycia władzy. Niestety podczas przesłuchań padło nazwisko autora „Armii Konnej”. Przyznałby się również do ukrzyżowania Chrystusa, gdyby tylko tortury trwały dłużej. Co ciekawe na moment przed egzekucją odwoła zeznania, dodając: „Pozbyłem się 14 tys. czekistów. Moją największą winą było to, że zlikwidowałem ich tak mało”.
Ponoć protokoły przesłuchań Babla zachwyciły samego Ławrientija Berię. Od maja 1939 Babel został poddany torturom, o których pisał Wsiewołod Meyerhold: „Śledczy przez cały czas powtarzał, groził: „jeżeli nie zaczniesz pisać (to znaczy zmyślać?), znowu będziemy cię bić, nienaruszoną zostawimy tylko głowę i prawa rękę, wszystko inne zamienimy w bryłę bezkształtnego, okrwawionego, poszarpanego ciała”. Babel został oskarżony o spisek, szpiegostwo na rzecz wywiadów francuskich i austriackich, wespół z Jeżową, która notabene nie żyła już od pół roku. Podejrzenia i donosy na Babla spływały na Łubiankę już od 1934 r. Jego kontakty z pisarzami francuskimi, zadawnione relacje z Trockim – drugim wielkim synem Odessy – nie mogły przysparzać mu sympatii u Stalina. Egzekucja nastąpiła sprawnie, choć Babel pisał do Berii, uznając „nikczemność swego dawnego życia” i dziękując za „wyzwolenie, które przyszło w więzieniu”. Finalnie odwołał swoje zeznania, zostając uznany za winnego szpiegostwa, zdrady, udziału w „antyradzieckiej grupie trockistowskiej” oraz „spiskowej organizacji terrorystycznej” i skazany na śmierć.
***
Aleksander Kaczorowski napisał monstrualny przewodnik po bestialstwie, jakim jest totalitarne państwo, zasilane małością urzędniczego aparatu rekrutującego „ludzi bez właściwości” i prowadzące hodowlę „człowieka sowieckiego” za pomocą elektrycznego pastucha terroru. Aneksja do takiego państwa odbywała się właściwie niepostrzeżenie w warunkach historii Rosji carskiej, przez Rosję rewolucji lutowej i październikowej, stalinizm i – co najważniejsze – po Rosję dzisiejszą, będącą kontinuum swojego, diabolicznego imago, które wydawało się kartą zamkniętą do momentu inwazji na Ukrainę. W głębokim sensie los Babla nie jest elementem memento z okresu „błędów i wypaczeń” dla intelektualistów dzisiejszej Rosji. Jest faktycznie aktualizującym się schematem egzystencjalnym, o czym w sposób dojmujący przypomina chociażby Michaił Szyszkin w opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” w czerwcu eseju o Thomasie Mannie. Pisze: „Tylko »humanizm walczący« może ocalić światową kulturę. Barbarzyństwo trzeba pokonać siłą, w wojnie. To być może najważniejsze przesłanie Manna skierowane do nas, Rosjan: jeśli kochamy nasz kraj, musimy życzyć mu dotkliwej porażki w niesprawiedliwej wojnie, którą sam rozpętał”.
Czy Babel był „humanistą walczącym”? W najgłębszym sensie tak. Każdy jego stylistyczny majstersztyk wytwarzający świat skazany na ideologiczną anihilację jest tego dowodem. W tym stylu – a często pisze Kaczorowski o Bablu jako o mistrzu pierwszego zdania – w zadziwiający sposób uwalnia się Babel od swojej biografii, od losu uwikłanego w potworności ideologicznej tresury, którą trzeba odbyć za cenę ocalenia życia. To ocalenie życia przeciągał Babel poprzez skłonność do prawdziwego zmyślenia samego siebie. Ustalenia czysto biograficzne w przypadku tego akurat pisarza zdają się na nic, gdy w grę wchodzi najwyższa stawka egzystencjalna.
Nie mógł Kaczorowski ze swoją książką trafić lepiej w czas. Wszak przez ostatnie osiem lat żyliśmy jako społeczeństwo trochę w stylistyce wytwarzania świata alternatywnego, na emigracji wewnętrznej, obserwując, jak mutuje wokół nas potworek aparatu władzy, dla którego jednostka nie jest miarą człowieczeństwa. Żyliśmy traktowani jako „ludzie w ogóle”, zarządzani przez „ludzi bez biografii”: anonimowych urzędników pisowskiego reżimu.
Kaczorowski dowodzi, że biografia i los to dwie odmienne kwestie. Babel był wybitnym pisarzem, do którego wzdychały literatury światowe i kobiety, na naszym podwórku zawsze upominał się o jego wielkość Jerzy Pilch. Był też twórcą swojej biografii, pisanej pod dyktando losu, którego tyleż nie miał, co został na niego skazany w celi Łubianki przez miernoty, które talentem nie dorastały mu do stóp.
Takie miernoty są najbardziej niebezpieczne. Mali ludzie nie wybaczają. Jak pisał poeta Bohdan Zadura: „Mali ludzie są nie mniej realni”. Dlatego totalitaryzm ma przed sobą długą przyszłość.
|
„Babel. Człowiek bez losu”
|