Testy na zwierzętach: na terapie u ludzi przekłada się 5 proc.
W ostatnich latach trend odchodzenia od badań in vivo jest coraz bardziej widoczny. Unia Europejska od kilkunastu lat wymaga zastępowania testów na żywych organizmach wszędzie tam, gdzie to możliwe i wspiera badania nad metodami alternatywnymi. Reguluje też sposób wykorzystywania zwierząt laboratoryjnych tak, aby ich cierpienie było redukowane do minimum. W Stanach Zjednoczonych od grudnia 2022 r. obowiązuje ustawa łagodząca wymagania dotyczące testowania nowych leków. Dzięki tym przepisom, producenci preparatów leczniczych mogą dowieść bezpieczeństwa i skuteczności swoich produktów bez konieczności przeprowadzania testów na zwierzętach.
W ostatnich latach przybywa też danych świadczących o tym, że wiarygodność testów in vivo i ich „przekładalność” na terapie stosowane ludzkich pacjentów są niezadowalające. Zwierzęta różnią się od ludzi pod względem budowy ciała, metabolizmu, mikrobiomu, długości życia, cyklu dobowego i skłonności do różnych chorób. Ponadto, osobniki utrzymywane w laboratorium muszą się dostosować do wymuszonego dnia świetlnego, nieoptymalnej dla siebie aktywności, a ich instynkt eksploracyjny i naturalny behawior są wytłumione. Dlatego ich organizy nie reagują całkiem typowo na codzienne wyzwania czy przyjmowane substancje.
W 2007 r. „British Medical Journal” opublikował badanie, z którego wynika, że kliniczna efektywność testów in vivo wynosi zaledwie 50 proc. Czyli przypomina rzut monetą. Dane amerykańskiej Agencji Żywności i Leków, wskazują, że ok. 90 proc. przedklinicznych kandydatów na leki nie przechodzi testów klinicznych. W odniesieniu do niektórych grup chorób odsetek porażek jest jeszcze większy: w badaniach dotyczących schorzeń neurodegeneracyjnych wynosi ok. 100 proc.
Na łamach „PLOS Biology” ukazała się właśnie metaanaliza, która potwierdza te dane. Objęła ona swoim zasięgiem ok. 200 prac naukowych, w których opublikowano informacje na temat przebiegu ok. 4,5 tys. badań in vivo (niektóre artykuły były pracami przeglądowymi – stąd tak wysoka liczba). Z analizy wynika, że zaledwie 5 proc. interwencji terapeutycznych, które dawały obiecujące wyniki w testach na zwierzętach, doczekały się pozytywnego opiniowania i skończyły jako procedury lecznicze u ludzkich pacjentów.
Sięgnij do źródeł
Badania naukowe: Analysis of animal-to-human translation shows that only 5% of animal-tested therapeutic interventions obtain regulatory approval for human applications
Te wnioski nie oznaczają, że medycyna jest gotowa na całkowitą rezygnację z testów na zwierzętach. Badania te nadal ratują tysiące ludzkich żyć i nie mogą zostać wyeliminowane, dopóki nie pojawią się bardziej etyczne i skuteczniejsze metody alternatywne. Kolejność zdarzeń musi być następująca: lepsze finansowanie innowacyjnych badań nad procedurami zastępującymi testy in vivo, odpowiednie regulacje, stopniowa wymiana starych procedur na nowe. A jakie są lub mogą być te nowe procedury? Szerzej na ten temat pisaliśmy w tekście „Czy nadal potrzebujemy testów in vivo?”.
Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.