Długi Covid korzystny dla osób z zespołem przewlekłego zmęczenia?
Badania nad syndromem przewlekłego zmęczenia (chronic fatigue syndrome, CFC) trwały na długo przed pandemią Covid-19, choć objawy tzw. mgły mózgowej po długotrwałym zakażeniu SARS-CoV-2 mają często podobne objawy. Tajemnicze połączenie różnych dolegliwości – głównie wyczerpania i bólu mięśni – stwierdzono pierwszy raz w 1955 r. u 200 pacjentów londyńskiego Royal Free Hospital. Do tej pory brano pod uwagę rozmaite źródła problemu: zakrzepy krwi, zaburzony mikrobiom, mutacje genetyczne. Za głównego winowajcę uważano też bliżej nieokreśloną, trudną do wychwycenia infekcję wirusową – łączenie zespołu przewlekłego zmęczenia z mgłą mózgową po przechorowaniu Covid-19 ma więc – przynajmniej w teorii – głębokie uzasadnienie. Tyle że koronawirus nie musi być jedynym winowajcą, który je wywołuje.
Prof. Maureen R. Hanson z Department of Molecular Biology and Genetics w Cornell University w Nowym Jorku prześledziła kilka hipotez związanych z przyczynami tej choroby. W artykule opublikowanym w „PLOS Pathogens” przyznaje, że większość na siłę próbuje udowodnić udział pojedynczego czynnika, podczas gdy mamy do czynienia ze stanem najprawdopodobniej dużo bardziej złożonym. Przed pandemią wielu naukowców gotowych było upatrywać źródeł problemu w infekcjach wywoływanych przez enterowirusy, ale do identyfikacji konkretnego nigdy nie doszło. Innym tropem były herpeswirusy, takie jak Epsteina-Barr i HHV-6 (niektórzy pacjenci rzeczywiście zgłaszają na początku choroby ostrą infekcję opryszczkową i udało się potwierdzić, że ich reaktywacja może się do niej przyczyniać).
Sięgnij do źródeł
The viral origin of myalgic encephalomyelitis/chronic fatigue syndrome
Zdaniem autorów pracy skupienie się na zakażeniach wirusowych jest właściwą ścieżką badawczą, ponieważ przewlekłemu zmęczeniu towarzyszy zazwyczaj osłabienie układu odpornościowego. „Mogą jednak mieć znaczenie także czynniki środowiskowe, jak toksyny i stres oraz genetyczne” – zwraca uwagę prof. Hanson, przypominając, że już we wcześniejszych badaniach brano pod uwagę kilkadziesiąt genów, które temu sprzyjają. Podobnie jak nie da się wykluczyć zaburzeń metabolizmu energetycznego na poziomie komórkowym, co miałoby związek z zaburzeniem pracy mitochondriów.
Jak na razie pacjentom nie można zaproponować ani konkretnego testu diagnostycznego, ani uniwersalnego leczenia. Choroba jest rozpoznawana jedynie na podstawie subiektywnych dolegliwości, a terapia koncentruje się zazwyczaj na likwidowaniu najcięższych objawów (bólu i wyczerpania).
Jedyna nadzieja, jaka pojawiła się dla milionów cierpiących, związana jest – paradoksalnie – właśnie z pandemią: znów staranniej analizowany jest bowiem infekcyjny wątek zaburzeń. Przed 2020 r. zdolność wirusów do długotrwałego utrzymywania się w tkankach była – poza kilkoma wyjątkami: np. HIV lub opryszczki – w dużej mierze ignorowana. Prof. Hanson zwraca jednak uwagę, że nie można jeszcze z całą pewnością zrównywać pocovidowej mgły mózgowej oraz CFS. Aby udowodnić podobieństwo, konieczne są zakrojone na dużą skalę badania molekularne. Na rozwiązanie tej zagadki musimy więc jeszcze zaczekać.
To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Jeśli z niej korzystasz, powołaj się na źródło, czyli na www.projektpulsar.pl. Dziękujemy.