Masturbacja zwiodła badaczy na manowce
Masturbacja to czynność powszechnie występująca w królestwie zwierząt, przy czym udokumentowana jest niemal wyłącznie u ssaków. Wiadomo jednal, że zwierzęta należące do nawet bardzo odległych od nas taksonów mają genitalia zbudowane tak, by odczuwać przyjemność. Na przykład, samice węży posiadają łechtaczki.
Bez projektu i dowodów
Zachowanie to najlepiej udokumentowano u małp. Genitalia odgrywają u tej grupy ważną rolę – nie tylko funkcjonalną, ale też estetyczną. U wielu gatunków cała okolica krocza jest anatomicznie wyeksponowana, czasem nawet ubarwiona, a także dość często używana: zarówno w pojedynkę, jak i w parach lub grupach (np. bonobo).
Masturbacja dostarcza naczelnym widocznej przyjemności, jednak autorzy pracy opublikowanej w „Proceedings of the Royal Society B” uznali, że to za słaba motywacja do podjęcia tej czynności. Postanowili znaleźć ewolucyjne uzasadnienie istnienia onanizmu. Przeanalizowali ponad 400 notowań masturbacji u różnych gatunków małp i wysnuli dwa przypuszczenia.
Pierwsze: masturbacja pojawia się przede wszystkim u tych gatunków, u których występuje duża konkurencja kopulacyjna pomiędzy samcami. Drugie: masturbacja chroni przed patogenami. Obie hipotezy były już eksplorowane przez innych badaczy. Tym razem jednak uczonym nie udało się ani odpowiednio zaprojektować badań, by te zweryfikowały ich założenia, ani dostarczyć odpowiednich dowodów na poparcie postawionych tez.
Bez testów i samic
Autorzy publikacji twierdzą, że onanizm pełni ważną funkcję rozrodczą wszędzie tam, gdzie wiele konkurujących samców chce współżyć z samicami. Założyli, że poprawia jakość spermy oraz zwiększa szanse na udane umieszczenie plemników w drogach rodnych samicy.
Tok myślenia był tu taki: kiedy do ejakulacji dochodzi regularnie (bo osobnik się masturbuje), plemniki są młodsze, a więc lepszej jakości. I drugi pomysł: samce, które masturbują się bezpośrednio przed kopulacją, ale bez ejakulacji, są w większej gotowości, gdy dojdzie do spotkania z samicą. Zdaniem uczonych z University College London ułatwia to zapłodnienie samcom będącym niżej w hierarchii. Te bowiem przepędzane są często przez osobniki o wyższym statusie.
Badacze nie przetestowali jednak tych założeń. Nie sprawdzali jakości spermy, czasu kopulacji, skuteczności zapłodnienia ani udanych współżyć u osobników o różnej pozycji w stadzie. Zamiast tego zauważyli tylko korelację stopnia konkurencji pomiędzy samcami a obecnością masturbacji (im więcej samców, tym częstszy onanizm).
Ich rozważaniom całkowicie wymykają się też samice. A przecież naczelne płci żeńskiej też często się masturbują.
Bez związku i uzasadnienia
Brytyjscy uczeni wysnuli również tezę, że masturbacja chroni przed patogenami układu rozrodczego i że właśnie dlatego w cieplejszych i wilgotniejszych rejonach świata występuje u naczelnych częściej. A dowieść tego chcieli, badając korelację pomiędzy warunkami atmosferycznymi obszarów zasiedlanych przez dany gatunek a jego onanizmem.
Trudno to skomentować, ale spróbujmy. Po pierwsze, większa różnorodność patogenów w tropikach rzeczywiście wiąże się częściowo z ciepłem i wilgotnością, ale nie musi się to przekładać na choroby weneryczne. Te bowiem atakują części ciała, które zwykle są ciepłe i wilgotne. To, że bliżej równika występuje więcej różnych patogenów, może wynikać np. z tego, że ich wektory (czyli owady) czują się tam lepiej.
Autorzy publikacji uważają, że naczelne masturbują się, ponieważ – ejakulując – oczyszczają cewkę moczową ze szkodliwych mikroorganizmów. Takie sugestie były w przeszłości czynione przez innych badaczy, ale w pracy z „Proceedings of the Royal Society B” nie przedstawiono na to żadnych dowodów. Pokazano jedynie korelację, że samce gatunków masturbujących się istotnie częściej miały pasożyty. Równie dobrze jednak można by powiedzieć, że od masturbacji dostaje się pasożytów.
Wśród wielu innych luk rozumowania jest jeszcze jedna. Samice. Ponownie nie zaproponowano żadnego wyjaśnienia dla ich masturbacji.
Bez chęci rozmnażania się
Autorzy chcieli dowieść, że masturbacja nie jest niczym nienaturalnym. To się chwali. Kłopot w tym, że jej sens chcieli znaleźć za wszelką cenę. Tymczasem celowości i ewolucji często nie po drodze.
Posiadanie wrażliwych na bodźce genitaliów samo w sobie jest korzystne ewolucyjnie. Sprzyja udanej kopulacji i zwiększa zainteresowanie seksem. A skoro już zwierzęta (w tym ludzie) posiadają takie organy, to nie jest dużym zaskoczeniem, że ich używają. Dążenie do miłych doznań to dość podstawowe mechanizmy, których jednak z jakiegoś powodu zwierzętom odmawiamy.
Już podstawowe pytanie, jakie zadali sobie autorzy omawianej pracy, wydaje się nieodpowiednio zbudowane. Skoro onanizm to wysiłek energetyczny, który nie prowadzi do kopulacji – rozumowali – to dlaczego istnieje i utrwalił się ewolucyjnie? A przecież za ten wydatek zwierzęta kupują coś cennego.
czytajcie w pulsarze:
Samice węży mają łechtaczki i odczuwają erotyczną przyjemność
Odkrycie badaczek z Australii i USA pokazuje, że nawet w takich podstawowych – wydawałoby się – dziedzinach biologicznych, jak anatomia, mamy jeszcze wiele do zbadania. Szczególnie w zakresie rozrodczości samic.
Seks pełni bardzo różną funkcję u poszczególnych gatunków, więc nie należy tu wyciągać zbyt ogólnych wniosków. Tyle że np. u bonobo większość spraw rozwiązywanych jest przez kopulację. Nie dlatego przecież, że małpy te chcą nieustannie się rozmnażać, lecz z powodu efektu fizjologicznego, który jest osiągany poprzez seks. Czynność ta rozładowuje napięcie i redukuje stres. Bywa praktykowana nawet przez bardzo młode małpy.
Słonie ocierają się o pnie nie tylko po to, aby pozbyć się pasożytów, ale również dlatego, że jest to dla nich przyjemne. Pies lubi drapanie za uchem, ponieważ w tym miejscu posiada wiele zakończeń nerwowych. Podobnie jest z masturbacją. Niewykluczone, że pełni ona wiele funkcji ewolucyjnych. Może też jednak być dla zwierzęcia celem samym w sobie.