Onopordum acanthium. Onopordum acanthium. BE&W
Środowisko

Przepędzanie czarta z ostu, czyli co właściwie jadał Kłapouchy w Ponurym Zakątku

Zowią go świni pyskiem, wilczym zębem, kozim cyckiem. 365 twarzy mlecza
Środowisko

Zowią go świni pyskiem, wilczym zębem, kozim cyckiem. 365 twarzy mlecza

Wśród biologów krąży żart: kokos to ssak, bo ma mleko i włosy. Ale i z klasyfikacją pospolitych mleczy czy mniszków są kłopoty. Wielu botaników nie do końca orientuje się w jej zawiłościach. 

Ubrania i przebrania, czyli jak ludzi mami krótkie słowo „lotos”
Środowisko

Ubrania i przebrania, czyli jak ludzi mami krótkie słowo „lotos”

Dobrze karmią, ale trzeba wiedzieć, kiedy ich sobie odmówić. Uwodzą zapachem, ale mogą nim odebrać zmysły. Jedne są krzakiem, inne drzewem, jeszcze inne zdobią wodę. Czy jest między tymi roślinami gatunkowe pokrewieństwo? To zależy. Głownie od tego, kto na nie patrzy.

Rozziew między nazewnictwem stosowanym przez zawodowych botaników i tak zwanych zwykłych ludzi może być źródłem poważnych nieporozumień oraz uszczerbków na dumie narodowej. 

W Ponurym Zakątku Kłapouchego rosną osty. Taki los smutnego osiołka, że musi się żywić kłującą rośliną. A może wcale nie jest mu z tym źle? Wincenty Kadłubek pisał, że podniebieniu osła oset smakuje jak sałata (asini palato pro lactucis sapit carduus). Mógł znać różnicę, bo kiedyś i ludziom zdarzało się oset jeść. Jeden jego gatunek do dziś nazywany jest warzywnym. Co na to Szkoci?

Może nic, bo oset warzywny to roślina, którą wszyscy botanicy nazywają dziś Cirsium oleraceum, a niektórzy ponadto ostrożeniem warzywnym, podczas gdy symbolem Szkocji jest Onopordum acanthium, znany także jako popłoch pospolity. Czyli to nie te same osty. Co więcej: ani jeden, ani drugi dla polskojęzycznych botaników nim nie jest – żeby nim był, powinien nazywać się Carduus. W temacie ostów panuje nie lada zamieszanie.

Dlaczego nie można ufać Pospólstwu

W średniowiecznej łacinie było jasne – kolczasta roślina zielna z kwiatami o licznych płatkach wyrastających z główki i kolorze mniej więcej fioletowym, to Carduus, no może Cardo (a w ówczesnej pisowni Cardvvs). Na marginesie: Dziś wiemy, że to, co wydaje się kwiatem, jest kwiatostanem nazywanym koszyczkiem, a to, co przypomina płatki – pojedynczymi kwiatami.

Kiedy późniejsi autorzy zielników, a następnie botanicy tworzyli spisy roślin, także używali tej nazwy. A jeśli któryś chciał, żeby zrozumiał go prosty polski lud, wyjaśniał że chodzi o oset. Byli jednak tacy, którzy jednak zauważali, że niektóre osty są inne, istnieje np. oset wodny (zwany wilgotnym), inne są mało kłujące. Te ostatnie polski lud czasem szczerbakami, a gwarowo nawet scyrbokami – tak samo jak bezzębnych ludzi.

Z osiemnastowiecznych botaników najtrwalej w pamięci i kulturze popularnej zapisał się Linneusz. On w Species plantarum, które uznaje się za zestaw pierwszych ważnych według współczesnej taksonomii opisów gatunków i taksonów wyższego rzędu (a który w dużej mierze uwzględniał opisy wcześniejszych botaników), zaprezentował aż 23 znane mu gatunki Carduus. Wcześniej opisał 14 gatunków podobnych do nich Serratula. Podobnych na tyle, że określanych właśnie jako jakiś oset. Po nich zaś wyodrębnił pięć gatunków Cnicus, trzy Onopordum i kilka kolejnych rodzajów z mniejszą liczbą gatunków.

Cirsium arvense.ShutterstockCirsium arvense.

