Zastrzyk na otyłość to mniejsze ryzyko zawału serca i udaru
Semaglutyd to substancja zawarta w niezwykle popularnych od ponad roku preparatach odchudzających. Zawierające go ampułki pod nazwą handlową Ozempic i Wegovy szybko znikają z hurtowni farmaceutycznych na całym świecie. Producent – duńska firma Novo Nordisk – nie jest w stanie zaspokoić popytu, głównie z powodu ograniczonych możliwości wytwarzania wstrzykiwaczy (dlatego trwają już prace nad nowszymi formami semaglutydu i leków o podobnym działaniu, które byłyby podawane doustnie, a nie podskórnie jak insulina).
To i tak nie zraża pacjentów, którzy po latach udręki odchudzania dzięki semaglutydowi wreszcie spektakularnie tracą na wadze – rekordziści nawet 30 kg w ciągu roku. Nie odbywa się to bez konsekwencji (biegunek, nudności, zmian wyglądu twarzy) i należy przyjmować lek stale. Jeśli jednak korzysta na tym osoba z cukrzycą z wyjściową masą ciała 130–150 kg, takie działania niepożądane są do zaakceptowania. Nie bez powodu lekarze nazywają semaglutyd u tej grupy chorych lekiem ratującym życie.
Na trwającym właśnie w Wenecji 31. kongresie European Association for the Study of Obesity lekarze z University College London przedstawili wyniki swoich badań, opublikowanych jesienią w „The New England Journal of Medicine”. Wskazują one na niebywałe korzyści semaglutydu dla układu krążenia. Przyjmujący ten lek pacjenci, nawet bez cukrzycy, mieli o ok. 20% niższe ryzyko zawału serca, udaru mózgu lub śmierci z powodu innych chorób sercowo-naczyniowych. I to niezależnie od ich wagi wyjściowej lub liczby kilogramów, które stracili podczas kuracji. To sugeruje, że również dla osób z łagodną otyłością, które nie muszą wiele schudnąć, by osiągnąć prawidłową masę ciała, zastrzyki mogą być owocne.
Sięgnij do źródeł
Badania naukowe: Semaglutide and Cardiovascular Outcomes in Obesity without Diabetes
Z jednej strony to bardzo dobre informacje. Do tej pory takie działanie można było przypisać właściwie jedynie statynom – lekom obniżającym poziom cholesterolu i leczącym skutecznie miażdżycę, które przyjmuje miliony pacjentów. Po przedstawieniu wyników badań z Wlk. Brytanii, lekarze obecni na kongresie i cytowani przez brytyjski „The Guardian” zaczęli mówić o „zmianie zasad gry”.
W skrócie
W badaniu University College London wzięło udział 17 604 osób z 41 krajów w wieku co najmniej 45 lat o wskaźniku masy ciała BMI powyżej 27. Uczestnikom, którzy wcześniej doświadczyli incydentu sercowo-naczyniowego (np. zawału serca) zalecono przyjmowanie tygodniowo 2,5 mg dawki semaglutydu lub placebo przez okres średnio 40 miesięcy. Spośród 8 803 pacjentów w grupie przyjmujących lek, 569 (6,5%) doświadczyło pierwotnego zdarzenia sercowo-naczyniowego, takiego jak zawał serca, w porównaniu z 701 (8%) z 8 801 pacjentów w grupie placebo. W konkluzji autorzy napisali: „U pacjentów z wcześniej istniejącą chorobą sercowo-naczyniową i nadwagą lub otyłością, ale bez cukrzycy, cotygodniowe podskórne podawanie semaglutydu było lepsze niż placebo w zmniejszaniu częstości zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych, zawału mięśnia sercowego lub udaru mózgu”.
Te hurraoptymistyczne wiadomości mają jednak drugie dno. Jeśli kardiolodzy zaczną masowo zalecać stosowanie Ozempicu i Wegovy pacjentom obciążonym jakimkolwiek ryzykiem chorób układu krążenia, popyt na te preparaty jeszcze bardziej wzrośnie. A trudno oczekiwać, by dzisiejsze trudności z dostarczeniem na rynek dostatecznej liczby opakowań miały się szybko skończyć. W pierwszej kolejności stracą na tym ci, u których semaglutyd jest bezwzględnie wskazany. I tu pojawia się pytanie wykraczające poza farmakologię: czy można komuś ograniczać dostęp do leku, który potencjalnie ratuje życie?
Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.