Onopordum, o którym już wspomniałem, botanicy od innych ostów odróżniali co najmniej od czasów Linneusza. Choć właściwie, nastąpiło to znacznie wcześniej. Nazwa ta ma źródłosłów grecki i tak, Kłapouchy ma z tym coś wspólnego. Starorzymski przyrodnik, Pliniusz Starszy, wspominał o zielu Onopradon, po którego spożyciu wydaje się ośle odgłosy (niektórzy uważają, że to opis efektu działania wiatropędnego). W tekstach bliskich Linneuszowi funkcjonował też zapis bliższy grece: Onopordon.

Dorobek Linneusza na grunt polski przeniosło pod koniec XVII w. dwóch księży, którzy zamiast poświęcić się zbawianiu dusz parafian, oddawało się rozrywce botanicznej – Jan Krzysztof Kluk i Stanisław Bonifacy Jundziłł.

Pierwszy Carduus przetłumaczył – niezaskakująco – na oset. Onopordum z opcjonalną wersją Onopordon opisał dwoma słowami jako oset podworzowy, występujący w Polsce gatunek jako oset podworzowy barszczowy, a Cnicus jako drapacz. Ujął tylko jeden jego gatunek C. oleraceus, tłumacząc go na drapacz zieleninowy. Wreszcie Serratula określił jako sierpik, przy czym w opisie S. arvensis, co przetłumaczył jako sierpik rolowy, umieścił zdanie „Roślina ta maiąca kształt Ostu, i od Wieśniakow Ostem nazywana”.

Jundziłł większość nazw przejął od Kluka, a o S. arvensis napisał, że to „Roślina Pospólstwu pod nazwiskiem Ostu znajoma”. Cnicus oleraceus z kolei przetłumaczył inaczej, na drapacz łąkowy. Co do Onopordon, to uznał, że nie należy używać nazwy dwuwyrazowej i nazwał go popłochem, za to gatunek określił jako popłoch oset podwórzowy. Nie wiem, skąd wziął tę nazwę, ale warto zauważyć, że po białorusku Carduus nazywa się чартапалох (czartapałoch), czyli przepędzacz diabła, a Jundziłł dobrze znał pogranicze litewsko-białoruskie. Może jako ksiądz wolał usunąć czarta z nazwy.

Dlaczego botanicy muszą w puch dmuchać

Po co opisuję te szczegóły? Żeby pokazać, że od samego początku współczesnej botaniki polskiej między nazewnictwem stosowanym przez naukowców i zwykłych ludzi był rozjazd. Nawet, jeżeli ktoś widzi różnicę między ostem podwórzowym, sianym dla ozdoby, a ostem rosnącym na mokrej łące, z którego można zrobić sałatę, to niekoniecznie uzna ją za tak ważną, żeby te rośliny nazywać inaczej niż po prostu różne osty.

Tak naprawdę nawet botanik z reguły rozpoznaje różne gatunki z pamięci, ale gdyby mu pokazać nowy, na pierwszy rzut oka nie wiedziałby, czy zaliczyć go do Carduus, czy Cirsium. Tak, to jeszcze inny rodzaj, nieuwzględniany przez Linneusza, który tę nazwę jednak odnotował. Dziś do Cirsium zalicza się m.in. to, co szwedzki przyrodnik uznał za Cnicus oleraceus, a w polskiej nomenklaturze funkcjonuje z epitetem nie zieleninowy ani łąkowy, a warzywny. Polscy botanicy, przyjmując wydzielenie rodzaju Cirsium, jakoś musieli go nazwać i wybrali określenie ostrożeń. Zamiast drapacza zieleninowego jest więc ostrożeń warzywny, a zamiast sierpika rolowego (Serratula arvensis przemianowany na Cirsium arvensis), ostrożeń polny.

Dlaczego nie da się Carduus i Cirsium odróżnić tak z biegu? Otóż kluczową różnicą jest to, czy puch kielichowy – czyli to, co nadaje owocom wielu roślin astrowatych, w tym przeróżnym „ostom”, wygląd dmuchawca – ma włoski pierzaste, czy pojedyncze, ewentualnie z zadziorkami. Naprawdę, trudno oczekiwać, że ktoś będzie aż tak dociekliwie sprawdzać, czy coś formalnie jest ostem, czy nim nie jest.

Niektórzy jednak bardzo mocno podkreślają, że ostem można nazywać tylko Carduus, a do określenia tych, którzy mają inne zdanie, chętnie użyliby Jundziłłowego „pospólstwa”. Bo prowadzi to czasem do dość głupich wpadek. Zdarzało się, że etnografowie, którzy liznęli trochę botaniki, pytali ludzi na wsi, które dzikie rośliny są jedzone (czy raczej bywały w czasach głodu), dowiadywali się, że m.in. oset. Do swoich tabelek wpisywali więc Carduus, mimo że niemal jest pewne, że chodziło o któregoś przedstawiciela Cirsium.

Dlaczego Szkoci nie wpadają w popłoch

Nie tylko w Polsce nazwa potoczna ma inny zakres niż formalna. W kulturze angielskiej (czy może anglojęzycznej, bo dotyczącej w znacznej mierze i Szkocji) dotyczy to thistle. Dziś często przyjmuje się, że chodzi o przedstawiciela Onopordum, czyli popłochu. Jest to roślina traktowana jako ozdobna – ma tak okazałe liście i kwiatostany, że zasługuje na status atrybutu narodowego. Zapewne jednak nie spotkaliście się z twierdzeniem, że symbolem Szkocji jest popłoch albo że jedno z tamtejszych odznaczeń to order popłochu. Jest oset i order ostu.

Niektórzy snują rozważania, że to wynik pewnej poprawności politycznej. Popłoch w języku polskim oznacza ucieczkę ze strachu (czasami w nerwowym, a więc panicznym pośpiechu), więc order popłochu kojarzyłby się dziwnie. Moim zdaniem prawda jest dużo prostsza – tłumacze patrząc na szkocką roślinę narodową widzą coś, co jest dla nich ostem (kto zna florystyczne znaczenie słowa popłoch?). I piszą o oście.

Inna sprawa, że legendy o udziale ostu w walce Szkotów z Norwegami są starsze niż pojawienie się przedstawicieli popłochu w tym kraju, przynajmniej poza ogrodami. Dużo bardziej prawdopodobne jest zatem, że pierwowzorem symbolu narodowego jest ostrożeń lancetowaty (który dla Kluka i Jundziłła nie mógł być ostrożeniem, więc był ostem dzidowym)...

Doszukiwanie się konkretnego gatunku w pierwowzorach symboli jest zajęciem ciekawym, ale mało sensownym. Twórcy legend o szkockim oście nie rozróżniali ostów, ostrożeni czy popłochu – dla nich to był thistle, więc dla nas może być oset. I tyle. Tak samo, starożytni twórcy symboli nie znali wszystkich gatunków orłów i podobnych ptaków, więc zastanawianie się dziś, czy biała wersja tego symbolu to jakiś gatunek orła, czy bielika, prowadzi donikąd.

Dlaczego chardon bodzie jak czartopłoch

W języku francuskim tak samo jest ze słowem chardon. Ono jak widać, pochodzi od łacińskiego wzorca, a dało nazwę m.in. burgundzkiej wsi Chardonnay, która z kolei dała nazwę odmianie winorośli. Dlatego dziś wino chardonnay, można by nazwać np. osetnicą. W białoruskim mamy wspomnianego już czartapałocha (podobnie brzmi wersja rosyjska). Z kolei w czeskim jest bodlák. Słowo to może kojarzyć się z bodzeniem – co dziś odnosimy głównie do uderzenia rogami przez bydło czy kozę, ale kiedyś oznaczało ukłucie, no i z bodźcem. Podobne określenie występuje także w ukraińskim (будяк – budiak).

Od tych słów powstało wiele pochodnych. Nie tylko nazwy wsi czy nazwiska, ale też zwierząt z nimi związanych. Jeden z rodzajów ptaków, które odżywiają się nasionami szeroko ujętych ostów, ma międzynarodową, pochodzącą z łaciny nazwę Carduelis. Z tego rodzaju najbardziej znany jest szczygieł, ale jego przedstawicieli z rejonu śródziemnomorskiego po polsku nazywa się osetnikami. Podobnie jak gatunek rusałki, motyla, którego gąsienice można spotkać na ostrożeniach, ostach czy popłochach.

1. Carduus nutans, 2. Cirisum oleraceum, 3. Cirisum lanceolatum, 4. Serratula tinctoria. Ilustracja z „Hoffmann-Dennert Botanischer Bilderatlas, nach dem naturlichen Pflanzensystem”, 1911 r.Wikipedia1. Carduus nutans, 2. Cirisum oleraceum, 3. Cirisum lanceolatum, 4. Serratula tinctoria. Ilustracja z „Hoffmann-Dennert Botanischer Bilderatlas, nach dem naturlichen Pflanzensystem”, 1911 r.

O ile jednak we Francji rzeczywiście chardon to z dużym prawdopodobieństwem Carduus, o tyle w Polsce i w innych krajach naszego regionu dużo łatwiej spotkać przedstawicieli Cirsium. Tymczasem wpływ Linneusza i łaciny sprawił, że najpopularniejsza z ludowych nazw (oset, bodziak, czartopłoch) oznacza stosunkowo rzadko spotykany rodzaj, a dla najpowszechniejszego używa się nazwy nieco wydumanej – ostrożeń. (Kto używa, ten używa – botanicy przecież i tak mówią Cirsium).

Dlaczego z ostrożeniem należy ostrożnie

Nazwa ostrożeń jest dość stara. Użył jej dla polskiego opisu zioła Cirsium chociażby Szymon Syreński zwany Syreniuszem na przełomie XVI i XVII w. Opis zdaje się dotyczyć tego, co dziś nazywamy ostrożeniem – „liśćie [...] podługowáte iáko wołowy ięzyk, biáłáwe, á ná końcách ościsto kolące” – ale rysunek już nie za bardzo. Jest jeszcze inna roślina o podobnej nazwie – ostrzeń, ale to zupełnie inna para kaloszy. Jak widać jednak i oset i ostrożeń mają coś wspólnego – są ostre, ościste. Pod tym względem nazwa odpowiada czesko-słowacko-ukraińskiej.

Jak można zauważyć, piszę o ostrożeniu. Taka jest tradycja i znajdziecie taki zapis znajdziecie w wielu tekstach botanicznych. Także w tekstach rolniczych, bo jeden z typów wilgotnych łąk – na których prócz traw jest mnóstwo innych roślin, w tym ostrożeń łąkowy i warzywny – nazywa się łąkami ostrożeniowymi. Jednak słowniki poprawnościowe twierdzą, że słowo to powinno się odmieniać: ostrożnia, ostrożniowi itd. No cóż, kiedyś słowniki nakazywały pisownię welwiczia i glediczia, ale botanicy tak długo pisali welwiczja i glediczja, że autorzy słowników musieli się poddać. Liczę, że w tym przypadku będzie podobnie.

Z nazwami ludowymi jednak nie jest tak łatwo. Niby oset jest powszechnie znany, ale tu i ówdzie pojawiały się nazwy przypominające te, które do dziś zachowali sąsiedzi – czartopłoch i bodjak. Czasami używano też określenia czarcie żebro. Za to nazwa bodłak była stosowana dla ciernistych krzewów, takich jak szakłak. Ale w jednym z tekstów z ok. 1500 r. ciernisty, trudny dziś do identyfikacji, krzew o nazwie Raminum, określony jest jako „wyelky glog” i „wyelki osset”. Najwyraźniej wówczas ostem można było nazwać prawie każdą kłującą roślinę (dotyczyło to też np. kotewki orzecha wodnego), a dopiero z czasem ograniczono się do roślin zielnych. Dla krzewów natomiast zarezerwowano nazwy związane nie z ośćmi, tylko z cierniami. A może z tarnią.

Dlaczego os(io)ły nie jedzą osetów

No właśnie, oset, ość, ostry itp. Te słowa sięgają do praindoeuropejskich słów, z których w innych językach rozwinęły się takie, jak acute czy acid. Ciernie mają inne – choć też praindoeuropejskie – pochodzenie. Nie będzie chyba zaskoczeniem, że ich krewnym (w językoznawstwie historycznym mówi się „kognatem”) jest angielskie słowo thorn. Mniej oczywiste jest za to, że takie jest też hinduskie tinka, oznaczające źdźbło, choć inne hinduskie słowo - , czyli trawa, brzmi już podobniej, bo przypomina pierwotne słowo z sanskrytu (a wygląda tak jak słowacka wersja ciernia).

W języku prasłowiańskim istniało słowo, które zapisujemy *tьrnъ. Gwiazdka oznacza, że nie wiadomo, jak naprawdę brzmiało, bo nie było nikogo, kto by je zapisał. (Zwłaszcza w alfabecie oddającym wymowę, bo nawet, gdyby jakiś grecki czy perski kronikarz udał się na prasłowiańskie stepy i zapisał po swojemu to, co wydaje mu się, że słyszał, to też niekoniecznie byłoby wierne). Dziwne litery przypominające „b” mogą być znane tym, którzy znają cyrylicę. W alfabecie rosyjskim ь to znak miękki, a ъ – twardy. W ogólnosłowiańskiej terminologii jery przedni i tylny. Przedni przypominał i, a tylny u, tylko były wymawiane krócej. Poniekąd były więc czymś pomiędzy „i” a „j” i „u” a „ł”. W odróżnieniu jednak od „j” i „ł” tworzyły sylabę.

W języku prasłowiańskim jery były wszechobecne, bo każda sylaba musiała się kończyć samogłoską, np. jerem właśnie. W czasie, gdy wyodrębniały się z niego języki plemienne, a później narodowe, jery zaczęły się zamieniać w bardziej typowe samogłoski albo znikały, niekiedy wpływając na sąsiednie głoski (miękki miał tendencję do ich zmiękczania). W słowie oset pierwszy zamienił się w „e”, a drugi zanikł.

Carduus acanthoides.ShutterstockCarduus acanthoides.

Zanikanie jerów rządziło się specyficznymi zasadami – przy kształtowaniu się języka polskiego z reguły zanikały jery nieparzyste, licząc od końca). Zatem w słowie *osъtъ padło na pierwszy od końca i wyszedł oset, ale w słowie *osъty pierwszy od końca był inny, więc to on musiał wypaść, i powstało słowo osty, a nie *osety (tu gwiazdka oznacza formę hipotetyczną). Takie „e”, które w jednej formie słowa występuje, a w innej nie, nazywa się e ruchomym i początkowo brało się właśnie z dawnego jeru. Z czasem nasi przodkowie zaczęli je stosować też w słowach zapożyczonych, np. z niemieckiego (jak handel czy rynek), w historii których żadnego jeru nie było.

Dlaczego tarnina ma ciernie, a oset ości

W niektórych słowach jedni używają e ruchomego, a inni nie. Z reguły tak jest w nazwiskach. Jeden z ważniejszych niemieckich biologów raz jest w Polsce nazywany Haecklem, a raz Haeckelem. Jak też napisałem wyżej, botanicy nie doszli w tej sprawie do zgody z twórcami słowników w kwestii ostrożenia lub ostrożnia.

Prasłowiańskie *tьrnъ przekształciło się w staropolskie tarn. Zbiorowisko kolczastych krzaków to z kolei tarnina. Jest to typowa forma pochodna – las sosnowy albo drewno sosny to sośnina, las brzozowy albo drewno brzozy to brzezina.

W staropolskim częste były rzeczowniki zbiorowe, takie jak igliwie czy listowie, ale też bracia. Dwa pierwsze pozostały, a bracia rozdzielili się na dwa słowa. To o znaczeniu zbiorowym, z czasem też symbolicznym, zamieniło się w brać, a słowo bracia zastąpiło słowo braty w funkcji liczby mnogiej od brat. Podobny los spotkał prasłowiańskie *tьrnьje oznaczające dużo kolców. Ono najpierw przekształciło się w *cirnie, a potem w ciernie. W starym tekście można znaleźć frazę „ostre głowę rani ciernie”, bo w czasie jego powstania wciąż słowo to było analogiczne do słowa igliwie. Jednak zaczęło też funkcjonować jako liczba mnoga dla słowa tarn. Para mało podobnych słów „tarn/ciernie” nie podobała się naszym przodkom i zaczęli zamiast tarn mówić tarń, a wreszcie cierń.

Tarn lub tarń oznaczała nie tylko kolec czy cierń (w botanice są to dwa terminy o nieco odmiennym znaczeniu, ale teraz to mało istotne), lecz także krzew lub drzewo je posiadające. Prosty lud nie tylko nie odróżniał ciernia od kolca, ale nawet igły drzew tak czasem nazywał, więc zdarzało się, że nazwę tarn nadawano sośnie. W tekście, który mówi o wyelkym ośście, tarnką nazwano akację. Z reguły jednak odnosiła się ona do ciernistych gatunków śliw. Jundziłł Prunus spinosa (co automatyczny translator pewnie przetłumaczyłby jako Śliwa kolczasta) podpisał jako śliwa tarń. Chciał zachować dwuczłonową nazwę na modłę Linneusza, ale z reguły ten gatunek określany był jednym słowem – tarń, tarka, tarki czy wreszcie tarnina. Słowo to utraciło swoje znaczenie pochodne, podobnie jak jarzębina (lasek jarzębów) i ostatecznie wyparło macierzystą tarń.

Tak więc dziś tarnina ma ciernie, oset ma ości (botanicznie – kolce, bo ości występują nie tylko w ichtiologii, ale też w botanice jako kłujący element kłosa; nawet jedna z traw nazywa się ostnicą). I raczej ich nikt nie miesza, jak to bywało w połowie minionego tysiąclecia.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną